Rozdział 6: Nie tego się spodziewałam

301 25 0
                                    

W czasie naszej wspólnej jazdy na posterunek towarzyszyła nam głucha cisza. Tak właściwie o czym miałybyśmy rozmawiać? Żadna z nas nie była gotowa na widok, który ujrzałyśmy w telewizji.
Westchnęłam cicho i zacisnęłam ręce na kierownicy widząc formujący się przed nami korek. Wcisnęłam hamulec gwałtowniej niż zamierzałam sprawiając, że Ally poleciała do przodu. Blondynka z piskiem złapała się deski rozdzielczej i spojrzała na mnie z wyrzutem w oczach.
- Jedź ostrożniej Jauregui o ile chcesz dojechać w jednym kawałku.
Parsknęłam na jej groźbę i oparłam się łokciem o oparcie na drzwiach od samochodu.
Miasto jak zwykle o tej porze dnia było zatłoczone. Gęsty tłum ludzi przedzierał się przez ciasne uliczki, a zniecierpliwieni kierowcy trąbili co chwilę tak jakby miało to zmniejszyć niekończący się korek uliczny. Zamiast tego zwiększali irytację moją jak i całej reszty, która ze stoickim i zadziwiającym spokojem czekała na możliwość przejazdu.
- Już tyle razy Ci powtarzałam Ally. Zakładaj te pieprzone pasy bezpieczeństwa. - odparłam w dalszym ciągu obserwując widok za szybą. - Nie poczułabyś hamowania gdybyś miała je na sobie. - dokończyłam próbując za wszelką cenę ukryć moje zdenerwowanie całą tą chorą sytuacją. Jakim cudem dałam się wpakować w coś takiego? Nie mam pojęcia.
Słońce, które przypominało już bardziej małą pomarańczową piłeczkę, zaczęło chować się za horyzontem. Obserwowałam jak jego ostatnie promyki znikają by ustąpić miejsca nocy.
Postukiwałam palcami nerwowo w kierownicę i poprawiłam się na fotelu.
- W tym tempie Camilę wypuszczą z posterunku zanim tam dojedziemy. - skwitowała Ally krzyżując ramiona i zatapiając się jeszcze bardziej w fotelu pasażera.
- Może tak będzie lepiej. - oznajmiłam odchylając głowę do tyłu.
- Żartujesz sobie, prawda? - Ally spojrzała na mnie z niedowierzaniem.- Gdybyśmy to my były w takiej sytuacji Camila przyjechałaby po nas bez wahania.
Zacisnęłam usta formując z nich cienką linię żeby znów nie wybuchnąć i nie powiedzieć zbyt dużo. Spojrzałam przed siebie z niemałym zdumieniem zauważając, że auta stojące przed nami zaczęły jechać powoli do przodu. Alison zakłaskała w dłonie i z podekscytowaniem małego dziecka wskazała na z wolna opróżniającą się drogę.
Pozostawiłam jej ostatnie słowa bez komentarza i puściłam sprzęgło ruszając z miejsca.

                               •••
Z narastającymi nerwami wjechałyśmy na pusty parking komendy policji. Nie wiedziałam nawet w jakim stanie mogę zastać brunetkę ani co tak właściwie jej powiedzieć. Po cichu miałam nadzieję, że zostałam wykorzystana tylko i wyłącznie w roli kierowcy i że nawet nie będę musiała się odzywać. Ally ścisnęła moje ramię i wysiadła z auta. Policzyłam do trzech i po chwili zrobiłam to samo. Stanęłyśmy przed ogromnym kremowym budynkiem z czerwonymi dachówkami. Po prawej stronie na ścianie niebieskimi literami widniał wielki napis "POLICJA". Cały obszar włącznie z parkingiem był ogrodzony stalową siatką. Trzeba było im przyznać, że dobrze wiedzieli jak odstraszyć od siebie ludzi. Pierwsze wrażenie nie zachęcało do wejścia. Przełknęłam ślinę otwierając drzwi i przepuszczając w nich Ally, a następnie sama weszłam do środka. Wnętrze komisariatu również nie było zbyt przytulne. Wyblakłe zielone ściany były popękane i wręcz błagały o odnowienie, a żółta podłoga kleiła się w niektórych miejscach.
- W czym mogę pomóc? - spytała nas oschle rudowłosa policjantka zza biurka recepcji. Spojrzałam w jej kierunku obrzydzona widokiem, który przed chwilą zobaczyłam i otworzyłam oczy ze zdumienia. Jej wygląd kompletnie nie pasował do jej usposobienia. Była zdecydowanie młodsza od nas. Wyglądała jak porcelanowa lalka. Miała bladą cerę usianą piegami i ciemnoniebieskie oczy. Największą uwagę przyciągały jej usta, które były wysmarowane bordową szminką. Siedziała nonszalancko na krześle patrząc się na mnie zdecydowanie zbyt długo. Po chwili ciszy Ally zaczęła jej tłumaczyć powód naszego przyjazdu, a ja szybko odwróciłam głowę poprawiając nerwowo włosy i ponownie rozglądając się po posterunku. Na całe szczęście nie było w nim wielu osób. W większości, jak można było przewidzieć, krzątali się tu tylko policjanci ubrani w mundury. Co jakiś czas ktoś z cywili zaczepiał ich na korytarzu.
-... muszą iść Panie w lewo, drugie drzwi po prawej. - podsumowała dziewczyna z recepcji wyraźnie znudzona rozmową zerknęła ostatni raz w moim kierunku i przeniosła swój wzrok na ekran laptopa.
- Dziękujemy. - odparła uprzejmie Ally uśmiechając się grzecznie i pociągnęła mnie za sobą.
- Co za nie wychowana smarkula. - wycedziła przez zęby, gdy już byłyśmy trochę dalej. Zaśmiałam się cicho i przytaknęłam jej.
Gdy w końcu dotarłyśmy na miejsce i stanęłyśmy przed drewnianymi drzwiami izby wytrzeźwień wzięłam dwa głębsze wdechy. Ally zerknęła na mnie i złapała mnie za rękę próbując dodać mi w ten sposób otuchy. Powoli nacisnęła klamkę i weszłyśmy do środka.
Salka nie była duża. Wyglądała trochę jak świetlica szkolna z tą różnicą, że zamiast ławek była pusta przesteń. Przy każdej ścianie stało parę plastikowych krzesełek. Na jednym z nich siedziała nieźle nawalona Camila. Gdy weszłysmy trzymała się za głowę i śmiała się cholera wie z czego. Gdy usłyszała trzask klamki podniosła głowę i rozszerzyła oczy widząc nas.
- Camila jak dobrze cię.. - Ally nie było dane dokończyć bo ku jej zdziwieniu brunetka podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję przewracając nas obie. Spojrzała na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami i zaciskając ręce na mojej koszulce szepnęła jedno zdanie.
- Wiedziałam, że po mnie przyjedziesz.

My dead best friend's girlfriend || CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz