3

262 24 10
                                    

Niesamowite. Ile cierpienia może wyrządzić najlepszy przyjaciel.
Ile cierpienia może zadać w późniejszym stadium wino.
Jednak patrząc na kolor.... Barwa zobowiązuje. Czerwone jak białka moich oczu, które dodatkowo były przyzdobione przez malutkie żyłki.
Przejrzałam się w lustrze na korytarzu. Wyglądałam jak zjarana.
Chyba płakałam. Nie pamiętam. Pewnie tak. Poza tym... wszystko, pomijając jeszcze włosy rozchodzące się we wszystkie strony świata, było na swoim miejscu.
Przetarłam oczy i asekurując się ręką o ścianę, powoli przemierzałam drogę do łazienki. Chciało mi się rzygać. Ale bardziej pić. I w sumie trochę się zaleczyć.
Ach... Bycie kobietą to ciężka przypadłość. Ciągła walka z wyborem spełnienia jednej z wielu zachcianek. Bo przecież nie można mieć wszystkiego.
I ani jednego dnia bez dźwięków rozpusty też nie.

"PCHAJ MOCNIEJ KURWA! DAJESZ!"

"SPIERDALAJ!"

Cudownie. Męska miłość w tym domu była doprawdy czuła...

Ta... Ironia. Moja egzystencja to chyba też wytwór ironii.

***

Od czasu mojej samotnej libacji z wytrawnym napojem procentowym nie tknęłam alkoholu. To już chyba jakieś.... Dwa dni. Sama nie wiem. Nie obchodzi mnie czas. Wystarczy mi wiedza o tym, że jest noc albo dzień.

I od tych dwóch dni nikt mnie nie obraził, nikt się krzywo nie spojrzał, ci co jeszcze się ostali w tym burdelu, i których minęłam na korytarzu zdawali się nie zwracać na mnie uwagi, wręcz traktowali jak powietrze. W pewnym sensie to przerażające ale.. nie musiałam nikogo unikać, albo to ja stałam się nikim dla innych.
Czyżby Dio obrał inną taktykę? Kazał mnie ignorować żebym poczuła się jeszcze bardziej osamotniona? Zauważył w końcu, że jego zagrywka nie robi na mnie wrażenia?

Jeżeli myślał, że wrócę do niego z podkulonym ogonem, to się mylił.
Albo ucieknę. Albo ze sobą skończę.
Albo ucieknę i ze sobą skończę.
Tak optymistycznie patrząc, to mam jakiś wybór, a tutaj naprawdę trudno o optymizm. Za to łatwo o stany lękowe i depresje...

Mariah pomimo problemu ze złapaniem oddechu, drżących rąk i osłabienia spowodowanego utratą krwi zdawała się nie mieć dość. Wtuliła się w umięśnione ciało wampira, który był obojętny na taką bliskość. I na pocałunki pozostawiane na torsie przez jej pełne usta, i dotyk, i pełne ekstazy spojrzenie.
Choć to nie zależne od niej, to koniec.
A jemu wciąż nie było dość.
Ale obiecał jej poświęcić trochę czasu, więc ucieczka z miejsca zdarzenia- znaczy zbliżenia, nie wchodziła w grę. Jeszcze.

- Mariah. -
- Tak, Lordzie Dio?- Zapytała przerywając swoje dotychczasowe zajęcie.
- Zakładam, że byłaś kiedyś w relacji miłosnej... -
- Zgadza się. - Wysapała zerkając na swojego kochanka z zainteresowaniem.
- Dlaczego to nie przetrwało?-
Jasnowłosa na chwilę zamilkła.
- Sama nie wiem.. Nie nadaję się do związków. Nie z nędznymi ludźmi. - Uśmiechnęła się i znowu przylegnęła do jego ciała.
Poza swoim wdziękiem i seksapilem nie miała nic więcej do zaoferowania.
Nie była zbyt dobrą rozmówczynią, jej odpowiedzi nierzadko były tępe i krótkie. Dlatego też Dio przebywając z nią starał się nie zaczynać rozmowy, unikał jej. Jednak tym razem.. Coś go podkusiło.

- Dlaczego ludzie kochają coś, co zadaje im ból? -

- Bo są popierdoleni. Nie rozumiem tego. To głupie, prawda?-
I znowu się do niego przykleiła jak pijawka.
A on tylko westchnął i dał jej się pieścić zostawiając kolejne pytania rodzące się w jego głowie, dla samego siebie.

Bóg nas wszystkich pier*oli 2 || Dio Brando × Reader / JojosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz