Byłam odurzona, spłakana w potęgę, przestraszona, posiniaczona na twarzy i obdarta w połowie z godności i ubrań, ale koniec końców... Nie doszło do najgorszego.
Dzięki niemu.
Dzięki potworowi z sercem.
Tak go chyba powinnam nazywać.
W końcu jakieś te serce musiał mieć. Może i czarne albo prawie skamieniałe, ale na pewno je miał.
I działało.Jedno jest pewne, bycie wykorzystanym przez człowieka, w którym widziało się nadzieję na lepsze jutro, to jeden z większych zawodów jakich można doświadczyć.
Łudziłam się, że D'arby ma szczere intencje w nawiązaniu ze mną jakiejś koleżeńskiej relacji. Ale w tym domu naprawdę nie było nikogo szczerego. Ten burdel był zbiorem przedstawicieli z gatunków najgorszych ludzkich szumowin.
W czym tkwiło moje zepsucie?
Jak to się stało, że skończyłam właśnie tutaj?
Dlaczego tego nie widzę?Dlaczego Bóg jest taki podły?
- Nie rycz już... - Mruknął Dio kiedy jego złote tęczówki przyglądały mi się z wysokości około metr dziewięćdziesiąt. - Powinnaś być mi wdzięczna, a jeszcze nie usłyszałem podziękowań. -
Niech się cieszy. Niech się cieszy, że zamknęłam mordę i nic nie mówiłam, bo bym mu tak podziękowała, że byłby zmuszony zebrać z podłogi swoje ego i pęknięte jajca zanim by wyszedł.
Ewentualnie to ja musiałabym zebrać z podłogi swoje jedynki...Udałam po prostu, że go nie słyszę. Byłam przecież zbyt zajęta nieuzasadnionym rykiem.
Przynajmniej tak to widział.- Przestań milczeć. Odpowiedz bo-
- Bo co? Bo mnie ukarzesz? zniszczysz? upokorzysz? - Odrzekłam cicho, ale przez to, że mój głos był tak negatywnie i wrogo brzmiący, dotarł do jego uszu.
- To wiesz co? Po prostu mnie zabij... - Podniosłam się na rękach i w końcu złapałam z nim kontakt wzrokowy. Żeby pokazać swoją pewność siebie, której wcale nie miałam. Ale udawać można. Czasem trzeba. Na przykład teraz...Nagle jego twarz przybrała niecny wyraz. Nawet lekki, ale złowieszczy usmiech. - Musisz mnie bardzo kochać, skoro chcesz zginąć z mojej ręki.
Jeśli chcesz by twoje tajemnice były nadal twoje, to następnym razem porządniej się upij.-Zacisnęłam dłonie na prześcieradle.
- Nienawidzę cię. -- Nienawiść to też forma miłości.-
Okej. Zniszczył mnie.
* * *
Chciałabym skierować ten list, o ile tę pogniecioną kartkę mogę nazwać listem, do konkretnej osoby, ale prawda jest taka, że nie ma sensu tego robić bo i tak nikt tych moich wypocin nie przeczyta. Jak tylko skończę je zapisywać, będą zżerane przez ogień.
Mam nadzieję, że chociaż on zachowa moje tajemnice dla siebie. Teraz i po mojej śmierci.
Umrę na własne życzenie i na własnych warunkach. Najpiękniej jak tylko mogę to zrobić, choć piękno w tym przypadku będzie równoznaczne z cierpieniem. Mam nadzieję, że długo nie potrwa. Nie chcę skończyć jak Werter.*
[*Werter jest tytułowym bohaterem "Cierpień młodego Wertera". Popełnił samobójstwo ale źle strzelił sobie w głowę i wykrwawiał się przez kilka godzin.]
Żegnaj życie. Ty też jesteś skurwysynem.
~
Szkoda mówić o trudach, z którymi musiałam się uporać by dostać się na dach. Mimo wszystko opłacało się.
Nocne niebo było tego warte.
Ciemne, gwiaździste i bezchmurne.
Idealne warunki by pierdolnąć głową o beton.
Długo się nie zastanawiałam. Bardziej niż skoku, bałam się że zwątpie.
Stanęłam tyłem do krawędzi budynku, który przez miesiąc był moim domem. Rozłożyłam ręce i ostatni raz spojrzałam na nocny pejzaż. A potem...Nie no kurwa.
Nie zdążyłam się cofnąć. A już mnie wciągano z powrotem.
- Podobno samobójcy do nieba nie idą. Śpieszno ci do piekła? -
Przyciągnął mnie do siebie, trzymając jednak na dystans. Następnie wyciągnął rękę i złapał mnie za szyję.
- Nie pozwoliłem ci umierać. -- Sama o tym zdecydowałam. -
- Nie rozumiem...-
Przygryzłam mocno wargę.
- Ja też. Ale już nie chcę rozumieć. Chcę skończyć... - Ze sobą. I z uczuciem do niego. - Pozwól mi odejść. Proszę...- Jakbym pozwolił, to straciłbym szansę na uzyskanie odpowiedzi na moje pytania....-
Czy miałam jakąś szansę z dwumetrowym facetem bardziej napakowanym niż pudzian, w dodatku wampirem?
Oczywiście, że nie.Tak więc... Tak więc trzymając mnie za rękę, prowadził do zejścia z dachu tym samym krzyżując plany o pożegnaniu się z życiem.
Nie rozpaczałam. Było mi już obojętne co ze mną będzie.Na korytarzach było coraz mniej świec będących jedynym źródłem światła w tym domu, bowiem ich liczba spadała wraz z liczebnością "mieszkańców" tego domu.
Toteż momentami droga była spowita całkowitą ciemnością. I gdyby nie moja eskorta to szła bym przy ścianie żeby się nie wywalić i nie pocałować płytek, które raczej nie pamiętały kiedy ostatnio ktokolwiek potraktował je choćby miotłą.- Więc zabijesz mnie jak już się czegoś tam ode mnie dowiesz, tak?
Miejmy to z głowy. Jeśli chodzi o powód, dla którego się w tobie zakochałam to nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia. Unikam cię bo nie mogę patrzeć jak co chwila pierdolisz się z innymi. Krew mnie zalewa.
No i skoro nie jestem wystarczająca to nie chcę mi się robić za jedną z twoich podrzędnych dziwek.
To wszystko co chciałeś wiedzieć? Daj mi spokój. -- Bardziej się zastanawiam nad tym, czemu się mnie nie boisz... Wszyscy odnoszą się do mnie z szacunkiem, a ty jak taki mały pies szczekasz najgłośniej jak tylko potrafisz zapewne nie wiedząc jak śmiesznie to wygląda, ale masz satysfakcję z buntu.-
- Czy ty właśnie porównałeś mnie do yorka? -
- Yorki nawet na to nie zasługują.. Ale cziłały owszem. -
- Mhm... A ty jesteś jak żółty pies. -
- To znaczy?-
- To znaczy, że jesteś bardzo zacofany wampirku. -
Jak ja lubię się z nim droczyć.- Zanim coś powiesz, to przemyśl czy to będzie dla ciebie korzystne. - Nabrał poważności i nakazał mi odpowiedzieć na swoje pytanie.
- Nie wiem... -
- Nie zadowala mnie ta odpowiedź. - I zostawił ten temat. Bo postanowił sobie, że sam się dowie.
Przy drzwiach do jego pokoju czy chuj wie jak to powinnam nazywać, paliła się jedna świeca. Chciałam ją zabrać, ale nie zdążyłam bo mosiężne drzwi się otworzyły, a Dio wciągnął mnie za sobą do środka...
A tam było jeszcze ciemniej i oczy były bezużyteczne więc całe siły skupiłam na słuchu.
Blondyn mnie puścił. Przez to, że przy ruchu w ogóle nie wydawał dźwięku nie mogłam ustalić, w którą stronę poszedł.Ale zaraz ...
Brzdęk czegoś ciężkiego. Metalu?
Czy to łańcuchy?- Nie wiem co chcesz zrobić, ale na to się nie umawialiśmy! -
Serce mi przyspieszyło. - Co chcesz zrobić?! -- Banalne pytanie. Związać cię. -
___________________________
widzowie pozdrawiam humanow którzy przerabiali wertera i wszystkim czyrelnikom przesylam buziaczki
a teraz pora cos zjesc
![](https://img.wattpad.com/cover/253405131-288-k85692.jpg)
CZYTASZ
Bóg nas wszystkich pier*oli 2 || Dio Brando × Reader / Jojos
FanfictionDruga część twoich przygód z sadystycznym wampirem w Egipcie. chyba mnie pojebalo ale projekt lezy od pół roku w poxzekalni i pora opublikowac