✘rozdział I ✘

43 4 0
                                    

Pov. Dyrdymal

Obudziłem się na moim bagnie, było tu bardzo przytulnie [jeszcze jak i wilgotnie].  Brakowało mi kogoś z kim mógłbym porozmawiać. Postanowiłem się wybrać na spacer, dlatego też ubrałem swoją netherytową zbroje. Gdy się już trochę ogarnąłem, udałem się na spawn, aby z kimkolwiek porozmawiać [zapoznać się?].

Kiedy już znalazłem się na spawnie to usłyszałem krzyk, jakby ktoś był obdzierany ze skóry. Planowałem sprawdzić, skąd on dobiegał, jednak wyprzedziła mnie informacja, która pojawiła się na moim komunikatorze w zakładce chat.

sicret_macka obalił Dabii_ w boksie.

Już wiedziałem, w którym kierunku się udać. Skręciłem w prawo, gdzie radośnie powitał mnie Gwerin. Przywitałem się z nim również, nie to co poniektórzy *kaszel* kasza *kaszel* mayana *kaszel*. Przeszedłem też obok pszczoły o nazwie pszczół, którą podarował nam jeden z bogów. Zacząłem schodzić po kwarcowych schodkach do miejsca okrutnych walk, a to miejsce zwie się "Warp pvp". 

Kiedy znalazłem się na końcu schodków, stanąłem przed wejściem na warp. Uniosłem swój wzrok lekko do góry i zobaczyłem wielką czaszkę, z otwartą szczęką, która była wejściem do tego piekielnego miejsca pod zamkiem/kościołem.

Wszedłem do środka i zacząłem schodzić po kamiennych schodkach, przy okazji omijając trzy kolumny, wykonane z kamiennych cegieł, które znajdowały się na ich środku. Tylko na pierwszej oraz ostatniej kolumnie znajdowało się oświetlenie w postaci płomienia, które iluminowało ciepłym światłem, rozjaśniając ciemność znajdującą się w coraz to dalszych częściach drogi na arenę. Przemykając po schodkach, z kamiennych cegieł, można było również zauważyć lekki blask ognia, odbijający się od ścian (ten sam materiał co schody). Niektóre miejsca na schodkach i ścianach były mniej lub bardziej popękane albo porastały mchem lub porostem.

Na końcu zejścia, po lewej stronie, znajdowało się wejście do pomieszczenia z przejściem na arenę. Pomieszczenie było okrągłe z wielkim ogniskiem na środku. Sam zapalony stos był okrążony czterema filarami . Każdy z nich wykonany był z czernitowych cegieł oraz ozdobnych kamiennych cegieł na obu końcach. Można powiedzieć, że pokazywały one rogi pomieszczenia zamiast ścian. Sama ściana była wykonana z tego samego budulca, co ściany w poprzedniej części wejścia. 

[Ogólnie żeby pójść na arenę przypomina taki lekko starożytny Rzym z filmu Glawiatorzy. Nie wiem czemu akurat to, ale ludzie często o tym tak nie rozmyślają.]

Kiedy wchodziłem na arenę byłem bardzo zamyślony, czego konsekwencją było niezauważenie jak ktoś chował się za rogiem. Gdy wkroczyłem na arenę, w moment poczułem na swojej szyi zimne ostrze sztyletu. Ten czyn ze strony nieznajomego momentalnie wyrwał mnie z zamyślenia przez co mogłem usłyszeć słowa, które zostały mi wyszeptane do ucha 

- jakieś ostatnie życzenie? 

Chciałem wyciągnąć swój miecz, gdyż nie chciałem przegrać.  Usłyszałem nagle huk po mojej lewej stronie. Skierowałem tam wzrok lecz widok zasłaniała mi jedna z kolumn.

- Macek chodź 1v1 end bo inaczej hunta będziesz miał cn? - powiedział nieznajomy.  


minecraft - 🌈🌙koszlak x dyrdymal🌙🌈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz