Rozdział 14. Ostatnia wola.

272 12 0
                                    

/Zosia/

Szłam koło łóżka Gabrysia. Był rozintubowany. Stanęłam dopiero pod jego salą gdzie stała jego mama. Znałam jego wyniki. Bałam się. Nie mogłam go stracić. Jest za młody na śmierć.

-Co z Gabrysiem?- Spytała jego mama łapiąc moje dłonie.

-Doktor Górska mówi, że... Może mieć za małe szanse na całkowite wyzdrowienie. Za długo nie był leczony. Pani doktor obawia się, że on... Może... N-Nie przeżyć.- Powiedziałam mając łzy w oczach. Kobieta mnie przytuliła. Po chwili mnie puściła.

-Idź do niego. Potrzebuje ciebie.- Powiedziała, a ja skinęłam głową po czym weszłam do sali Gabrysia. Usiadłam na krześle koło szpitalnego łóżka. Złapałam go za rękę. Nie miał na sobie górnej części garnituru. Był podpięty do kardiomonitora i miał wąsy z tlenem.

-Nie bój się. Nie zostawię cię.- Powiedziałam patrząc na ukochanego. Położyłam ramie na jego ramię.

/Wiktor/

-Chciałem by Gabryś miał wspaniały ślub.- Powiedziałem idąc z Anną w stronę wyjście szpitala.

-Wiem Wiktor.- Powiedziała Anna.

-Chciałbym by chodź na chwilę odzyskał świadomość by mógł się odbyć ten ślub. Przecież tak bardzo tego chciał, że nawet zrezygnował z leczenia.- Powiedziałem, a Anna mnie przytuliła.

/Anna/

Stanęłam z Wiktorem przy wejściu do szpitala. Zauważyłam jak podbiegają do nas Kuba, ksiądz Łukasz, Tomek, Basia, Maryna, Adam, Kędzior. Opowiedzieliśmy im wszystko. Nasi przyjaciele byli przerażenie stanem Nowego. Poszliśmy pod salę Nowego. Wiktor spojrzał na księdza.

-Ksiądz zdaje sobie, że... Gabryś może się już... Nigdy nie obudzić?- Spytał Wiktor patrząc na księdza. Po jego tonie głosu słyszałam, że mu ciężko. Nie tylko jemu.

-A czy nie ma możliwości... Z pomocą medycyny przywrócić na chwilę świadomość Gabrielowi?- Spytał się ksiądz Łukasz. Pani Olga spojrzała na nas i do nas podeszła.- Tu nie chodzi o mnie. Ja mam czas. Mogę zaczekać. Ale widać, że pan młody ma coraz mniej czasu. Możliwe, że już w ogóle nie będzie miał czasu.- Powiedział ksiądz Łukasz.

-A czy to nie stoi z... Doktryną kościoła?- Spytała się pani Olga.

-Niby dlaczego?- Spytał ksiądz Łukasz.

-Bo... Dla niektórych może być to... Bawienie się w Boga.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę kiedy podeszli do nas Maryna, Kuba i reszta ekipy ratowniczej.

-Poprawcie mnie o ile się mylę. Ten ślub to było największe marzenie Gabriela i Zofii tak?- Spytał nas ksiądz.

-To bardziej było największe marzenie Nowego.- Powiedział Kuba.

-Ale z tego co pan doktor mówi. Może umrzeć.- Powiedział spoglądając na Wiktora.- Czyli z pomocą medycyny. Spełnicie jego ostatnią wolę.- Dodał ksiądz Łukasz. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w ich stronę tak jak pozostali. Zosia w nich stała z lekkim uśmiechem.

-Gabryś odzyskał świadomość.- Powiedziała Zosia.

/Zosia/

Weszłam z tatą, Anną, mamą Gabrysia, Kubą i księdzem do sali. Reszta naszych przyjaciół stała i patrzyła. Widziałam, że wszyscy się boją o jego życie. Ksiądz Łukasz staną po drugiej stronie łóżka Gabrysia. Cały czas trzymałam go za rękę.

-Zofio, Gabrielu czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć sakramentalny związek małżeński?-Spytał ksiądz Łukasz. Spojrzałam na niego z uśmiechem.

-Chcemy.- Odpowiedziałam.

-Gabrielu jeśli chcesz wyrazić swą wolę proszę cię byś dwukrotnie uścisną dłoń swojej wybranki.- Powiedział ksiądz Łukasz na co Gabryś słabo dwa razy uścisną moją dłoń. W duchu modliłam się by wytrzymał jeszcze trochę.- Czy chcecie dotrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie?- Spytał ksiądz.

-Chcemy.- Powiedziałam.

-W dobrej i złej doli aż do końca życia?- Spytał się ksiądz. Widziałam jak niektórym już łzy spływają.

-Chcemy.- Odpowiedziałam. Ksiądz złączył nasze dłonie stułą.- Ja Zofia. Biorę sobie ciebie Gabrielu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że nie opuszczę cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż panie wszechmogący w trójcy jedynej i wszyscy święci.- Powiedziałam, a Kuba cały w łzach podszedł do nas. Otworzył pudełeczko z obrączkami.

-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozłącza.- Powiedział ksiądz Łukasz. Wzięłam obrączkę Gabrysia.

-Gabrielu. Przyjmij te obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.- Powiedziałam zakładając ukochanemu obrączkę. Wzięłam następnie swoją obrączkę i założyłam ją sobie na palec.

-No to teraz całkiem legalnie możecie się pocałować.- Powiedział ksiądz, a ja pocałowałam Gabrysia krótko. Nasi przyjaciele, rodzice i ksiądz wyszli z sali.

Cieszmy się póki możemy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz