Rozdział 7

167 9 57
                                    

Mrugam kilka razy, upewniając się, czy aby na pewno moje oczy wszystko poprawnie rejestrują. Ku mojemu zaskoczeniu każdy szczegół wydaje mi się, aż nad wyraz wyraźny. Blada twarz chłopaka znajduje się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Czerwone oczy w skupieniu wpatrują się w moje zaskoczone, ciemne oczy. Biały kosmyk włosów opada mu na oczy. Wyciągam rękę z zamiarem założenia mu go za ucho. Jednak w porę się powstrzymuję i zwinnym ruchem łapię się poręczy. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. Na moje szczęście chłopak, który zapewne zwał się Subaru nie zauważył mojego zawahania.

— Dziękuję za ratunek. — mówię na jednym wdechu i dopiero wtedy białowłosy zabiera rękę z mojej talii. — Poza tym, przepraszam za kłopot.

Chłopak marszczy brwi i mruży lekko oczy. Po chwili na jego twarzy pojawia się rozbawiony uśmiech. Nie jest duży. W zasadzie to jedynie kąciki jego ust unoszą się lekko ku górze.

— Przed chwilą prawie cała się połamałaś i przepraszasz mnie za kłopot, dlatego, że cię złapałem? Uwierz mi, że gdybym tego nie chciał to zwyczajnie bym tego nie zrobił.

Nie wiem czy powinnam to przyjąć jako komplement czy coś w tym rodzaju, ale mimo wszystko tak właśnie robię. Bo to było miłe, prawda? Czy to może mój mózg z pwoodu tego całego zamieszania rejestruje inaczej słowa?

— Widzę, że już poznałeś naszą laleczkę, Subaru! — oboje odwracamy się w kierunku, stojącego na szczycie schodów kapelusznika. — Czyż nie jest rozkoszna?

Naprawdę w tym całym zamieszaniu brakowało już tylko jego, prawda? Jestem prawie pewna, że to nie przypadek a Najwyższa Prorokini ma ze mnie po prostu ubaw.

— Z pewnością. — odparł beznamiętnie najmłodszy z rodzeństwa.

Nie mam pojęcia czy odpowiedział szczerze. Zastanawiam się nad tym w ciszy. Właściwie nie wiem, dlaczego to mnie w ogóle interesuje. W momencie mojego zamyślenia Laito zdążył zejść po stopniach i stanąc tuż obok mnie. Kiedy on się tu znalazł? Kompletnie nie widziałam, kiedy ruszył się ze swojego miejsca. Kobieto, proszę cię przestań bujać w obłokach!

— Jak minęła ci podróż, braciszku? Udało ci się wyrwać jakieś europejskie piękności? — Laito niespodziewanie łapie swojego brata za ramiona i patrzy na niego błagalnym wzrokiem. — Powiedz, że tak i wziąłeś od nich numery telefonów.

— Nie. — odpowiada mu krótko, Subaru i jednym ruchem zrzuca jego ręce ze swoich barków.

— Zmarnowałeś taką okazję! Gdybym cię nie znał, byłbym tobą zawiedziony. — wzdycha żałośnie kapelusznik i udaje, że rozbolała go od tego głowa.

Po chwili dopiero przypomina mi się, że faktycznie najmłodszy Sakamaki miał dzisiaj wrócić. Yumi mi o tym powiedziała. Nie mam pojęcia jak wcześniej przeoczyłam leżącą obok nóg chłopaka czarną, skórzaną torbę na ubrania. Musiał ją opuścić, kiedy mnie łapał. Niespodziewanie czuję jak moją twarz oblewa gorący rumieniec.

— Laleczko, czy ty się czerwienisz? — pyta z rozbawieniem Laito i przygląda się z uśmiechem mojej twarzy. — Czyżby to z powodu naszego słodziaka, Subaru?

Otwieram szeroko oczy zaskoczona jego słowami i zakrywam swoje zaczerwienione policzki dłońmi. Czy on wyczytał to z moich myśli czy coś? Najwidoczniej można czytać ze mnie jak z kartki. Subrau wygląda, jakby nie przejął się słowami brata i przygląda nam się ze znudzeniem.

— To kompletnie nie o to chodzi! — odpowiadam, piorunując rudzielca wzrokiem.

— Może masz gorączkę? — słyszę przy swoim uchu delikatny, lecz lekko ochrypły kobiecy głos.

Blood Guardian| Diabolik Lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz