Rozdział XVII | Będę walczyć za sny, które Tobie odebrałem będąc głupcem

1.7K 145 43
                                    

Świt nie wschodził, bo słońce nie miało okazji przebić się przez chmury, które zawisły nad Ciemnymi Piaskami. Annyę przebudził hałas, zerwała się przestraszona, że ktoś próbuje się do nich dostać i zaraz będzie wbiegał na salę. Jednak to nie walka z zamkiem była przyczyną hałasu, a drobny Omega, który ocknął się i próbował wykrztusić z siebie resztki narkotyku.

Pluł krwią, a jego ciałem wstrząsały konwulsje. An podniosła się i od razu stanęła przy chłopaku. Objęła Leona i pomogła mu powstrzymać odruch wymiotny, który i tak nic nie spowoduje, bo Omega nie ma czym się wyrzygać.

Wciąż drżał i odskakiwał, gdy ta dotykała jego nagiej skóry. Tak reagował na dotyk i nie ma się co dziwić. An była i tak pod wrażeniem, że nie panikuje, gdy ktokolwiek próbuje chociażby się do niego zbliżyć.

W tym czasie obudził się również Patrick, który przysnął oparty o ścianę, do której przez parę dni była przykuta Beta. Spojrzał na swojego brata, a gdy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały, młodszy odwrócił wzrok. Patrick nawet nie był zaskoczony, tego się właśnie spodziewał.

An postanowiła spróbować napoić i nakarmić Leona. Jedzenie czekało, może nie było już takie ciepłe jak wcześniej, ale to wciąż było jedzenie, którego ta dwójka zamknięta pod ziemią od dłuższego czasu nie widziała.

Z początku było trudno, bo Omega nie mógł się przełamać. Żaden nawet najdrobniejszy prowiant nie chciał przejść mu przez gardło, ale mijały kolejne minuty, a Annya wymyślała to różniejsze sposoby, by jakoś dostarczyć energię do ciała Leona. Ostatecznie po godzinnych próbach, staraniach i walkach z samym sobą, chłopak przełknął jeden treściwy posiłek. Niewielki, ale najważniejsze, że odżywczy. To był pierwszy sukces, który An mogła sobie dopisać. Nie było to najprostsze, ale ona jak i Leon bardzo chcieli to osiągnąć. Młody czuł głód, więc był chętny, ale jego żołądek mu odmawiał, jednak pomimo wszystko walczył. Do samego końca.

Annya również się posiliła, a resztę która została, podsunęła Alfie pod nos. On także nic nie jadł, może nie tyle czasu ile ona, ale gdy był z nią całą noc, to nie ruszył nawet kęsa. Skorzystał z jej dobroci, bo kto by odmówił?

Rodzeństwo w dalszym ciągu ze sobą nie zamieniło ani jednego słowa, a wzrok lądował na bracie jedynie przez przypadek albo przez ułamek sekundy. An w to nie ingerowała, ta sprawa jej nie dotyczyła, ich rzeczy muszą wyjaśnić i omówić między sobą. Jutro, pojutrze, za miesiąc, a może za rok, nie ważne kiedy, ale wtedy będzie odpowiedni czas, a oni będą o tym wiedzieć.

Ciszę pomiędzy trzema wilkołakami przerwał świst wiatru, który znów dostawał się do środka przez szczeliny w oknach. Blondynka podniosła wzrok i ujrzała przez szybę jak płaty śniegu spadają z nieba. Otworzyła szerzej oczy i tym samym zwróciła na siebie uwagę dwójki braci. Ich spojrzenia także poleciały w tamtym kierunku, a Leon z ich dwóch wyglądał na naprawdę zaskoczonego. Nic dziwnego, przez te wszystkie proszki, zielska i inne gówna, pewnie nawet nie kojarzył jaka jest pora roku, co się teraz dzieje w watasze.

— Śnieżyca przybyła — mruknęła Beta i oparła dłonie o swoje policzki. Zaczęła się zastanawiać gdzie jest Eris, czy widzi ten śnieg, a może śnieżyca już wcześniej do niego dotarła.

Bardzo chciała już znaleźć syna. Ale prawdą jest, że nawet nie zaczęła szukać.

Spoglądanie w okno zostało przerwane przez otwarcie drzwi z hukiem. Cała trójka odwróciła się zaskoczona nagłością tej czynności. W wejściu stał nie kto inny jak Alfa Anthony. Tylko że jego widok był ostatnim, jakiego An się spodziewała. Jednak przyznaje, że ucieszyła się, że ktoś przybył im na ratunek.

✔️ The Land of Our Dreams | #1 ᴛʜᴇ ʟᴀɴᴅ (korekta - 12/72)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz