Rozdział 25

110 10 9
                                    


Rezydencja Pana Stylesa.

Jeszcze 5 dni temu, kiedy wracałam tu ze szkoły, sam dom, jakby tryskał energią. Teraz zaś, jakby stracił to życie, które w sobie miał. Nawet, kiedy już przekroczyłam sam próg drzwi, wraz z blondynem, nie czułam tu jakiegokolwiek życia. Unosił się jedynie zapach alkoholu, który pewnie pozostał, kiedy Styles wrócił tutaj.

-Będę na dole, w razie czego wołaj.

-Okey.

-Milli- kiedy już miałam iść, zatrzymał mnie.

-Tak?

-Nie myśl sobie, że cię nie lubię. Przeciwnie, pasujecie do siebie. Porozmawiajcie, ale szczerze.

Posłałam blondynowi uśmiech. Może nie jakiś ogromny, ale dało mu to jasno do zrozumienia, że nie uważam go za jakiegoś potwora. Szklanymi schodami podążałam dobrze znaną mi drogą. Drzwi do sypialni, gdzie jeszcze 5 dni temu spałam, były uchylone. Jednak nikogo tam nie było. Wszystko zostało nienaruszone od dnia, w którym wyszłam. Koniec korytarza nadszedł szybciej niż myślałam. Nadszedł czas White. Czas na prawdę i przeprosiny. Schowaj urażoną duszę. Cicho pociągnęłam za klamkę, tak samo cicho pchnęłam drewniany materiał, ku wnętrzu pokoju. Ujrzałam jego postać. Dłonie miał wplątane we włosy. W jego pokoju panował istny nieład. Koszula na wpół odpięta, a spodnie, jak nigdy pogniecione. Włosy również w totalnym nieładzie. Przyznam, że nawet w snach go takiego nie widziałam. Zamknęłam po cichu drzwi, mimo wszystko nie chciałam by ten na dole usłyszał za dużo.

-Harry...- wyszeptałam, głośniej jakoś nie umiałam.

Odwrócił głowę w moją stronę. Zarówno w jego, jak i moich oczach pojawiły się łzy. Nie ruszył się z miejsca, za to ja kucnęłam przy nim. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek zobaczę, jak Harry Edward Styles płacze. Delikatnym ruchem palca, starłam ciecz spływającą po jego policzkach.

-Wróciłaś...

-Musimy porozmawiać...

-Wiem.

Usiadłam obok niego. Uparcie chwycił za moje dłonie. Jeżeli to miało dodać mu odwagi, nie miałam nic przeciwko, by je trzymał.

-Przepraszam Milli. Za tamte słowa. Na prawdę nie wiem czemu to powiedziałem. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Uwierz mi lub nie, jeszcze przed poznaniem ciebie byłem innym człowiekiem. Przepraszam, że straciłem głowę i Zayn zabrał mnie pijanego z baru. Uwierz mi, tylko piłem, nic poza tym...Dodatkowo, kiedy już się pojawiłaś, wywróciłaś mój świat. Nie ma ludzi idealnych. Oboje jesteśmy tego przykładem. Ale, czym byłby świat, gdyby były w nim same ideały?

-Niczym Harry-znów zebrało mi się na łzy.

-Przepraszam. Nie wytrzymuje, kiedy słyszę o jakimkolwiek chłopaku w twoim pobliżu. Jestem zazdrosny, ale to o czymś świadczy. Ten cały Conor działa na mnie, jak płachta na byka...

-Już nie musisz się o niego martwić.

-Ale, jak to?

-Ma nadzór kuratora.

-Dlaczego? Co się stało?

-Przedwczoraj... Mieliśmy robić ten projekt. Nie zgodził się bym zrobiła go sama za nas dwóch. To przyszedł do mnie. Znów chciał się do mnie dobrać. Uciekłam do pokoju i zadzwoniłam pod pierwszy lepszy numer, którym okazał się być Louis. Zabrała go policja, a na następny dzień złożyłam zeznania. Przepraszam Harry...Miałeś rację, co do niego. Tylko, abym w to wszystko uwierzyło, musiało dojść prawie do nieszczęścia...

Poczułam przyjemne ciepło na policzku. Jego dłoń okalała wspomniane wcześniej miejsce. Działał na mnie podświadomie. Właśnie w tym się zakochałam. Zakochałam się w człowieku, który dał mi to, czego mi brakowało.

-Ja ciebie też Harry...- powiedziałam to.

Byłam pewna tych słów. Nie byłam w stanie tego dłużej kryć. Te dwa miesiące odkąd go znam. Może to nie wiele, ale wystarczająco, by mu ufać, by się w nim zakochać, by czuć się z nim bezpiecznie. I znów to uczucie. Motylki w brzuchu dały mi o sobie znać, kiedy nasze wargi się złączyły. Nie było między nami milimetra odstępu. Wszystko działo się powoli, bez jakichkolwiek zobowiązań. Uwielbiałam te czułość, którą mi okazywał. Dopiero po chwili prosił o dostęp, który otrzymał. Oparłam głowę, o jego ramię, natomiast on zatopił swój nos w moich rozpuszczonych włosach.

-Przepraszam.

Nasze głosy się zsynchronizowały. Wybaczyłam mu już dawno, ale nie musiał o tym wiedzieć. Ważne, że wszystko powoli zaczyna się układać.

-Harry

-Tak?

-Co chciałeś powiedzieć i co Niall miał na myśli mówiąc, że kiedyś byłeś inny?

-Kochanie...Obiecuję, że powiem ci, gdy będę na to gotowy. To drażliwy temat...

Pocałowałam go tym razem ja. Nie chciałam naciskać, jednak on wie, że będę trzymać go za słowo i będzie musiał mi powiedzieć prędzej, czy później.

-Widzę, że gołąbki się pogodziły, to mogę się zbierać.

-Horan radzę ci iść, zanim rzucę w ciebie poduszką.- zaśmiałam się. Nie specjalnie miał wyczucie.

-Nie tak groźnie Pani Styles. Jeszcze będziecie chcieli, bym sprawdzał, jak się miewa wasz dzidziuś.

-Nie zapędzaj się Niall- Harry również dołączył do rozmowy. Był w dużo lepszym nastroju niż 30 minut temu.

-Dobra dobra. Do zobaczenia u mnie w gabinecie przy USG misiaczki.

Pokręciłam głową na jego słowa, a zaraz po chwili kolejny ciepły pocałunek zawitał na moich wargach.

-Bądź moja Millicento, tylko moja- spojrzał w moje oczy.

Czy bym odmówiła? Nie. Odpowiedź była jasna, jak słońce. A co daje słońce? Nowy dzień, nowy start, nowy początek.

-Od początku byłam twoja Harry.

𝕥𝕙𝕖𝕠𝕣𝕪 𝕠𝕗 𝕖𝕧𝕖𝕣𝕪𝕥𝕙𝕚𝕟𝕘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz