I

25 1 0
                                    

- Hopeless, do gabinetu.

Wzdycham na ciężki ton głosu mojej szefowej. Przepraszającym wzrokiem spoglądam na Sam, która ledwo co nadąża za przyjmowaniem zamówień. 

- Poradzę sobie - mówi krótkowłosa blondynka i pędzi do kolejnego stolika.

Dziś w Demonie roi się od bogatych, nadzianych biznesmenów i ich żon, cudownych kobiet z przedłużonymi włosami, doklejanymi rzęsami i sztucznymi atutami. Skanuje pomieszczenie wzrokiem i  dochodzę do wniosku, że nie tak miała wyglądać praca którą chciałam mieć. 

Wzdycham z bezradności. Odwracam się na pięcie i kieruje w stronę drzwi na zaplecze. Popycham je, a do moich nozdrzy dociera cudowny zapach przystawek, które serwujemy. Burczy mi w brzuchu na myśl jak to cudownie musi smakować. Zapewne nigdy nie zaznam smaku paelii z owocami morza. Rachunki i studia same się nie zapłacą. Jedyne na co mnie stać to kawa, płatki i mleko. 

Czerwone ściany korytarzu odbijają się w kafelkowej podłodze. Certyfikaty i dyplomy obramowane w złote ramki błyszczą tak, że czasami się zastanawiam czy Pani Miller ich nie poleruje własnym tyłkiem. Szczerze nienawidzę tej kobiety. To już kolejny dzień, czwartego już tygodnia kiedy woła mnie na dywanik. Na szczęście mamy już piątkowy wieczór, a ja dzięki Bogu nie mam jutro zajęć! Bo coś czuje, że moja zmiana tak szybko się nie skończy, a ja kolejny poranek spędzę na sprzątaniu parkietu ze sztucznych kosmyków włosów i wyciąganiu ich z łazienkowej umywalki.

- Wejdź - słyszę, gdy moja dłoń zatrzymuje się niespełna pół centymetra od klamki.

Wchodzę przez próg. W pokoju na fotelu obitym wężową skórą, siedzi kobieta. Światło odbija się od jej złotych pierścionków z diamentami i pada na moje oko. Mrużę oczy i zbliżam się do czterdziestoletniej, zadbanej matki, żony i kochanki. Co do tego ostatniego pani Miller jest dość urodziwą kobietą, nie brakuje jej krągłości. A ja znalazłam się cztery tygodnie temu w nieodpowiednim momencie, nie tam gdzie powinnam. 

Kończyłam właśnie zmianę, chciałam się jeszcze upewnić, czy aby na pewno nie muszę przychodzić do pracy następnego dnia. Chciałam odpocząć i pozałatwiać sprawy związane ze studiami. Zapukałam do gabinetu szatynki, ale odpowiedziała mi cisza. Pomyślałam, że coś mogło się stać, więc złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi. W gabinecie był bałagan. Papiery walały się po podłodze. Nawet zdjęcie przedstawiające ją z mężem i dwójką dzieci, było w nie najlepszym stanie. Rozbite szkło pocięło rodzinną pamiątkę. Gdy spojrzałam wyżej zrozumiałam dlaczego. Na biurku w stroju pokojówki klęczała moja przełożona, a przed nią stał nagi mężczyzna. Dwójka odwróciła się niespodziewanie w moją stronę. Z ust bruneta padło: "Co do kurwy", jego piwne oczy pociemniały, zmrużył oczy. Czułam jakby ktoś przeszywał mnie na wylot. Po moim ciele przebiegł dreszcz, jakby ktoś w pomieszczeniu otworzył okno. Zapragnęłam stać się niewidzialna. W prędkości światła zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Z zza nich dobiegł mnie damski głos: "Kto to był?!", w odpowiedzi usłyszałam: "Jedna z twoich pracownic." Od tego czasu Pani Miller dobitnie daje mi znać, gdzie moje miejsce.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Za co Ci płacę?!

Kąśliwi głos kobiety dociera do moich uszu. Odsuwam wzrok z pamiętnego zdjęcia, które leży na biurku jakby nigdy nic się z nim nie stało i spoglądam na swoją pracodawczynie. 

- Jutro mam spotkanie z wpływowym inwestorem, dlatego jutro masz się pojawić punkt 18. - Nim zdążę cokolwiek powiedzieć, ta dodaje: Następnym razem nie będę się powtarzać, a teraz wyjdź. Puki moja cierpliwość się nie skończy - dodaje.

Pani Miller poprawia się na krześle i wraca do wypełniania dokumentów. 

Zła do szpiku kości wychodzę w gabinetu tej jędzy starając się nie trzasnąć pozłacanymi drzwiami. 

- A co ty taka nerwowa? - zaczepia mnie Den, kucharz który równie jak ja pracuje i studiuje zaocznie.

Spoglądam na dwa lata starszego chłopaka i kręcę głową. Gdybym miała czas na randkowanie i inne tego typu rzeczy, umówiła bym się z nim. Niestety jest gejem i ma chłopaka. Za to doradza i wspiera jak nikt inny.

- Ta

- Nie kończ - przerywa mi blondyn, widząc złość wymalowaną na mojej twarzy. - Pogadamy po pracy. - szepcze i odprowadza wzrokiem umięśnionego ochroniarza, który właśnie obok nas przechodził. 

Wzdycham zrezygnowana. Chłopak posyła mi ustami bezgłośne "dasz radę". Zezłoszczona i bezradna wracam na salę i dołączam do Luisa, mężczyzny po trzydziestce, który widząc moją minę domyśla się o co chodzi. Klnie pod nosem i podaje mi kwitek: 

stolik numer 4  - piña colada, 2x joanita, margarita i glirowane kalmary

PS White dodaj karteczkę z moim numerem! Moim. Nie lisicy.

Przewracam oczami, a na moje usta wkrada się uśmiech. Dziewczyna wie o pamiętnej mojej wpadce przed szefową. Ma ją za kompletną puszczalską. Patrzę na salę i dostrzegam blondynkę, która notuje kolejne zamówienie. Dziewczyna puszcza mi ukradkiem oczko i uśmiecha się do młodej pary klientów. Sam jest zwariowaną blondynką, która nie potrafi trzymać się jednej brzytwy, lubi jednorazowe przygody. Ale jak tu jej nie kochać?

*** 

Spoglądam na zegarek, który wskazuje kilka minut po dziewiątej. Rzucam klucze na komodę, zdejmuję trampki i kieruje się w stronę sypialni. Dwupokojowe mieszkanie, jest jedynym miejscem w którym mogę spokojnie odetchnąć. Urządzone dość nowocześnie, ale nie zbyt luksusowo, jest dla mnie jak jaskinia, z której nie mam ochoty wyjść, zwłaszcza kiedy przez większość czasu żaluzje są zasłonięte. Rozbieram się do bielizny i wskakuje do łóżka. Zanim zasypiam czuję jak małe łapki depczą mi po kostkach, zaraz po tym lekki ciężar obezwładnia moje stopy. 

MojitoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz