Chuuya kiedyś lubił być sam. Nie dopuszczać do siebie innych. Trwać jak czarna owca w stadzie, gdzieś z daleka od reszty, czekając na pożarcie przez wilka. Wilkiem okazała się być Portowa Mafia, lecz jeszcze większym zabójcą jego bycia tą czarną owieczką, była osoba, którą rudzielec obecnie brzydził się jak nikim innym. Osoba, przez którą samotność stawała się nie do zniesienia. Czuł się już jak wariat, kiedy wychodził do pracy z pustego mieszkania i do pustego wracał. Wracał sam. Pracował sam. To było już nie do wytrzymania.
– Nienawidzę cię... – wymruczał, wspominając osobę, która wypełniała jeszcze nie tak dawno całe jego dni.
Nic nie pomagało. Nawet piąty cholernie zimny prysznic tego dnia, żeby doprowadzić się do porządku i otrzeźwić umysł zanim pójdzie do pracy na wieczorną zmianę. Owinął ręcznik wokół bioder i posłał spojrzenie na swoje odbicie w lustrze.
– Jesteś wrakiem, Chuuya... – westchnął, dostrzegając, że znowu widoczniej schudł. Patrzył na swoje ciało z obrzydzeniem. Brzydził się samym sobą. Nawet już chyba bardziej niż osobą, której już w tym domu nie ma. Chuuya czuł jakby na swoim ciele nosił skazę, którą ta osoba pozostawiła na zawsze na jego ciele. Kurwa. Każdy pieprzony milimetr jego ciała należał do niego, każdy milimetr jego ciała wciąż doskonale pamiętał jego dotyk. A usta, które przepłukiwał co wieczór najdroższym winem, wciąż nie potrafiły zapomnieć smaku tych drugich. Swoich ust szczególnie nie potrafił odkazić. Co za klątwa! Czuł się jakby został wykorzystany. Jakby jego ciało było wykorzystane tysiące razy tak, jak on chciał, a on głupi Nakahara, być może wyobrażał sobie zbyt wiele. Czuł się jak dziwka, że dał tyle razy zrobić ze sobą to, na co tamten miał ochotę. Co prawda Chuuya robił to samo z nim, tyle, że niekiedy ograniczał go już wstyd, którego tamten nie miał chyba wcale.
Kupiłem ci sukienkę, Chuuya. Ostatnio tak bardzo chciałbym zobaczyć cię w kobiecym wydaniu...
Odwrócił się plecami do lustra i przekręcił głowę. Dostrzegając na nich bliznę, która przypominała plamę jasnoczerwonej farby, mimowolnie słabo się uśmiechnął, przypominając sobie, w jaki sposób ją zdobył.
– Chuuya, przez to, że będziesz tak wylegiwał się na podłodze kiedyś się o ciebie zabiję... – Szatyn oparł się o framugę drzwi, trzymając w dłoni filiżankę kawy i spoglądając na rudego, który leżał na podłodze na rozłożonym kocu nagimi plecami do góry i czytał jakąś książkę, która Dazaia w tym momencie najmniej interesowała. – Skoro chcesz się wygrzewać, możemy się przejść na plażę... – powiedział. Z chęcią zasłoniłby te okna z powrotem, bo w mieszkaniu było zdecydowanie zbyt jasno.
– Po co? Wolę zostać w domu – odpowiedział, nie odrywając wzroku od lektury. Dazai westchnął. Chciał przedostać się do stolika, więc musiał wyminąć jakoś wylegującego się Nakaharę.
Jednak Dazai przewrócił się na kocu, a gorący napój rozlał się na plecy Chuuyi, który po chwili zawył z bólu. A Dazai potem robiąc mu zimne okłady na oparzenie, tak czule i uspokajająco całował go po karku i ramionach, ciągle szepcząc przeprosiny do jego ucha i ścierając te kilka łez z jego twarzy spowodowanych bólem.
Chuuya tak bardzo nienawidził wspomnienia tych ust, a zarazem znów chciał je na sobie poczuć.
Co zrobił źle? Może właśnie to on zrobił coś nie tak? Skoro Dazai tak bezczelnie go zostawił... Może jednak tamten był inny niż mu się wydawało i tak naprawdę nie znał człowieka, z którym codziennie spędzał czas pod jednym dachem. Tak. Na pewno. Inaczej choćby wyjaśnił mu, dlaczego opuszcza Portową Mafię. Choćby się z nim pożegnał. A on po prostu wyszedł pewnego wieczora do sklepu. Po czekoladę. Po pieprzoną czekoladę, którą Chuuya następnego ranka znalazł na wycieraczce. Czekolada wróciła, ale nie Dazai. Rudy od zawsze nie przepadał za Odą i po odejściu Dazaia, był pewien, że jego odejście było związane ze śmiercią Sakunosuke. To w końcu ile liczył dla Dazaia, skoro nawet nie powiedział do widzenia, a ile znaczyć musiał dla tamtego ten cholerny Odasaku?
CZYTASZ
Zabiję cię za tę miłość ║ soukoku
FanfictionPokazałeś mi prawdziwy raj. I pokochałem cię tak bardzo. Dlaczego zabrałeś mi to wszystko? Dlaczego zabrałeś mi jedyne szczęście jakie miałem? /Jest to stare fanfiction, podczas którego czytania skręca z bólu samą autorkę, więc nie traktujcie tego j...