Obudziłem się na kanapie. Spojrzałem na siebie. Wciąż miałem na sobie ciemne spodnie i koszulę z wczorajszego dnia.
To wszystko prawda. Kolejny dzień bez niej i kolejny dzień tej beznadziejnej sytuacji.
Podniosłem się i ruszyłem do łazienki, aby wziąć prysznic.
Stałem w kabinie prysznicowej, opierając o nią czoło.
Krople wody spływały po moim nagim ciele.
Woda była gorąca i lekko parzyła moje ciało, jednak nie zwracałem na to uwagi. Nie czułem bólu. Czułem jedynie pustkę, która ogarnia cały mój rozum i ciało.
Tęskniłem za nią. Tęskniłem za nią cholernie i mogłem tego uczucia się pozbyć. Nie chciałem.
Wyszedłem w końcu spod prysznica i zawinąłem ręcznik na swoich biodrach, po czym usiadłem na łóżku.
Spojrzałem na stolik nocny, na którym leżało czarne, aksamitne pudełeczko z kokardą. Wziąłem je do ręki i pokręciłem głową, po czym otwarłem je i chwyciłem w dwa palce złoty, maleńki pierścionek. Oglądałem go z każdej strony.
Wybrałem go dla ciebie, razem z naszym synem.
Kiedy tak długo nie wracałaś, zmartwiłem się i pojechałem na uczelnie. Wszedłem do środka i zobaczyłem jak jakiś mężczyzna przytula cię mocno, a ty odwzajemniają jego uścisk. Reszta wydarzeń to urywki. Jakbym miał klapkę w pamięci, która odblokowuje tylko te momenty, które chcę pamiętać.
Ścisnąłem pierścionek w swojej ręce i pozwoliłem, aby łzy, które na same wspomnienia, spłynęły wolno po moich policzkach.
Tak wiele chciałem ci dać. Nadal chcę. Zrobię absolutnie wszystko.Wstałem z łóżka, zostawiajac na nim pierścionek i pudełeczko, po czym ruszyłem do garderoby i ubrałem się w szary dres i białą koszulkę.
Zszedłem na dół i otworzyłem lodówkę. Głód dawał się we znaki, mój brzuch wydawał dziwne odgłosy.
Przeglądałem jej zawartość, a raczej wybrakowanie.
Przy niej wszystko było pełne.
Brzuch, dom, a przede wszystkim moje serce. Tylko tego potrzebowałem. Mógłbym nie pić, nie jeść, a nawet nie oddychać, ważne było dla mnie tylko to, że oni są obok mnie.Nie będę tak stał jak idiota. Zrobię zakupy i pojadę do niej, ugotuje jej obiad i porozmawiam z nią.
Wyszedłem z kuchni i udałem się do korytarza. Wziąłem kluczyki i spojrzałem na siebie do lustra.
Moje ręce drżały ze stresu, mimo że jeszcze nawet nie wyjechałem.
Dasz radę, chłopie.
Kiedy chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi, moim oczom ukazała się Thylane z Leonem na rękach.
-Mogę wejść?- zapytała nieśmiało.
Moje serce zadrżało na jej widok. Jedna noc wystarczyła, żebym zatęsknił za nimi jak oszalały.
-Oczywiście.- oznajmiłem, wpuszczając ją do środka.
-Wychodziłeś gdzieś?- spojrzała na mnie podejrzliwie.- Można było się spodziewać, skoro wilk znów na wolności.- powiedziała idąc po schodach do pokoiku Leona. Wyszedłem za nią wyraźnie zdenerwowany jej słowami.
Uspokój się.
Thylane ułożyła Leona w kołysce, po czym zaczęła wyjmować resztę jego rzeczy z szafek.
-Dlaczego mi to robisz...- zapytałem posępnie, zbliżając się do niej.
-Ty nam to zrobiłeś.- odparła cicho, po czym westchnęła.- Jesteś teraz wolnym człowiekiem, nie musisz się już nami przejmować.- spuściła głowę i oparła się o szafkę.
Zamknąłem oczy i odtwarzałam w głowie to, co powiedziała, licząc na to, że się przesłyszałem.
-Powiedziałaś, że potrzebujesz przestrzeni, nie że mnie zostawiasz.- wyszeptałem.
-Kłamałam.- oznajmiła oschle.- Kłamałam tak samo jak ty, w momencie kiedy powiedziałeś, że się nami zaopiekujesz. Kłamałam z taką samą premedytacją, jak ty, kilka tygodni temu, kiedy powiedziałeś, że nigdy mnie nie skrzywdzisz!- podniosła ton.
-Nigdy cię nie okłamałem.- powiedziałem dosadnie, a ona zmarszczyła brwi, po czym wyszła z pokoju, a ja podążyłem za nią, w stronę biblioteki.
-Słyszysz!?- krzyknąłem.- Po ostatnim razie, kiedy cię straciłem, przysiągłem sobie, że nigdy cię nie okłamię! Nawet przy najmniejszej błahostce! Tak wiele dla mnie znaczysz! Tak bardzo cię kocham, że wyrzekłem się absolutnie mojego dawnego życia!- dodałem, chwytając ją za rękę.
-To jak wytłumaczysz tą sytuację między nami?!-wrzasnęła, wyrywając swoją dłoń, z mojego delikatnego uścisku.- Jak mi wytłumaczysz to, co mi zrobiłeś?!- wrzasnęła, a z jej oczy płynęły łzy.- Nie wymagałam wiele, Reece!- dodała, po czym osunęła się na ziemię.
Uklęknąłem przy niej i spojrzałem, jak moja ukochana z mojej winy zalewa się łzami. Ten widok mnie złamał. Serce kłuło mnie jak diabli.
Byłem idiotą, myśląc, że po czymś takim, będzie w stanie do mnie wrócić. Spuściłem głowę w dół, nie mogąc dłużej oglądać jej w takim stanie.
-Masz rację.- wyszeptałem, a do moich oczy naszły łzy.-Masz rację, wszystko zepsułem.- dodałem, a mój głos trząsł się, na to co miałem zaraz powiedzieć.
Thylane spojrzała na mnie, wycierając dłonią policzki.
-Jesteś wolna.- powiedziałem, podnosząc ją za ręce z podłogi.
Spojrzała na mnie, a w jej oczach zagościł jeszcze większy smutek. Spuściłem wzrok i westchnąłem głęboko.
-Reece...- podeszła do mnie bliżej, jednak ja cofnąłem się do tyłu i spojrzałem na nią z oczami pełnymi łez.
-Jestem potworem.-westchnąłem cicho.- Nie zasługuje ani na ciebie, ani na naszego syna.- dodałem trzęsącym się głosem.- Zostawiam ci ten dom.-zbliżyłem się do niej i złożyłem pocałunek na jej pięknych malinowych ustach.
Thylane patrzyła na mnie, nie rozumiejąc tego co się dzieje.
-Żegnaj.- odparłem, po czym odwróciłem się i zacząłem iść w stronę schodów. Nie oglądałem się za siebie, nie pożegnałem się z synem. Chciałem zniknąć i nigdy nie wrócić. Nie zasługiwałem na szczęście. Jestem potworem, prawdziwą bestią, która niszczy wszystko co piękne.
-Reece!- słyszałem jej krzyk za sobą, jednak wyszedłem z domu, zamykając drzwi i zostawiajac ją za sobą. Wsiadłem do czarnego Ferrari i odpaliłem silnik.
-Reece, zostań!- słyszałem jej krzyk, przerywany szlochem.
Biegła za mną, próbowała mnie dogonić, jednak nawet gdyby to zrobiła, nie zostałbym.
Nie mogłem jej tego zrobić. Nie mogłem z nią być, zabiegać o nią. Za bardzo ją skrzywdziłem, a codzienny jej widok, przypominałby mi tylko o tym, jak okropnym człowiekiem jestem.
Odjechałem z piskami opon. Mknąłem przed siebie, płacząc i bijąc o kierownice auta.
To tyle Reece. Zniszczyłeś wszystko. Sam zgotowałeś sobie to piekło i teraz będziesz za to płacić.
CZYTASZ
My Professor
Roman d'amourKontynuacja „Mr.Professor" „Kiedy tylko zamknęłam oczy, widziałam jego twarz. Reece był pierwszym mężczyzną, którego szczerze pokochałam. Dalej go kocham, jednak ta miłość jest niczym, w porównaniu do cierpienia, jakie mi zadał. Podeszłam do okna...