3. Wspomnienia powracają...

1.4K 134 39
                                    

Gabinet głównego dowódcy nie był zbyt okazały. Zwykły, szary pokój pełen zwykłych, szarych mebli. Nic specjalnego. Biurko, przy którymy usiadł dowódca, było małe i zawalone papierami, zeszytami i co mnie lekko zdziwiło, zdjęciami. Z ramek uśmiechały się dwie, małe dziewczynki. Były ładne i lekko okrągłe. W czarnych włosach widać było różowe wstążki, różowe buleczki były przykryte różnymi naszyjnikami. Wyglądały uroczo.

-Och, widzę panno Cane, że zwróciła panna uwagę na zdjęcia. Ładne, prawda?

- Śliczne- odpowiedziałam szczerze.                                                                                                         Dowódca popatrzył na mnie ze smutkiem

.-Tak, słodkie są.- jego oczy zaszkliły się nieco. - Starsza miała osiem, a młodsza cztery latka, gdy robiłem im te zdjęcia.

Zmarszczyłam brwi.

Mężczyzna podszedł do jedynej, nie zawalonej papierami szafce i wyjął z niej parę kartek, które okazały się być kolejnymi zdjęciami. Tylko, że na tych, dziewczynki były nieco starsze, ale wciąż urocze i całe w różu.
- To jest pięć lat później. Wciąż są piękne, prawda?
- Oczywiście- powiedziałam, zastanawiając się do czego on zmierza.

Dowódca uśmiechnął się do mnie smutno.

-To były moje córki.- powiedział cicho.

Spojrzałam na mężczyznę ze zdziwieniem.

-To wampiry...mogą mieć dzieci?

Dowódca zaśmiał się ponuro.

-Nie, nie mogą. Adoptowałem je, gdy starsza miała pięć, a młodsza zaledwie roczek. Były takie kochane. Nigdy nie sprawiały problemów, były miłe i mądre. Ale były ludźmi.- dowódca zamilkł na chwilę- postanowiłem więc je przemienić, gdy ukończą osiemnaście lat. Jednak i starsza, Cassandra i młodsza, Clarissa, zostały....porwane.

-Pporwane?- zapytałam niepewnie.

-Tak. Porwane i zabite przez ludzi... A były takimi dobrymi duszyczkami. Dlatego z całego serca nienawidzę człowiekowatych. Są tacy... głupi, okrutni i nieczuli.- Zauważyłam, że w oczach mężczyzny pojawił się  groźny błysk.

-My jesteśmy od nich lepsi. Prawie połowa naszych ofiar zostaje zamieniona w wampiry. Ja okazuję łaskę! A ludzie i tak zachowują się tak jak się zachowywali. Istnieją organizacje oporu. które walczą z nami, choć my okazujemy im litość, albo polujemy, by przeżyć. Czy to nie lepsze wytłumaczenie dla zabijania?

-Tak sądzę- powiedziałam niepewnie, zastanawiając się, o co chodzi. Czy w końcu zostanę ukarana, czy nie?

- Obserwowałem cię dzisiaj na śniadaniu. Słuchałem co mówiłaś tej przechwalającej się dziewczynie. I pomimo, że miałaś okazję pochwalić się, kim jest twój pater, nie zrobiłaś tego. Dlaczego?

Zaróżowiłam się lekko.

-No bo...No... Nie potrzebowałam robić dobrego wrażenia na osobie, takiej jak ona.

Mężczyzna pokiwał głową.

-W takim razie, dlaczego nie odeszłaś gdy dziewczyna groziła ci swoimi przyjaciółmi?

-Bo... Nie podobało mi się jak się zwracali do pewnej dziewczyny, więc po prostu... chciałam  im dać nauczkę.

-Ale podczas bijatyki coś poszło nie tak, prawda?

-Chciałam ich rozerwać... na strzępy. Czułam straszny gniew. Miałam wielką ochotę ich...zabić.

 -Tak, i nie posłuchałaś, gdy twój własny pater kazał ci przestać...

Wśród wrogów TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz