1

438 38 26
                                    

Znalezienie idealnej książki graniczy z cudem, zwłaszcza gdy zasób biblioteki obejmuje wiele starych i nieatrakcyjnych pozycji, ale jakoś mi się udało. Wczułam się w nią tak bardzo, że przeżywałam emocje postaci istniejących tylko fikcyjnie. Jednocześnie wspaniałe i przerażające, jak silnie może wpływać na psychikę kilka jasno napisanych zdań. Zapoznanie się z lekturą zajęło mi kilka godzin. Ale to było naprawdę kilka dobrze spędzonych godzin. W dodatku dzięki satysfakcjonującemu zakończeniu nie czułam pustki. Powtórzę, książka ideał. 

Czytanie było jednym z niewielu sposobów produktywnego zajmowania sobie czasu w tej melinie- znaczy ''pałacu wielkiego wampira''. Tak wielkiego i wspaniałego, że przesypiał dziennie ponad 12 godzin bo osłabiało go światło słoneczne i nie potrafił się na niczym skupić. Kiedyś to były wampiry... walczyły z kościołem w średniowieczu, gromadziły nielegalne księgi o tajemnicach wszechświata, a dzisiaj co? Boją się petard. No i słońca...

Zamknęłam okładkę, mojej obecnie ulubionej, księgi i zdecydowałam się na odniesienie jej na regał, przy okazji zabierając ze sobą inną. Wzięłam świecznik z szafki by chociaż trochę oświetlić sobie drogę i opuściłam pokój. Po drodze nikogo nie spotkałam, ale gdy tylko dotarłam na miejsce, zauważyłam parę tlących się światełek w dalszej części pomieszczenia, na podłodze zaś, tuż przed wejściem leżały dwa, martwe już pewnie, ciała. Niby się przyzwyczaiłam do takich ''niespodzianek'' ale dalej ich widok wywoływał we mnie mieszane uczucia. We mnie i tylko we mnie, bo inni nie widzieli w tym nic złego, po prostu obiad, Dio. 

Musiał się już przebudzić skoro zaspokajał swój głód. Patrzyłam na olbrzymi regał zasłaniający resztę sali. Nie byłam pewna czy chcę zobaczyć scenerię, którą najprawdopodobniej bym tam zastała gdybym szła dalej. Stałam w miejscu, myśląc nad odwrotem. To rozsądna opcja bo chroniąca mnie przed żalem. 

Podeszłam do obszernych, stojących naprzeciw mnie półek, wybrałam randomową i ręką przesunęłam domino książek by wcisnąć w kolejkę tą, którą trzymałam. Wrócę tu później. Kiedy nikogo nie będzie i dopiero wtedy wybiorę następną lekturę. Te lepsze były właśnie w drugiej części wnętrza. Tam gdzie zabawiał się teraz Lord. 

- [Twoje imię], nie wstyd ci mnie podglądać? - Odrzekł, jak było słychać, trochę mrukliwym głosem. Po tym już wiedziałam co się tam wyprawiało. Myślałam, że dzięki swojemu ''zajęciu'' oleje mnie, ale niee... 

- Ależ nie podglądam lordzie, odkładałam tylko książkę na miejsce. Już stąd idę. - Odpowiedziałam odwracając się do tyłu.

- Nie kazałem ci odejść. -

- Zostać też nie. -

- W takim razie, przyjdź do mnie... - Wydał jasne polecenie zmieniając ton głosu z spoufalonego na stanowczy.

Nie spodobało mi się to. Nie chciałam go teraz widzieć. Nie, kiedy był przy ''swoich zabawkach'' i ukazywał otwarte zadowolenie czynami, jakimi te naćpane kobiety go zadowalały. Jednak jeśli nie wykonałabym rozkazu, on i tak postawiłby na swoim i mnie do tego zmusił. Spuszczając głowę w dół i nie w pełni świadomie przygryzając dolną wargę, wyłoniłam się ze ściany stworzonej z kilku złączonych razem regałów. Nie brnęłam dalej.

Tutaj odgłosy przyjemności Lorda były o wiele bardziej słyszalne. Poczułam pieczenie w okolicach żołądka i na policzkach. Wciąż na niego nie patrzyłam.

- Nie przyłączysz się? - Zapytał lustrując mnie złotymi soczewkami. Przez to bardziej się spięłam. 

- Nie chcę. - Przyznałam. Miałam za to chęć by zapytać, czy proponuje mi to bo odkurzacz mu słabo ciągnie, ale się powstrzymałam. Sam sobie zgotował taki los pozwalając ledwie co rozdziewiczonej dziewczynie robić mu dobrze. Przecież ta dziecina klęczała jak inwalida i było widać, że opada z sił. W sumie było mi jej trochę szkoda. Będzie miała bardzo upokarzający koniec swojej egzystencji, ale po śmierci chyba nie będzie się tym przejmować.

- Znowu mi odmawiasz... Możesz podać powód? - Nie odrywając ode mnie wzroku, złapał za pukiel włosów walczącej z jego męskością, dziewczyny i zaczął pokazywać jej tor ruchu. No.. Wampirek się zniecierpliwił.. Powinna mu odgryźć to co trzymała w ustach. 

Własne myśli to świetne miejsce do wyrażania osobistej opinii. Tylko tam mogłam być w pełni szczera i odpowiedzieć sobie na jego pytanie. Jaki był powód odmowy? Nie powiem mu, że to wypełniająca mnie pustka, frustracja i żal, który występował z innych uczuć jakimi go darzyłam. Jeszcze mocniej wpływała na mnie świadomość, że on raczej tego nie odwzajemni i zawsze będę tylko jego "lalką". Ta konfrontacja z Dio przegoniła mój stabilny stan psychiczny wpędzając go w przygnębienie, czego mimo wszystko nie powinnam mu pokazywać.

- Po prostu... Nie mam ochoty. -

- Ostatnio ciągle. Dlaczego? -

Nie odpowiedziałam.

- Dlaczego? - Był zniecierpliwiony.

Na to również nie zareagowałam.

- Mam cię ukarać za nieposłuszeństwo? Chcę odpowiedzi. I wiesz, że tak czy siak ją dostanę. -
Nie ważne jak, ważne by osiągnąć cel. Cały Dio. Taki pierdolony sadystyczny dyktator, sami wiecie kto.

Westchnęłam. - Powiem ci, ale nie w tym miejscu i nie teraz kiedy... -
Kiedy rozkoszował się obiadem, albo obiad nim. Zależy jak na to spojrzeć.
Obydwoje czerpali z tego satysfakcję czekając zapewnie na krem de'la krem.

- Mhm... Czyli wybierasz karę. -
Ta, a on zbrodnię. I wtedy Fiodor Dostojewski piszę w zaświatach drugą część swojej książki.

- Nic nie wybieram. Chcę tylko przeprowadzić z tobą poważną rozmowę, tak jak to robią normalni ludzie w normalnych, formalnych warunkach. - uniosłam ręce w geście poddania się.

- Okej, przyjdę później do ciebie. Mam nadzieję, że to co proponujesz mnie usatysfakcjonuje. -

Zobaczymy. Jak mnie znowu zdenerwuje to już mi będzie wszystko jedno. Czasami naprawdę potrafił podnieść mi ciśnienie swoją nieustępliwością.

Wróciłam do pokoju bez książki, ale za to zahaczyłam o kuchnię zwijając butelkę wina. Mój ulubiony poprawiacz nastroju, wspaniałych zabierać czasu i nie wiem co bym jeszcze mogła o tym alkoholu powiedzieć, ale pewne jest, że jeśli nie znajdę innego środka rozweselającego to wpadnę w alkoholizm. Ale.. Może wtedy zaciągnę ze sobą Dio do AA?
On już dawno powinien tam trafić ze swoimi wszystkimi uzależnieniami

Co do pana kurwy Brando, no to faktycznie przyszedł do mnie tego samego dnia oczekując tej poważnej rozmowy, która poważną być nie mogła bo zlałam się w trupa, a z moich ust wydobywał się tylko jakiś bełkot.
"Oo panie .. to ty na mnjie-"

Pyk, rzyg, zgon
-------------------------------------
XDDDDDDDDDDD
jak mnie namowicie to bede kontynuowac

Bóg nas wszystkich pier*oli 2 || Dio Brando × Reader / JojosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz