III

57 6 4
                                    

Obudziłam się z niespotykanym u mnie dobrym humorem. Całą noc marzłam tylko o Blaisie, nie mogąc doczekać się dzisiejszego spotkania. Nigdy wcześniej nikt mnie nigdzie nie zapraszał. Chyba, że liczymy ojców wołających mnie na obiad. Pospiesznie wstałam i przez mój niski poziom żelaza zakręciło mi się w głowie. Jednak, nie zepsuło mi to humoru.

— A Ty co taka wesoła?— Zapytała mnie Ginny z podejrzliwym uśmiechem i szczoteczką w buzi.

— Mi? Skąd!— Początkowo nie chciałam się przyznać do umówienia się z Zabinim. Widziałam, że od dłuższego czasu próbuje zagadać do Harrego, ale średnio jej to wychodziło. Nie chciałam jej dołować.

— Yhm... Mów co się dzieje.— Naciskała.

— Zabrzmi to trochę dziwnie i nieprawdopodobnie ale...

— Ale?

— Blaise zaprosił mnie na spotkanie... i... i to chyba randka!!!— Ostatnie słowa powiedziałam nieco głośniej. Niestety, mój entuzjazm przygasił grymas na twarzy dziewczyny. Nie spodobało mi się to.

— Co.? Chyba się przesłyszałam?! Blaise Zabini?!— Mówiła jakby z oburzeniem.

— Niesamowite prawda?

— Tak. To znaczy. Nie!— Jąkała się a ja nie miałam pojęcia o co może jej chodzić. Nie może po prostu cieszyć się ze mną?!

— Nie rozumiem...

— Blaise jest Ślizgonem. Oni nie umawiają się z osobami z rodziny mugoli.

— Tak, ale on jest...

— Inny?— Przerwała mi.— Weź nawet nie żartuj. Jest taki sam jak reszta.— Parsknęła pod nosem.

— Jesteś zwyczajnie zazdrosna, bo Harry nawet na Ciebie nie spojrzy!— W złości wykrzyknęłam kilka nieprzyjemnych słów, które niestety były prawdą, nieprzyjemną prawdą. Czułam, że zaszło to za daleko, ale nie potrafiłam zejść z tonu.

— Zaczynasz przesadzać Black!— Wiedziałam to.

— Ja?! Myślałam, że się przyjaźnimy i że będziesz mnie wspierać suko!— Wyszłam na lekcje trzaskając drzwiami.

Faktycznie. Z moich ust padły zbyt mocne słowa, ale Ginny sama się o nie prosiła. Sama jest nieszczęśliwa i próbuje odebrać to szczęście także mi. Do dupy z takimi przyjaciółkami!

Miałam lekkie wątpliwości co do spotkania, bo nie znałam Blaisa. Może powinnam posłuchać się Ginny i nie robić z siebie idiotki? Z jednej strony ufałam jej, ona zawsze chciała dla mnie dobrze, ale chęć pokazania jej, że to JA mam racje była zbyt silna...

Zajęcia minęły mi bardzo szybko, cały dzień spędziłam na odwracaniu wzroku od Ginny i nawet nie zauważyłam kiedy musiałam iść i odbyć karę. W myślach modliłam się, aby nie spotkać tam tego białowłosego chuja.
Weszłam do klasy i stanęłam przy drewnianych ławce.

— Spóźniłaś się.— Nauczyciel trzymał w ręku butelkę, którą przekręcał, tak, że płyn osadzał się na ściankach naczynia.

— Przepraszam, już biorę się do pracy.— Odłożyłam skórzaną torbę na stole.— Co mam zrobić?

— Pomyślmy... — zastanowił się.— Poukładacie eliksiry. Alfabetycznie.— Podniósł jeden kącik ust.

— Poukładacie? Draco znowu przyjdzie? Panie profesorze ja...— Nie zdążyłam dokończyć, ale na prawdę nie chciałam spędzać z tym gnojem choćby minuty. Zupełnie wystarczało mi oglądanie go na korytarzach i w Wielkiej Sali.

Opuszczona WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz