Rozdział 38

129 7 12
                                    


Słońce, ocean, piasek, woda, Madagaskar. Żyć nie umierać. W końcu należyte wolne. Upragniony czas dla siebie. Uwierzycie, że nawet udało nam się namówić na ten wyjazd Anne i Gemmę? Kto by pomyślał, że w środku miesiąca zgodzą się na podróż. Ale wiecie, co? Cieszę się, że jesteśmy tu wszyscy razem: ja, Harry, Zayn, Louis, Liam, Niall, Gemma i Anne. A co lepsze? Niall i starsza rodem od Stylesów mają się ku sobie. Może Madagaskarskie wyspy połączą ich razem, a Anne będzie mogła bawić się na ich ślubie.

Swoją drogą. Mieliśmy tu lecieć 3 dni po całych tych zamieszaniach. Jednak plany się trochę pokrzyżowały, bo Harry został wezwany na rozprawę w sprawie Cassydy. Kobieta teraz ma pewność, że do końca swoich dni ujrzy tylko i wyłącznie więzienne kraty. Wyszło na to, że jesteśmy tutaj od końca lutego do połowy marca.

Dziś jest 4 dzień marca, co za tym idzie, moje urodziny. Osiemnaste w dodatku. Pomyślelibyście, że to już? Właśnie dziś kończę swoją niepełnoletniość, a zaczynam dorosłe życie. Choć w środku i tak, każdy z nas jest dzieckiem. Ten dzień od rana zapowiadał się pełen niespodzianek.

Obudziły mnie namiętne pocałunki w usta, które schodziły aż na szyje. Lekki zarost, który Harry przyodział na twarz łaskotał moją twarz.

-Harry- zaśmiałam się.

-Dzień dobry moja solenizantko.

-Możesz mnie budzić tak co dzień, ale dopiero jak się ogolisz.

-Zapamiętam, a teraz ważne pytanie, głodna?

-Bardzo- przeciągnęłam się na łóżku.

Śniadanie niczym z nieba wyjęte wylądowało w naszych brzuchach. Nienawidziłam kokosów, a teraz wręcz je uwielbiam. Tak samo z ananasami. Ta wyspa robi swoje.

-Happy birthday dear Milli!

Zaczęli mi śpiewać od samego rana. Cieszyłam się, że właśnie oni wszyscy są tu ze mną. Louis jest mi jak starszy brat. Anne jak matka, którą mi zastępuję. Liam, Zayn i Niall, jak starsze wkurzające kuzynostwo, które się o mnie troszczy. Z uśmiechem spędziłam połowę tego dnia na opalaniu się, pływaniu i zwiedzaniu. Przygodom nie było końca.

Kiedy nadszedł wieczór nad Madagaskarem zawitał zachód słońca. Przepiękny widok. A jeszcze piękniejszy ujrzałam w momencie, kiedy Harry zbliżał się w moim kierunku, bez owłosienia na twarzy, ubrany w kwiecistą koszulę i przewiewne szorty. Ten człowiek nawet i w jutowym worku wyglądałby jak milion dolarów, a Gucci zrobiłoby mu w tym sesję.

-Mogę prosić?

-Jasne.

Ujął moją dłoń, a ja bezwiednie szłam za nim. W pewnym momencie musiał zasłonić mi oczy, bym nie widziała, jednak prowadził mnie w dalszą drogę. Poczułam, że stanęliśmy. Odwiązał mi opaskę z oczu, a ja poczułam się niesamowicie. Staliśmy w kręgu ze świec, które malowało kształt serca. W dodatku widok na ocean i zachód. Niepowtarzalny widok.

-Harry...

-Milli. Chcę... chcę ci powiedzieć parę ważnych słów. Długo zbierałem się na to, co miałbym ci powiedzieć. Chciałem nawet to sobie napisać, ale nie wyszło. Wiem kilka kwestii. Zakochałem się w tobie na zabój i nie chcę nikogo innego prócz ciebie. Jako jedyna odważyłaś się mnie pokochać jako człowieka, nie jako rzecz. Zburzyłaś ten mur, o którym niegdyś wspominałem. Stałaś się moją ostoją i podporą. Kimś na kogo prócz chłopaków mogę liczyć, kimś kto mnie wysłucha, przytuli, uśpi do snu. Nie jesteś tylko kobietą mego serca, jesteś dla mnie kimś, kogo nie idzie opisać zwykłymi słowami. Mamy za sobą duże upadki i wzloty. Wszystko to działo się po coś. Nie żałuję, że cię spotkałem. Żałuję, że nie spotkałem wcześniej. Ale kochanie...Dziś są twoje 18-ste urodziny. Chcę byś zapamiętała je na zawsze i spędziła je najlepiej, jak sobie wymarzyłaś, choć to pewnie i tak się stało. Dlatego chciałbym, abyś przyjęła prezent ode mnie.- uklęknął na jedno kolano, a ja zakryłam twarz dłońmi- Millicento White, uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?- przełknęłam gulę w gardle, próbując opanować łzy.

-T-tak Harry, wyjdę za ciebie...

____

*o*

Wszystkiego najlepszego dla Zayna, pamiętajcie!

A za chwilę epilog...

𝕥𝕙𝕖𝕠𝕣𝕪 𝕠𝕗 𝕖𝕧𝕖𝕣𝕪𝕥𝕙𝕚𝕟𝕘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz