Rozdział 5

606 18 0
                                    

W czasie podróży zaczęło padać co spowodowało głośne narzekania krasnoludów. Nagle zobaczyliśmy jakieś światło w oddali, a kompania zaczęła się wykłócać czy iść w jego kierunku czy nie. Koniec, końców stanęło na tym, że ja razem z hobbitem mamy sprawdzić źródło tego światła. Choć niechętnie zgodziłam się, ponieważ byłam członkiem kompanii i musiałam słuchać się Thorina. Ruszyliśmy w kierunku światła ja szłam po drzewach, a Bilbo poruszał się dołem. Gdy tylko dotarliśmy do polany zobaczyłam ohydne, śmierdzące kreatury – trolle. Obserwowałam je z wysokości kiedy mój wzrok przykuł Bilbo nie zważający na niebezpieczeństwo i wchodzący na polanę jak do własnej norki. Zdenerwowana na hobbita, że zaniedbywał moje rady zaczęłam ostrzeliwać trolle z łuku. Jednak moje strzały robiły im tyle co nic, ponieważ skóra tych kreatur jest bardzo gruba. Pokraki złapały jednak pana Bagginsa, a ja nie bardzo miałam mu jak pomóc. Spojrzałam w stronę miejsca gdzie ostatni widziałam kompanię i jęknęłam cicho, bowiem krasnoludy beztrosko weszły na polanę nie zachowując żadnych środków ostrożności, przez co zostały złapane. „No nie wierzę, ja jestem naprawdę dobrą wojowniczką ale trzy trolle to za dużo nawet dla mnie" – pomyślałam. Kreatury wpakowały całą kompanię do worków, po czym połowa z nich wylądowała na rożnie, a druga leżała na ziemi spętana jak barany. Zastanawiałam się jak by tu im pomóc, gdy hobbit wstał z ziemi i podskakując podszedł do trolli próbując grać na czas. „Jednak część nauk nie poszła w las" – ucieszyłam się widząc jak Bilbo zagaduje trolle, żeby wstał dzień. Jeszcze przed spotkaniem z kreaturami powiedziałam hobbitowi co nieco o przeróżnych potworach. Gdy tak zagadywał te poczwary ja zauważyłam czarodzieja przemykającego pomiędzy skałami. Gandalf stanął na głazie, w który uderzył różdżką, a on rozpękł się na dwie połowy przepuszczając promienie słoneczne. Trolle zamieniły się w kamienne posągi w takich pozycjach w jakich zastało je słońce. Zeskoczyłam z drzewa na, którym siedziałam i podeszłam do krasnoludów uwięzionych w workach.

- Gdzie byłaś i czemu nam nie pomogłaś? – spytał z wyrzutem Thorin

- Siedziałam na drzewie i próbowałam coś wymyślić, żeby wam pomóc – odpowiedziałam spokojnie na zadane pytanie

- A nie mogłaś ich po prostu przerobić na plasterki swoim mieczem? – spytał Kili i Fili

- Jestem naprawdę dobrą wojowniczką ale trzy trolle to za dużo, nawet dla mnie – odpowiedziałam

- Jednak pomimo tego i tak próbowałaś ratować mi skórę – powiedział Bilbo

- Moje strzały niewiele im zrobiły – powiedziałam

- Poszukajmy ich schronienia, powinno być niedaleko – dodałam

Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy ich jaskinię, z której dochodził niezbyt przyjemny zapach. Jako pierwsza weszłam do środka i zaczęłam rozglądać się za strzałami, żeby uzupełnić kołczan. Pod jedną ze ścian leżał jakiś łuk, a obok pociski do niego. Podeszłam bliżej i zaniemówiłam to był łuk Galadrimów najlepsza broń na długi zasięg w Śródziemiu. Wzięłam go i zaczęłam oglądać ze wszystkich stron. Na łęczysku wyrzeźbione były kwiaty lilii i niezapominajek. Nagle do moich oczu doleciał nikły blask czegoś srebrnego. Ruszyłam w tamtą stronę i odgarnęłam pajęczyny pokrywające owo coś. Okazało się, że jest to srebrna zbroja, miecz i sztylety. Na zbroi były takie same wzory jak na łuku, ten sam motyw był na ostrzach leżących obok. Wzięłam moje zdobycze i wyszłam z jaskini na świeże powietrze. Gdy tylko znalazłam się obok krasnoludów przerwały one zakładanie lokaty długoterminowej i spojrzały na rzeczy tachane przeze mnie.

- Co się tak patrzycie jakbyście Nazgula zobaczyli? – spytałam

- Wiesz z czego zrobione są te rzeczy? – spytał Balin

Elendila - HobbitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz