I

124 11 2
                                    

— Szlamy siedzą same, haha!

Zamknęłam oczy podirytowana, biorąc przy okazji głęboki wdech. Oto przedstawiam państwu kolejną dogryzkę ze strony Pansy, na którą w żadnym razie nie miałam zamiaru odpowiadać. 

— Oj Pansy, rozumiem, że mogłaś być niekochana w dzieciństwie, ale to jeszcze nie powód, aby dręczyć młodszych.

Znikąd pojawiło się obok mnie dwóch chłopaków, a na twarzy mojej dręczycielki zakwitł grymas urazy.

— Jeszcze sobie pogadamy, młoda. — Uśmiechnęła się szyderczo. Wzrok tej szmaty przyprawiał mnie o nerwicę.

— Dzięki. — Odwróciłam się do rycerzy, niestety bez lśniących zbroi ani białych koni. Zamiast tego mieli na sobie szaty naszego domu.

— Nie masz za co. To ten, jestem Ron. —  Rudy chłopak przedstawił mi się z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy. — A ten tu obok mnie to Harry.

Ledwo co przedstawiony chłopak kiwnął głową na wzmiankę o sobie. Oboje usiedli obok mnie, jak gdyby nigdy nic.

— Harry? W sensie, Potter, tak? O rany! — Z podekscytowania prawie zrzuciłam kubek z piciem, jednak nie za bardzo się tym przejęłam. Na chwilę obecną nie mogłam uwierzyć, że moja skromna osoba siedzi właśnie obok kogoś tak bardzo znanego, ponadto utalentowanego! Nie znałam osoby, która nie słyszałaby o Harrym. 

— Jak to się stało, że nigdy wcześniej cię nie spotkaliśmy? Przecież jesteśmy w jednym domu. — Rzucił Ronald, jednocześnie sięgając ręką po czekoladową żabę leżącą smutnie na stole.

— W mojej sytuacji rzucanie się w oczy nie byłoby zbyt rozsądnym posunięciem, nie uważasz? — Powiedziałam smutno, wbijając wzrok w jakiś punkt na stole.

— Hmm? Niby dlaczego?

— Mam brudną krew. Już teraz wystarczająco dużo Ślizgonów nie daje mi spokoju. Zwyczajnie łatwiej jest mi wychodzić wcześniej z lekcji i siedzieć w mniej zatłoczonych miejscach. Po prostu... Ci gorsi muszą trzymać się z boku. — Gdy wymówiłam to na głos, trafiło to do mnie jakoś mocniej. Byłam przekonana, że wszystko co powiedziałam to zwyczajnie prawda. Bolesna, ale niezmiennie prawda.

— Ej! Nie mów tak o sobie. Nikt nie zasługuje na miano gorszego.

— Nam w żaden sposób nie przeszkadza to, kim jesteś. Przecież masa osób w tej szkole jest z rodziny mugoli.

Zrobiło mi się miło na ich słowa, nie byłam jednak pewna, czy aby rzeczywiście udało im się mnie w pełni pocieszyć. 

— Chłopaki, wszędzie was szuka-- — podeszła do nad bardzo ładna dziewczyna z puszącymi się włosami. — Emm, kto to?

Harry i Ron spojrzeli po sobie nieco speszeni.

— Chyba zapomnieliśmy spytać się o twoje imię — odwrócił się do mnie zakłopotany Harry.

— Jestem Ann. — Przedstawiłam się cicho, nie przyzwyczajona do podobnych sytuacji.

— Miło mi, ja jestem Hermiona Granger. Wydaje mi się, że nie widziałam Cię na żadnych zajęciach.

— Jest rok młodsza.

Dziewczyna uśmiechnęła się krótko po czym od razu zwróciła się do swoich przyjaciół. 

— Chłopaki muszę wam coś powiedzieć... Na osobności. Szybko!

Zaraz po jej słowach Weasley i Potter prędko się pożegnali i odbiegli, nawet się nie obracając. W sumie nie wiem, czego mogłam się spodziewać. Pewnie zagadali do mnie jedynie z litości. Jak każdy...

Opuszczona WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz