Rozdział 28

18.6K 655 81
                                    

Lexi...

Zamrugałam powiekami wpatrując się tępo w zamknięte drzwi. Odetchnęłam głęboko i do moich płuc dostał się zapach męskich perfum. Kuszących, grzesznych, zniewalających... Na sekundę moje serce zagubiło spokojny, równomierny rytm...

Położyłam dłonie na gładkiej powierzchni biurka, wpatrując się w drżące palce. Uniosłam prawą dłoń patrząc, jak bardzo się trzęsie. Nie tylko dłonie. Trzęsło się całe moje ciało i z każdym oddechem zaciskałam gwałtowniej szczękę, czując narastającą we mnie furię. Moje ciało reagowało, jakby utknęła w lodowatej wodzie.

Sebastiano Riina...

Wiedziałam, gdzieś podświadomie wiedziałam, że zjawi się, gdy tylko zauważą mnie jego ludzie i nie myliłam się. To miasto należy do niego i całkiem dobrze się czuje, jako pieprzony król tego zakłamanego grajdołka.

Sebastiano Riina, pieprzony król podziemia.

Nie prosiłam o to wszystko. Nie chciałam należeć do świata, w którym honor nakazuje robić takie rzeczy. Gdzie honor i zemsta to jedno i to samo. Krew, kłamstwa i słowa, które ranią nie zostawiając widocznych śladów. Gdzie kobietę traktuje się tak, jak potraktował mnie Sebastiano. Dziwkę, którą łatwo można zaliczyć...

Wiedziałam już od chwili, gdy obudziłam się w jego wielkiej posiadłości, że tamtej nocy na przyjęciu, na które poszłam z Grantem, ktoś podał mi jakieś narkotyki. Wtedy jeszcze nie rozumiałam dlaczego, ale skoro król półświatka raczył mnie oświecić w tej materii, to pewne rzeczy mogę teraz poukładać sobie w głowie. To dlatego tak dziwnie zareagował, gdy zobaczył mnie pierwszy raz w biurze. Nie wiem, co takiego usłyszałam. Z tamtej nocy pamiętam tylko te jego cholerne zielone oczy. Płonące ogniem, w którym chciałam spłonąć.

Czy można mieć większego pecha w życiu?

Porzucona przez matkę sierota, błąkająca się przez czternaście lat po chujowych rodzinach zastępczych. Myślałam, że w końcu los się do mnie uśmiechnął, gdy postawił na mojej drodze miłą i cudowną Fran D'Angelo. Miała niespełna czterdzieści pięć lat, gdy mnie adoptowała. Zawsze się dziwiłam, że tak piękna kobieta nie ma ani rodziny, ani nawet męża, czy też partnera. Ale chciała mnie w swoim życiu i tylko to się dla mnie liczyło. Po raz pierwszy w moim samotnym życiu miałam prawdziwy dom i kogoś, komu na mnie zależało.

A teraz? Okazuje się, że w spadku dostałam pieprzoną mafię, a nawet dwie. Jedna chce mnie ukatrupić, a druga... Tak, z tym to ja będę musiała sobie jakoś poradzić. Zapytacie mnie, czy boję się Sebastiano. Tylko głupiec nie bałby się kogoś, kto nie ma żadnych ludzkich uczuć, a przynajmniej ich nie okazuje. Ale to nie jest taki strach, a jakim myślicie. Boję się tego, że nie wiem na, co go stać.

Odepchnęłam się od biurka i zaplatając palce na brzuchu położyłam stopy na blat, krzyżując je w kostkach. Przekręciłam prawą nogę, patrząc na czerwoną linię biegnącą z boku kolana. Hymm... Moja pierwsza bitewna blizna. Jak na starcie z samym bossem, nie jest tragicznie. Zapewne moi poprzednicy kończyli dużo gorzej. Nie mam dziury w głowie, mam wszystkie członki i nie mam połamanych kości. Co jeszcze może mnie spotkać? Powinnam zapytać Guido, bo Franco raczej nie będzie rozmowny w tym temacie. Wiecie, pan starej daty, który widzi we mnie taką kruchą kobietkę, bla, bla, bla...

Czy to dlatego wszyscy traktują mnie jak sierotę, która zagubiła się we mgle i błąka się po wielkim lesie? Głupią blondynkę z kawałów? Dobry Boże! Jak ja to uwielbiam...

Zdjęłam nogi i wstając schowałam laptop do torby. Jak na pierwsze starcie dość się już nasiedziałam. Domyślałam się, że Sebastiano po swoim występie będzie oczekiwał z mojej strony awantury. Takiej wiecie, werbalnej, z krzykami i trzaskaniem drzwiami. Jeżeli tego nauczył się w tych swoich burdelach, do których chodzi z tym drugim gagatkiem, to zdecydowanie się przeliczy. Miałam wracać do swojego apartamentu, ale w obecnej sytuacji, gdy szatański pomiot wypowiedział mi wojnę...

INVICTUS. Boss, #1 JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz