3. Ponownie utracony

1.2K 111 187
                                    

Dopiero kiedy wyszedł z pokoju na trochę dłużej i do niego wrócił odczuł zaduch jaki tam panował. Ciężko, żeby tak nie było, skoro spędzał w tym miejscu niemal całe dnie i nawet nie pomyślał, żeby tam wywietrzyć. I chociaż nie ważne jak bardzo dbał o porządek to nie mógł również zaprzeczyć, że zapach unoszący się w pomieszczeniu nie był najprzyjemniejszy. Odłożył album na bok i otworzył okno na oścież wpuszczając do środka ciepłe, letnie powietrze, w którym unosiła się woń kwiatów. 

Znowu usiadł na  łóżku i spojrzał na fotografię, na której skończył przeglądanie. Był na nim z Syriuszem, siedzieli wtedy na skraju zakazanego lasu i dyskutowali zawzięcie na jakiś temat, podczas gdy James zrobił im znienacka zdjęcie. 
Regulus przejechał palcami po fotografii. To był ten czas, kiedy tak wiele rzeczy układało się dobrze. Był z Jamesem, miał naprawdę dobry kontakt z Syriuszem. To było jeszcze przed tym, kiedy wybrał złą drogę. To on to zepsuł i również on to zaprzepaścił. 

Zacisnął wargi tak mocno, że aż pobielały. Niewiele myśląc wziął album i z całej siły rzucił nim o ścianę. Przedmiot upadł na ziemię potrącając przy tym gliniany wazon, który rozpadł się na kawałki. Spojrzał w tamtą stronę, ale nic nie zrobił z odłamkami. Podszedł do albumu, który otworzył się przy upadku i ukucnął przy nim. Był otwarty na stronie, na której widniało jego jedyne zdjęcie z rodzicami, które zostało zrobione rankiem, tuż przed jego pierwszym wyjazdem do Hogwartu. Jeden z ostrzejszych kawałków rozbitego wazonu zrobił ogromną rysę w miejscu, w którym widniała uśmiechnięta twarz jego ojca. 
Wtedy jeszcze był dzieckiem. Nie rozpamiętywał przeszłości i wierzył w świetną przyszłość. Wszystko było takie proste, a życie zdawało się otwierać przed nim tyle drzwi i możliwości. Gdyby tylko mógł znowu być tym niewinnym, małym chłopcem, który tak bardzo ekscytował się, że pojedzie do szkoły. 

- Zniszczyliście mnie. - Powiedział patrząc na wykrzywione w uśmiechał twarze rodziców. - To przez was taki jestem. - Sam nie wiedział, czy to była prawda. Może i to racja, że rodzice wmawiali mu pewne rzeczy, ale czy miał prawo zrzucać na nich odpowiedzialność? W końcu mimo wszystko sam wybrał taki los. - Twierdziliście, że to co mówił Syriusz było złe, tymczasem to wy byliście źli. 

Brutalnie wyrwał zdjęcie z albumu i je podpalił. Cały czas trzymał je w dłoni patrząc jak powoli zajmuje się ogniem, aż w końcu zostały po nim jedynie zwęglone prochy. W ten sposób przepadło jego jedyne zdjęcie z rodzicami. Ale poczuł ulgę. Tak niesamowitą ulgę, że to zrobił. Tak jakby rozluźnił więzy jakiegoś niewidzialnego łańcucha, który go spętał, a on nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.

Opadł na łóżko i zamknął oczy. Wziął kilka głębokich wdechów próbując się uspokoić i ochłonąć. Jakim cudem durne zdjęcia wzbudziły w nim tyle różnych emocji? Miał problem z zapanowaniem nad nimi wszystkimi, wylały się na niego niczym woda. Wziął miękką, zieloną poduszkę i przyłożył ją sobie do twarzy tłumiąc dzięki temu krzyk, który z siebie wydał. Był on krótki, ale razem z nim opuściła go część emocji. 
Przyciskał poduszkę do twarzy bardzo mocno jeszcze na długie chwilę po tym jak zamilkł. Odsunął ją dopiero w chwili, w której zabrakło mu tlenu. Przytulił ją do siebie niczym pluszową zabawkę i przewrócił się na bok. Sam nie rozumiał swojego zachowania. 

Nie planował więcej wychodzić z pokoju, dopóki większość członków zakonu nie pójdzie. Nie chciał się za bardzo plątać pod nogami. W końcu jednak wygrało to, że musiał się czegoś napić. Miał nadzieję, że wszyscy będą w salonie, a jemu uda się bez problemu przemknąć do kuchni, zrobić herbatę i wrócić na górę. 

Wyszedł z pokoju i poszedł do kuchni. Już na schodach usłyszał bardzo głośne rozmowy, które przyprawiły go o ból głowy. Przez tyle lat w cichej i ciemnej jaskini dziwnie było słyszeć głośną dyskusję w dodatku tak dużej grupy ludzi. Nieznacznie złapał się za głowę i wszedł do kuchni. Zatrzymał się w progu dostrzegając, że w istocie, zebranie właśnie tam się odbywało. Nie w salonie. Przecież tak łatwo mógł się domyślić, a jednak nie zdecydował się zaczekać chwilę i posłuchać, czy kuchnia oby na pewno jest pusta. 
Już chciał przeprosić i wyjść, ale jego nogi przylgnęły do podłoża, a usta odmówiły posłuszeństwa. Nigdy wcześniej nie miał problemu z przebywaniem w towarzystwie, a jednak teraz taki problem się pojawił. Głośna rozmowa ucichła, a wszystkie oczy skierowały się na niego. Rozległy się szepty.

Otwórz oczy, bracie [Regulus Black] ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz