Gabinet głównego dowódcy nie był zbyt okazały. Zwykły, szary pokój pełen zwykłych, szarych mebli. Nic specjalnego. Biurko, przy którymy usiadł dowódca, było małe i zawalone papierami, zeszytami i co mnie lekko zdziwiło, zdjęciami. Z ramek uśmiechały się dwie, małe dziewczynki. Były ładne i lekko okrągłe. W czarnych włosach widać było różowe wstążki, różowe buleczki były przykryte różnymi naszyjnikami. Wyglądały uroczo.
-Och, widzę panno Cane, że zwróciła panna uwagę na zdjęcia. Ładne, prawda?
- Śliczne- odpowiedziałam szczerze. Dowódca popatrzył na mnie ze smutkiem
.-Tak, słodkie są.- jego oczy zaszkliły się nieco. - Starsza miała osiem, a młodsza cztery latka, gdy robiłem im te zdjęcia.
Zmarszczyłam brwi.
Mężczyzna podszedł do jedynej, nie zawalonej papierami szafce i wyjął z niej parę kartek, które okazały się być kolejnymi zdjęciami. Tylko, że na tych, dziewczynki były nieco starsze, ale wciąż urocze i całe w różu.
- To jest pięć lat później. Wciąż są piękne, prawda?
- Oczywiście- powiedziałam, zastanawiając się do czego on zmierza.Dowódca uśmiechnął się do mnie smutno.
-To były moje córki.- powiedział cicho.
Spojrzałam na mężczyznę ze zdziwieniem.
-To wampiry...mogą mieć dzieci?
Dowódca zaśmiał się ponuro.
-Nie, nie mogą. Adoptowałem je, gdy starsza miała pięć, a młodsza zaledwie roczek. Były takie kochane. Nigdy nie sprawiały problemów, były miłe i mądre. Ale były ludźmi.- dowódca zamilkł na chwilę- postanowiłem więc je przemienić, gdy ukończą osiemnaście lat. Jednak i starsza, Cassandra i młodsza, Clarissa, zostały....porwane.
-Pporwane?- zapytałam niepewnie.
-Tak. Porwane i zabite przez ludzi... A były takimi dobrymi duszyczkami. Dlatego z całego serca nienawidzę człowiekowatych. Są tacy... głupi, okrutni i nieczuli.- Zauważyłam, że w oczach mężczyzny pojawił się groźny błysk.
-My jesteśmy od nich lepsi. Prawie połowa naszych ofiar zostaje zamieniona w wampiry. Ja okazuję łaskę! A ludzie i tak zachowują się tak jak się zachowywali. Istnieją organizacje oporu. które walczą z nami, choć my okazujemy im litość, albo polujemy, by przeżyć. Czy to nie lepsze wytłumaczenie dla zabijania?
-Tak sądzę- powiedziałam niepewnie, zastanawiając się, o co chodzi. Czy w końcu zostanę ukarana, czy nie?
- Obserwowałem cię dzisiaj na śniadaniu. Słuchałem co mówiłaś tej przechwalającej się dziewczynie. I pomimo, że miałaś okazję pochwalić się, kim jest twój pater, nie zrobiłaś tego. Dlaczego?
Zaróżowiłam się lekko.
-No bo...No... Nie potrzebowałam robić dobrego wrażenia na osobie, takiej jak ona.
Mężczyzna pokiwał głową.
-W takim razie, dlaczego nie odeszłaś gdy dziewczyna groziła ci swoimi przyjaciółmi?
-Bo... Nie podobało mi się jak się zwracali do pewnej dziewczyny, więc po prostu... chciałam im dać nauczkę.
-Ale podczas bijatyki coś poszło nie tak, prawda?
-Chciałam ich rozerwać... na strzępy. Czułam straszny gniew. Miałam wielką ochotę ich...zabić.
-Tak, i nie posłuchałaś, gdy twój własny pater kazał ci przestać...
CZYTASZ
Wśród wrogów TOM II
VampireWitajcie, nazywam się Charlotte Cane. Mam 17 lat i... No właśnie, nie wiem. Jestem wampirem, całkiem dobrze urodzonym, bo zostałam przemieniona przez samego Chrisa Diveer'a, w którym się szczerze podkochuję. Ale poza tym... Nic. Tylko pustka. Nie pa...