Te niejasne uczucie znowu go nawiedziło, czuł je w jego piersi, ciężkie, niebezpieczne, ale też ciepłe. Nigdy nie miał tego uczucia bezpieczeństwa, dlatego tak bardzo chciał się mu poddać. Nie mógł, musiał trzymać się od tego z daleka.
Jego rozmyślania przerwał, krzyk... Krzyk?
Ktoś krzyczał?
Harry podniósł się z zimnych, szarych cegieł i spojrzał powoli w kierunku dźwięku. Czemu nagle był taki ociężały? Potrząsnął głową, chciał pomóc tej osobie... Prawda? Zrobił krok do przodu, następny i kolejny. Dał się ponieść, co go prowadziło? Nie wiedział. Ale czy to było teraz ważne? Pewnie tak, jednak pozwolił temu pytani odpłynąć i zniknąć.
Straszne... Nie, to źle słowo. Przerażające, ohydne, nieludzkie - tak by ten obraz opisał. Małe dzieci, które ledwo miały trzynaście lat..
Krew...
Krew?
Co...
Pomoc, nie to on musi im pomóc.
- Harry, spójrz na mnie. Proszę.
Głos, kto to był?
- Oddychaj ze mną, powoli...
Ciepła dłoń złapała go, zaczęła wyciągać go z tej wody.
Wody?
Nie... Wcale się nie topił. Hogwart, był w szkole, prawda?
- Świetnie ci idzie. Wszystko będzie dobrze.
Spojrzał się w stronę głosu... Kto to był? Widział tylko sylwetkę, tak jakby był daleko od tej osoby.
Westchnął cicho, zamknął oczy, a potem je otworzył.
Co?
Jak?
- Byłeś w szoku, nie mogłem do ciebie dotrzeć - Wytłumaczył Czarny Pan - Nie dziwię ci się, po tym, co zobaczyłeś.
- Miałem wrażenie, że się topie.
- Wygląda na to, że naprawdę bardzo cię to przeraziło, wyłączyłeś się i zacząłeś mieć problemy z oddychaniem.
- Chciałem pomóc, ale musiałem ze sobą walczyć, aby tam dotrzeć - Wyszeptał cicho, teraz pamiętał.
- Nie wiem co mogę zrobić aby ci pomóc - Wyznał Riddle, przyklęknął koło Harry'ego i złapał go delikatnie za dłoń.
Z tych dzieci prawie nic nie zostało, niektórym brakowało nóg, niektórym ramion... Jakby zostały odgryzione. W oczach pojawiły mu się łzy.Krew, wszędzie była krew. A gdy spojrzał w dół to patrzyły się na niego te przerażone, martwe niebieskie oczy. Nie zauważył nawet, że się trzęsie. Jedynie nagłe ciepło spowodowało, że przestał na chwilę drżeć. Spojrzał na starszego mężczyznę, czuł się zdesperowany, roztrzęsiony, przerażony i winny.
Nawet się nie zawahał, złapał go za szyje i przytulił się do niego mocno.
- Przepraszam - Wyszeptał, walcząc z łzami.
- Nie, to nie twoja wina - Zapewnił go mężczyzna, złapał go za ramiona, postawił na nogi i zaprowadził go w inny korytarz - Zostań tutaj, nie będzie mnie tylko chwilę, chciałbym zobaczyć co się tam działo, dobrze?
- Idź, nie chcę cię tu trzymać, każda chwila jest tu ważna - Mruknął chłopak i potarł dłońmi swoje ramiona.
Patrzył jak Czarny Pan odszedł, nie podobało mu się to. Coś w tym obrazie go przerażało, ale co? Mężczyzna nie był zobowiązany do niczego, mógł odchodzić, kiedy chciał. To nie tak, że Harry chciał go zatrzymać przy sobie, nie... Po prostu nigdy nikt się w taki sposób o niego nie martwił... A przynajmniej tak sobie wmawiał.
YOU ARE READING
Przeznaczony
Fiksi PenggemarHarry Potter - Zbawiciel Czarodziejskiego Świata, chłopiec który widzi stworzenia tak przerażające, że nawet zgubione duszę ich unikają. Ale Harry nie może ich unikać, dopóki są na tym świecie są też obok niego. Harry nie uwierzył kiedy znalazł myś...