2. Przyjaciele i wrogowie

1.5K 112 20
                                    

-Christopher Diveer cię oczekuje.- powiedział jakiś męski głos, tuż nad moim uchem. 

Odwróciłam się gwałtownie. Stał tam jakiś wysoki mężczyzna w wojskowym stroju. Pewnie jakiś strażnik.

-Emmm...- popatrzyłam tęsknie na książkę, którą właśnie czytałam.- Już idę.

Wstałam szybko z krzesła i wyszłam z mojego pokoju. Był on nieduży, biało-czerwony, ale czysty i nowoczesny. Dla mnie był szczytem marzeń. 

-A tak w ogóle- powiedziałam, zatrzaskując niedbale drzwi.- Najpierw pukaj, proszę.

Strażnik kiwnął głową, ale nic nie powiedział. Po chwili zaczęliśmy zagłębiać się w korytarze, jeszcze przeze mnie nie znane. Bądź co bądź, byłam w OSN dopiero dwa tygodnie, a ośrodek był ogromny.

W końcu dotarliśmy do ciemnego korytarza, którego ściany i podłoga były w kolorze ciemnego drewna. Nie było rzadnych okien, a słabe światło wydobywało się jedynie od dwóch, małych lamp. Ludzie zapewne nic by tu nie widzieli, ale dla wampirów, ciemne miejsca nie były przeszkodami. Wręcz przeciwnie. Nasz wzrok był specjalnie przystosowany do ciemności, jak u kotów. Doszliśmy do drzwi, których na początku nie zauważyłam, bo były w tym samym kolorze co  ściany. Jedynie stalowoszara klamka, wyróżniała się nieco. Strażnik zapukał delikatnie, a gdy ze środka dobiegło ciche "Proszę", odszedł, nie odwracając się. 

Nacisnęłam niepewnie klamkę. 

-Tu Charlotte Cane.- powiedziałam cicho, doskonale wiedząc, że wampiry mają doskonały słuch.

-Ach, to ty, Charlie.- powiedział, przenosząc na mnie wzrok, sponad sterty papierów, nad którymi najwyraźniej siedział. 

Chris wyglądał na zmęczonego, ale pomimo tego był wciąż niesamowicie przystojny. Patrząc na mnie uśmiechnął się, a wyglądało na to, że nie robił tego od dłuższego czasu. 

-Wzywałeś mnie.- powiedziałam z uśmiechem.

-Naprawdę?- wyglądał na lekko zdziwionego i...zawiedzionego?- Ach taaak... faktycznie. Widzisz... Jesteś moją pierwszą filia. A ja, jako twój pater powinienem, nooo.... oprowadzić cię trochę po tym miejscu, zapoznać z innymi nowonarodzonymi. 

Dobra... To mnie LEKKO zdziwiło. Po pierwsze nie wiedziałam, że jestem pierwszą filią Chrisa (filia to z języka łacińskiego córka, jak się dowiedziałam). Bądź co bądź, Christopher był jednym z 5 dowódców i każdy kogo by przemienił, miałby dużo przywlejów. Po drugie, nie sądziłam, że jakikolwiek pater (co znaczy ojciec), ma za zadanie niańczyć swoich podopiecznych. 

-Em... Dobra. Chętnie poznam nowe osoby, bo poza proma pokojówkami i strażnikami, nikogo jeszcze nie poznałam. 

-Tak, wiem.... Nowonarodzeni są odgradzani od innych, bo są trochę... nieobliczalni. 

Zastanowiłam się przez chwilę. Od dwóch tygodni byłam wampirem, ale nie zachwoywałam się jakoś... nienormalnie, pomimo to byłam zamknięta w moim pokoju, a moimi jedynymi towarzyszami były łóżko, szafa i książki. Tylko czasami odwiedzały mnie słóżące, by posprzątać i dać mi jeść (co dziwne, póki co dostawałam tylko ludzkie jedzenie), oraz strażnicy, którzy mówili mi co mam robić. 

-Ja... Zachowywałam się całkiem dobrze. Chyba...

Chris pokiwał głową.

-Nie mówię, że wszyscy zachowują się źle, ale i tak trzeba cię było oddzielić. Takie jest prawo.

Uśmiechnęłam się niepewnie. 

-A więc bądź jutro gotowa o ósmej to zaprowadzę cię na śniadanie. 

Wśród wrogów TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz