Rozdział 6

602 17 6
                                    

Ruszyliśmy w kierunku Gór Mglistych i kraju leżącego za nimi. Było wiele ścieżek prowadzących przez góry na drugą stronę. Razem z krasnoludami wybraliśmy jedną z nich. Wspinaliśmy się coraz wyżej i wyżej. Szliśmy ścieżką, a pogoda z minuty na minutę robiła się coraz gorsza. Zaczął wiać lodowaty wiatr, a nad nami zebrały się chmury deszczowe. Mijaliśmy właśnie jeden z gorszych odcinków naszej marszruty przez szczyty, gdy rozpadał się deszcz. Z czasem deszcz przemienił się w burzę. Jak się okazało nie były to zwykłe grzmoty z piorunami tylko walka skalnych kolosów. Staliśmy właśnie pod jednym z licznych nawiasów skalnych jednak nie dawał on praktycznie żadnej osłony przed ulewą. Razem z Kilim i Filim zostaliśmy wysłani przez Thorina, żeby poszukać jakiejś jaskini. Nie minęło dużo czasu kiedy taką grotę znaleźliśmy. Była na tyle duża, żeby pomieścić nas i kuce. Niezwłocznie wróciliśmy do kompanii i powiedzieliśmy o naszym odkryciu. Jednak przez cały czas mnie i czarodzieja męczyło dziwne przeczucie, że nie jest to bezpieczna opcja przeczekania burzy. Weszliśmy do znalezionej przez nas jaskini i każdy znalazł miejsce dla siebie. Dno miała suche, a w załomach skał przytulne zakątki. My zajęliśmy jedną część jaskini, a drugi koniec został pozostawiony dla kucy. Oin i Gloin mieli ochotę zapalić ognisko, żeby wysuszyć odzież jednak czarodziej nie chciał o tym słyszeć. Rozgadaliśmy się wszyscy i zapominając o burzy posnęliśmy. Jednak ani ja, ani hobbit nie mogliśmy zasnąć. Nagle dno groty rozwarło się, a my spadliśmy do klatek. Na szczęście spadłam na Bombura, więc miałam miękkie lądowanie. Nie wiadomo skąd pojawiły się gobliny i wywlekły nas z klatek. Ciemności były tak gęste, że nawet ja ze swoim elfim wzrokiem ledwo widziałam. Kreatury wlekły nas cały czas w dół przyśpiewując sobie coś. Ciągle nas szczypały, gdakały i rechotały swoim okropny głosem. Przed nami zamigotało czerwone światełko, wówczas gobliny zaczęły skrzeczeć i tupać swoim płaskim stopami. Pędziły nas przed sobą jak jakieś stado baranów smagając nas biczami. Wpadliśmy do sali oświetlonej czerwoną łuną bijącą z ogniska pośrodku. Kuce i moja Carmen stały w przeciwległym kącie groty, a nasze pakunki były pootwierane i przetrząśnięte przez kreatury. Pokraki skuły nas wszystkich i połączyły wspólnym łańcuchem. W ciemnym kącie siedział goblin otoczony łańcuszkiem innych kreatur uzbrojonych w topory i szable.

- Co to za łachmytki? – spytał Wielki Goblin

- Krasnoludy, elfka i jedno takie coś – odpowiedział jeden z naszych poganiaczy

W czasie rozmowy władcy goblinów z Thorinem, Gandalf wkroczył do akcji, który jako jedyny nie został złapany. Zabił Wielkiego Goblina i pogonił nas do wyjścia. Gdy już uciekliśmy naszym prześladowcom Mithrandir przeciął swoim mieczem łańcuch pętające nasze dłonie. Podziękowaliśmy mu i rzuciliśmy się do ucieczki. Na szczęście mój miecz i pozostała broń jakimś cudem nie została mi zabrana. Gandalf przeliczył nas szybko i pobiegliśmy dalej. Nagle Dori na, którym siedział Bilbo został pociągnięty przez goblina ukrytego w ciemności, stracił równowagę, a hobbit spadł. Jednak krasnolud szybko się podniósł i ruszyliśmy dalej. Wybiegliśmy na zewnątrz, czarodziej znów nas przeliczył ale tym razem brakowało jednej osoby. Kompania rozbiła obóz, bo zrobiło się już późno i rozpaliła ogień. Siadłam pod drzewem i zaczęłam czyścić broń, gdy to zrobiłam naostrzyłam ją i schowałam. W tym momencie Kili i Fili, z którymi się serdecznie zaprzyjaźniłam podeszli do mnie i spytali czy nie chciałabym z nimi poćwiczyć. Oczywiście się zgodziłam i rozpoczęliśmy pojedynek. Zadałam cios starszemu bratu, jednak on go sparował. W tym momencie zaatakował mnie młodszy z nich. Odbiłam uderzenie jego miecza i podcięłam mu nogi, przez co upadł na ziemię przy wtórze śmiechu innych krasnoludów. Korzystając z mojego chwilowego rozproszenia Fili chciał zadać mi cios. Jednak błyskawicznym ruchem wyjęłam jeden ze sztyletów i cisnęłam w jego stronę. Ostrze zahaczyło o jego rękaw i przybiło do drzewa, przez co nie mógł ruszyć tą ręką. Kompania przypatrywała się naszemu pojedynkowi z zaciekawieniem. Po skończonej walce usłyszałam głośne śmiechy z ich strony.

Elendila - HobbitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz