10. Zaczęło się od koncertu...

87 15 0
                                    

Jimina od tygodnia spędzała swój czas tylko w domu i prawie nie wychodziła z pokoju. Czasem jak głupia wypatrywała Yoongiego w oknie, jakby z jakiegoś powodu miał jeszcze do niej przyjść.

Ale dobrze, że go nie było. Przynajmniej nie miała problemów.

Chociaż czuła zawód.

Ostatniego dnia tygodnia znowu patrzyła w okno sennym wzrokiem. Znowu nie widziała nic, prócz tych samych, niezmiennych chodników i twarzy, które nie za bardzo ją obchodziły.

Usłyszała, jak ktoś puka do drzwi jej pokoju. Nie pozwoliła mu wejść.

– Jimina – powiedział surowo jej ojciec. Nie odwróciła się. – Zejdź na dół, Taehyung do ciebie przyszedł.

– Nie chcę. – Mruknęła, opierając głowę na rękach.

– Przyniósł coś dla ciebie.

– Nie chcę żadnych prezentów! – syknęła.

Namjoon podszedł i złapał ją mocno za ramię.

– Nie zachowuj się jak rozwydrzona wieśniaczka! – siłą ściągnął ją ze schodów i postawił przed Taehyungiem. Chłopak miał nietęgą minę.

– Witaj, Jimina... – powiedział cicho. Patrzył w ziemię. Trzymał coś w rękach.

– Porozmawiajcie jak ludzie – rozkazał Kim i wyszedł do pracy.

Między narzeczonymi zapanowała długa, niezręczna cisza.

– Ja... – zaczął niepewnie Taehyung – powiedziałem ojcu, że... nie chcę ślubu...

Jimina zrobiła wielkie oczy. Znała Taehyunga jako tchórza, który jest zawsze posłuszny wobec woli bogatych rodziców. Ale tym razem się postawił.

– I co? – spytała przejęta.

– Trochę mi się dostało – na chwilę spojrzał w górę. Zobaczyła siniaka na jego policzku.

Prawdę mówiąc nie musiał wcale dostać mocno, bo jego skóra reagowała tak nawet na niewielki ucisk. Jednak sam fakt, że dostał w twarz od własnego ojca sprawił, że zrobiło jej się bardzo przykro.

– Ogólnie... możesz już iść... – powiedziała cicho. Ta relacja była dla niej za trudna, by ją w tym momencie kontynuować.

– Ojciec to dla nas kupił – powiedział, wyciągając do niej rękę. Okazało się, że to bilety na koncert.

Jimina cofnęła się o krok.

– Nie chcę tego – odrzekła z bólem. Bardzo chciała iść na jego koncert, ale postanowiła być silniejsza od swoich zachcianek. – Jeżeli mamy im uświadomić, że to koniec, to ja nie mogę tego przyjąć.

Taehyung spojrzał na nią, jakby się czegoś bał.

– Ojciec się nie zgodził.

– Mój też nie – wzruszyła ramionami. – Ale mnie to nie rusza. Układał mi życie od samych narodzin. Wybiera mi szkoły, zainteresowania, ubrania, chłopaków, koleżanki, wybiera mi to, co mam myśleć. Nie będę jego własnością, tylko dlatego, że jestem dziewczyną i nie mam matki. – Odwróciła się na pięcie. – A tobie to już w ogóle powinno być wstyd, bo chłopak, a się kuli jak taka mysz pod miotłą.

– Jimina... weź te bilety, bo będzie tylko gorzej.

Prychnęła.

– Tchórzem jesteś, niczym więcej! Najpierw mi wykrzykujesz, że się nie chcesz ze mną żenić, a jak cię ojciec uderzył, to już wolisz być nieszczęśliwy całe życie, niż mu oddać!

– Jak mógłbym ojcu oddać?!

– Normalnie! Jak mnie tato szarpał za włosy, jak zapominałam o zadaniu domowym, to go kopałam i wrzeszczałam tak długo, aż się zaczął bać dotykać moich włosów. I wtedy mi kupił te chusty, bo chyba nie chciał na nie patrzeć – złapała się za głowę. Dziś to była zwykła, biała chustka. – Chcę tylko ci powiedzieć, że ja dziewczyna się potrafię postawić, a ty od dzieciaka się tylko mazałeś i gdyby nie ja, to by cię żywcem na polu zakopali!

– Tylko gdybym ja...

– Oj, wiem już co ty chcesz powiedzieć! Ale pieniądze to nie wszystko, Taehyung!

Zgniotła bilety i rzuciła je na ziemię. Nie zamierzała już więcej z nim rozmawiać. Miała dość tego, że wszystko musi robić sama. Po co jej taki mąż?

***

Tej nocy jej sen był płytki i ciągle się budziła. Nie widziała się z ojcem, bo późno wrócił. Udawała, że śpi.

Miała wrażenie, że jakiś kamyk uderzył w jej okno. Wstała.

Nic nie zobaczyła.

Chciała już wrócić do łóżka, kiedy kolejny uderzył w szybę na wysokości jej oczu. Zakryła usta, wystraszona.

Wytężyła wzrok i wtedy zobaczyła go w ogrodzie. Otworzyła okno, gestem ręki kazała mu odejść.

Ale zamiast tego Yoongi wszedł po balustradzie, tak jak wtedy, gdy chciał jej oddać ulotkę.

Mimowolnie się uśmiechnęła.

– Jak Romeo i Julia – wyszeptała, kiedy był już obok.

– Mam coś dla ciebie – powiedział i zaczął grzebać w kieszeni. Trzymał się tylko jedną ręką, ale nie tracił równowagi.

– Co to jest?

– Bilety na jutro.

Park Jimina i Min Łobuz - historia romantyczna 》yoonmin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz