Jimina leżała na łóżku i od kilku godzin wpatrywała się ze smutkiem w papierowy uśmiech Jeon Jeongguka. Od ogłoszenia swoich zaręczyn nie miała ochoty ani na wychodzenie z domu, ani na cokolwiek innego. Wstawała jedynie po to, ażeby włączyć od nowa jego kasetę.
Jeongguk śpiewał o tych wielkich, kolorowych miastach, gdzie życie jest pełne wrażeń, a kobiety są jego najlepszymi towarzyszkami.
Wiedziała, że takie marzenia są bzdurne i marnują tylko jej czas. Ale nic nie mogła za to, że naprawdę bardzo chciała być towarzyszką swojego idola. Podróżować z nim, poznawać inne kraje, przeżyć przygodę i pozować z żółtą parasolką do zdjęć, które by jej zrobił.
Co jej jednak pozostało prócz marzeń?
Kim Taehyung. Wspaniały przyjaciel, którego poznała jako pięciolatka w piaskownicy. Zawsze budował dla niej takie piękne zamki, a ona przytulała go i pocieszała, kiedy łobuzy wszystko psuły. Zawsze wyciągał ją na dwór i kupował lizaki za pieniądze, które matka wyrzucała mu przez okno. Zawsze uciekała do niego, kiedy ktoś ją gnębił, a on zawsze próbował ją obronić, chociaż wiedział, że przegra. I ona zawsze była wtedy z nim i wycierała jego rozciętą wargę haftowaną chusteczką.
Od zawsze byli razem i nie wyobrażała sobie, żeby to się zmieniło.
Ale nie chciała go za męża. Jak mogła wyjść za kogoś, kogo uważała za brata? Jak miała się przemóc, by go choćby pocałować?
Kiedy tak, pełna nostalgii, myślała, usłyszała jak coś puka w jej okno.
Z początku nie planowała wstawać, ale kiedy zobaczyła, że to nie żadna gałąź, a żywy człowiek, była tak zaskoczona, że podbiegła i otworzyła okno na oścież.
– Min Yoongi, oszalałeś?! – krzyknęła, wychylając się. Chłopak wspiął się po rurze na pierwsze piętro.
– Zostawiłaś to, ty głupia dziołcho – pokazał jej pogniecioną i ubrudzoną ulotkę o koncercie Jeon Jeongguka. Tą samą, którą znalazła wczoraj na dworze.
– I naprawdę wspiąłeś się tutaj jak jakiś złodziej tylko po to, żeby mi ją dać? W skrzynce miałam pięć takich! I to czystych!
– W skrzynce? – spojrzał na nią skonsternowany.
Ręka zsunęła mu się z parapetu i na krótki moment stracił równowagę. W tym czasie Jimina zdążyła krzyknąć i odruchowo wyciągnąć do niego ręce.
– Co jest, bałaś się? Że spadnę? – roześmiał się, pokazując jej wszystkie zęby.
– Ty ptasi móżdżku! Jak byś spadł, to byś połamał wszystkie kwiaty! – stuknęła go w głowę. – Jesteś niemożliwy!
Yoongi rozbawiony patrzył na oburzoną Jiminę. Przeniósł wzrok na wnętrze jej pokoju, ale nie zdążył się przyjrzeć, bo poczuł coś zimnego na swoich plecach.
– Ty chuliganie jeden! Złaź mi z tego okna, bo jak cię zdzielę to zobaczysz!
– Jak widzisz, muszę iść – wzruszył ramionami i zeskoczył z okna.
To był ojciec Jiminy. Wściekły Namjoon oblewał chłopaka wodą ze szlaufu i krzyczał, kiedy Yoongi pospiesznie uciekał z ich ogrodu i zasłaniał ręką twarz.
Jimina wychyliła się z okna mocniej niż powinna. Jednym uchem słyszała śpiew Jeongguka, a drugim swój własny głos:
– Tato, przestań! Zostaw go juuż!
Przez twój uśmiech, twój uśmiech szeroki, do szaleństwa się zakochałem.
CZYTASZ
Park Jimina i Min Łobuz - historia romantyczna 》yoonmin ✔
FanficA gdyby tak przenieść popularny koreański boysband na polskie podwórko? 🍻。:*•.───── 🥟 🥟 ─────.•*:。🍻 Min Yoongi, podwórkowy łobuz, od dłuższego czasu rzuca piłką do koszykówki w zjawiskowo piękną dziewczynę. Każdej nocy marzy, by zobaczyć jakiego...