Kwiat róży

10.9K 145 127
                                    

Rozpisana wersja rozdziału pt. ,,Kiedy pierwszy raz uprawialiście seks?". 

Postać: Pietro Maximoff i Reader

Opis: Po udanym treningu, na którym opanowałaś do perfekcji swoje moce... 



Kolejny trening, kolejne niepowodzenie i kolejny zawód. Tak minęły [T.I.] ostatnie trzy tygodnie i wcale nie była z tego powodu zadowolona. Ujarzmienie czterech żywiołów nie przyszło jej tak łatwo, jak myślała, co tylko wzmagało jej irytację.

Chciała opanować je do perfekcji, by nie wyrządzić komuś krzywdy. Wystarczyło jej, że większość patrzyła na nią mało przychylnie, bo niegdyś służyła w Hydrze. Nie z własnej woli rzecz jasna, jednak to nie przekonywało ludzi, którzy podchodzili do niej z dystansem. Właśnie dlatego każdą wolną chwilę poświęcała na ćwiczenia w specjalnym pomieszczeniu, które kazał wybudować dla niej Tony.

Próbowała rozumieć, co wpływa na pobudzenie mocy, ich intensywność i w ogóle jak działają. Raz chciała sprawdzić, czy mogą one działać jednocześnie, ale po upadku z wysokości i dość dotkliwym uszkodzeniu paru żeber, doszła do wniosku, że lepiej zacząć od samych podstaw.

Niezwykłym wsparciem dla dziewczyny było rodzeństwo Maximoff, które również swoje moce zawdzięczało Hydrze i jak nikt inny rozumiało jej sytuację. Starało się, pomagać jej, jak tylko mogło. Wanda często wpływała na nią swoimi mocami, podpowiadała jej rozwiązania niektórych problemów, ale kiedy zaczęła spotykać się z Vision'em, a ich relacja nabrała tępa, zaczęła mniej czasu poświęcać przyjaciółce.

[T.I.] nie miała jej tego za złe. Ciągle był przy niej Pietro, który nie posiadając drugiej połówki, większość czasu spędzał z dziewczyną. Rozśmieszał ją, zabierał na wycieczki dookoła świata lub po prostu na jakieś jedzenie, żeby oderwała się na chwilę od ćwiczeń. Była mu wdzięczna za obecność, bo gdyby nie ona, to chyba już dawno popadłaby albo w nerwicę, albo w depresję. Dlatego właśnie na każde "zajęcia" zabierała go ze sobą.

I w tym przypadku nie było inaczej. Kiedy po dwóch godzinach bezowocnej próby wyhodowania krzewu róży, [T.I.] ze zdenerwowania zrzuciła ceramiczną donicę ze stołu i opadła zrezygnowana na ziemię, Maximoff od razu pojawił się obok niej i przytulił bez słowa.

-Jestem beznadziejna - mruknęła, będąc nadal wtulona w srebrnowłosego. - Nawet głupiego kwiatka nie potrafię wyhodować.

-Nie mów tak - skarcił ją i delikatnie się odsunął, by spojrzeć w jej oczy. - Opanowałaś podstawy każdego żywiołu, oprócz ziemi i poszło ci to cholernie szybko. Szybciej niż ja biegam - rzucił, by rozluźnić atmosferę, co podziałało, bo z ust dziewczyny wydobył się chichot.

-Dziękuję ci. Naprawdę nie wyobrażasz sobie, ile to dla mnie znaczy - uśmiechnęła się w jego kierunku i wstała powoli, na co chłopak uczynił to samo.

-Nie masz za co - machnął lekceważąco ręką. - To dla mnie czysta przyjemność, spędzać czas w towarzystwie tak pięknej kobiety.

Na te słowa policzki [T.I.] przybrały odcień dorodnych piwonii, więc szybko odwróciła się do Pietra plecami i poszła posprzątać bałagan, którego narobiła. Było jej niezwykle miło z powodu komplementu, który otrzymała. Sama obecność chłopaka sprawiała, że dziwne ciepło ogarniało jej serce, które przyspieszało na samą wzmiankę o starszym, o dwanaście minut, jak lubił wypominać siostrze, Maximoff.

Nim się spostrzegła z ziemi, którą zgarnęła w kupkę, zaczęło wyłaniać się białe światło, a zaraz po nim ziarenko zaczęło kiełkować, ukazując pierwsze liście i łodygi. Dziewczyna siedziała osłupiała na ziemi i patrzyła, jak formuje się pierwszy kwiat róży. Pietro, stojąc z boku, uważnie obserwował roślinę oraz reakcję [T.I.]. Jej szczęście odciskało również piętno na nim, więc nawet nie wiedział, kiedy szeroki uśmiech wstąpił na jego twarz.

Preferencje Marvel 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz