003 ; dream or nightmare

504 49 42
                                    


Jasne światło raziło w przymknięte szmaragdowe oczy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Jasne światło raziło w przymknięte szmaragdowe oczy. Ciało jakby zmęczone, nie miało siły się podnieść ba! nawet zmienić pozycji, w której teraz się znajdowało. Westchnienie uleciało z jej rozchylonych warg. Leniwym ruchem potarła dłońmi powieki, czując już skutki nieprzespanej nocy. Mięśnie były obolałe, jak po zeszłotygodniowym wieczornym spacerze. Cudem zmieniła pozycję, dotykając plecami białego prześcieradła. Otworzyła ledwo co zielone ślepia, by chwilę później znów je przymknąć. Oślepiająca łuna światła, przedzielającą się przez szkło okna była na ten moment nie do zniesienia dla jej zmęczonych oczu, co skwitowała przekleństwem mrucząc coś o nie zasłonięciu zasłon poprzedniego dnia.

Wygrzebała się spod wpadającej w błękit kołdry, narzekając na wszystko. Zdecydowanie to nie był jej dzień, być może ze względu na to co ostatnimi czasy się jej śniło. Wyobraźnia bowiem, jakby stała się wrogiem, zalewając głowę od ponad tygodnia tym samym snem. Oczywiście wszystko byłoby niemal, że idealne gdyby należało to czegoś normalnego, a do takich z pewnością nie należało.

Westchnęła, kiedy podniosła się z posłania, czemu towarzyszył odgłos strzelających kości. Zignorowała to jednak , podchodząc do okna by odciąć się od światła, przez co w pokoju zapanował półmrok. Nie spieszyła się zbytnio, kiedy stała przed otwartą szafą zastanawiając się jaką bieliznę dzisiaj ubrać. W pierwszej chwili pomyślała o jakimś zwykłym komplecie, zaś sekundę później widziała oczami wyobraźni ten czerwony na specjalne okazję. Wszystko byłoby świetne gdyby nie to, że w nocnych marzeniach w takim ubiorze widział ją jej nauczyciel. W mig czuła jego dotyk na każdym obszarze ciała. To, jak delikatnie przejeżdżał po jej ramionach zahaczając palcami o ramiączka stanika bądź to, kiedy o wszystko pytał, czy dobrze się czuje lub czy chce przestać.

Zagryzła dolną wargę, nieświadomie ją przegryzając przez co w ustach zawitał smak krwi, którego do końca nie potrafiła określić czy porównać do czegoś innego. Przymknęła oczy opierając się dłonią o półkę, mając wciąż wrażenie, że dotyk starszego ze snu, wypala na ciele znamiona, które widoczne będą dla każdego. Szmaragdy pokryły się szklaną powłoką, ostatkiem sił próbując nie dać uciec żadnej z łez. Miała wrażenie, iż jej skóra pokryta jest brudem, który miała ochotę z siebie zedrzeć. Po batalii z myślami, wybrała w końcu pierwszy lepszy zestaw, nie mogąc już przeglądać zawartości szafy, którą szybko zamknęła.

Od jakiegoś czasu bała się rozebrać, tak by przebrać się z piżamy w świeżą bieliznę. Domyślała się, że jest to sprawką męczącego snu czy bardziej już koszmaru, jednak wydawało się to tak głupim powodem, że nie chciała w niego wierzyć. Nagle, jakby wstydziła się swojego ciała mając wrażenie, iż na jej plecach spoczywa wzrok starszego. Poczuła ból w klatce piersiowej, kiedy po minutach stania jak kłoda zaczęła się przebierać. Nie chciała się odwracać w stronę drzwi, bojąc się, że widok starszego mężczyzny okaże się prawdziwy i będzie stać tuż obok niej. Serce biło mocno o żebra sprawiając, iż Mika coraz szybciej niemal w desperacji przebierała się już i w sam mundurek, który musiała nosić dzisiejszego dnia.

Westchnęła, opadając na łóżko będąc już ubrana w granatowy strój, wciąż jednak czując wypalający skórę dotyk ze snu. Wyciągnęła telefon spod poduszki, a widząc, że zostało jej marne kilka minut do rozpoczęcia lekcji wpadła niemal w panikę zbierając się szybko, potykając się przy okazji o pozostawione na środku pokoju buty. Przeklęła pod nosem chwytając uchwyt torby, wyszła ze swojego azylu. Nie orientowała się zbytnio gdzie powinna mieć aktualnie lekcje, jednak fakt, iż zobaczyła Itadoriego na korytarzu ratował ją z tej sytuacji.

— Ej! Zaczekaj na mnie! — krzyknęła, kiedy nawet swym szybkim tempem nie mogła go dogonić.

Wysiliła się na uśmiech, truchtając w stronę stojącego już chłopaka, który również ukazał jej swe perliste uzębienie.

— Wybacz, nie zauważyłem cię! — oblał spojrzeniem sylwetkę Satō, wznawiając krok — Mam nadzieję, że Gojō-sensei nie będzie miał do nas problemu o spóźnienie.

— Gojō-sensei? Mamy z nim teraz lekcje?! — twierdzące mruknięcie przez chłopaka, podziałało na nią niczym wrzątek.

Krew odpłynęła z twarzy sprawiając wrażenie, iż jest jeszcze bardziej blada niż w rzeczywistości czego Yuji na jej szczęście nie zauważył. Przemierzali korytarze w ciszy przerywanej żartami bądź historyjkami wyższego, co pozwalało choć na moment zapomnieć o tym co ją niedługo czeka.

Według niej, bramy piekielne właśnie się rozstępowały w iście zapraszającym geście, kiedy przekroczyła próg sali. Ciepło bijące z pomieszczenia buchnęło jej w twarz, sprawiając, iż nabrała ponownie kolorów. Gdy jednak, jej wzrok spotkał się z tym karcącym Nobary wiedziała, że spóźnianie się na lekcje Gojō, tym bardziej w jej przypadku było najgorszym co mogła zrobić. Słysząc dodatkowo, jak Itadori przeprasza za spóźnienie wspominając także o niej sprawiło, iż miała ochotę zapaść się pod ziemię bądź uciec jak najszybciej przez zamykające się drzwi.

To będzie zdecydowanie najgorszy dzień w moim życiu...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐓𝐑𝐎𝐔𝐁𝐋𝐄 ; g. satoru x oc [jjk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz