26.05.1013r.Godzina 04:01 PONIEDZIAŁEK
Cześć pamiętniku.Pamiętasz,jak napisałam tu wczoraj,że "wstałam nieco wcześniej"?W takim razie skoro tamto było "nieco wcześniej" to,to jest bardzo wcześniej.Bo prawie nigdy nie wstaję aż tak wcześnie.Dzisiaj zrobiłam wyjątek,ale nie wstałam z własnej woli.OK,już piszę o co mi chodzi.To przez koszmar,zrozumiecie chyba bo każdy z was je ma nawet jeżeli nie zawsze pamięta.Przejdę taraz do opisu mojego snu:
Obudziłam się ale mimo,że budzik wskazywał 6:00 było wszędzie ciemno.Popatrzyłam na łóżko obok i trochę się przestraszyłam bo Clarissy nie było.Pomyślałam,że może poszła do świetlicy i uspokoiłam się (nie na długo).Poczułam potrzebę pójścia do toalety.Nie namyślając się więcej podreptałam do WC.Ponownie zdziwiłam się po wejściu do toalety ponieważ było w niej zapalone światło.Przejżałam oczami całą łazienkę lecz nikogo w niej nie było.Pewnie Clariss zapomniała zgasić światło (uspokoiłam się tym nie na długo...).Kiedy załatwiłam swoje potrzeby i podeszłam do umywalki umyć ręce przejżałam się w wiszącym na przeciw mnie lustrze.Wyglądałam jak jakiś zombie (tak,właśnie wyglądam rano zanim umyję się,uczeszę i ubiorę) ; moje włosy sterczące na wszystkie strony,blada cera,podkrążone oczy,tępy wzrok.Nie mogłam już dłużej patrzeć na swój kiepski wygląd więc powróciłam do mycia rąk.Kiedy wytarłam już ręce ręcznikiem podniosłam jeszcze na chwilę oczy na lustro by poprawić włosy ale wtedy zamarłam.W odbiciu lustra zobaczyłam bestię.Przypominała wilka...tylko o 3 razy większego,miał długie czarne futro,a jego oczy...płonęły jakby ogniem,a przynajmniej takie miałam wrażenie bo były intnsywnie złoto-czerwone.Odwróciłam się próbując zachować spokój.Wilk stał pomiędzy przejściem do toalety a drzwiami wyjściowymi z łazienki odgradzając mi tym samym drogę ucieczki.Kiedy wreszcie odważyłam się na ruch,zaczęłam się powoli cofać.Wilk zaczął do mnie równie wolno podchodzić.Coraz bliżej byłam ściany aż wreszcie się mnie zatrzymała-To mój koniec-wyszeptałam a wilk był już tuż przedemną.Wiedziałam,że on mnie zaraz rozszarpie.Zamknęłam z całej siły oczy i wstrzymałam oddech.
Wtedy się obudziłam już naprawdę.I całe szczęście,bo nie chciałam zobaczyć jak wilk mnie zabija.Clarissa niczego nie świadoma dalej spała.Ja wiedziałam,że już nie będę mogła spać do puki się nie uspokoję.Wyciągnęłam spod materaca pamiętnik i szukałam odpowiednio jasnego miejsca by widzieć co piszę.Tym idealnym miejscem okazał się parapet w moim pokoju.Usiadłam na nim,był wystarczająco długi bym mogła się na nim zmieścić ze zgiętymi nogami a jednocześnie wystarczająco mocny,by mnie utrzymać.Była pełnia...nie,pełnia będzie jutro,dzisiaj jest noc poprzedzająca pełnię.Jendnak księżyc świeci tak mocno,że wspaniale widzę co piszę w pamiętniku.Zupełnie,jak srebrna lampa.To również doskonałe miejsce do obserwowania okolicy.Jestem już trochę uspokojona,lepiej pójdę spać bo potem będę cały dzień zmęczona.Czuję,jakby coś mi podpowiadało,że dzisiaj stanie się coś ważnego.Dobranoc pamiętniczku,trzymaj kciuki żeby nic strasznego mi się dzisiaj już nie przyśniło.No tak...ty nie masz kciuków,ale nie szkodzi. :)
(tego samego dnia)
Godzina: 20:10
Hejo pamiętniczku.Moja intuicja mnie nie zawiodła,stało się dzisiaj coś ważnego.Od początku...
Była 6:00 (jak zwykle) Clarissa nie chciała wstać.Tym razem jednak kiedy próbowałam ją obudzić strasznie wierzgała i jakby wyrywała się przez sen-Halo!Ziemia do Clariss!-krzyknęłam i dopiero wtedy otworzyła oczy i przestała się wyrywać.Była cała oblana potem i wyglądała na przestraszoną-Co ci jest?!-zapytałam przerażona a ona usiadła,na łóżku chowając na chwilę twarz w rękach-Nic,miałam koszmar-odpowiedziała.Usiadłam obok niej i westchnęłam przeciągle-Ja też miałam dzisiaj koszmar.Nie martw się to tylko sny.-pocieszyłam ją-Co ci się śniło?-zapytała zaciekawiona Clarissa.Opowiedziałam jej wszystko od początku nie oszczędzając szczegółów swego koszmaru,natomiast kedy skończyłam Clarissa wzdrygnęła się i krzyknęła-Śniło mi się tak samo,tylko zamiast Ciebie byłam tam ja i wilk był rudy!-Tym razem to ja się wzdrygnęłam.Czy to by nasze sny były takie same mogłoby być możliwe?!Nie mogłam w to uwierzyć ale wiedziałam,że to coś znaczy-Clariss,już powinnyśmy się zbierać.-Popatrzyłam na budzik.Wskazywał 6:25-Mamy 5 minut!-krzyknęłam i jak na komendę zerwałyśmy się z łóżka i szybko biegałyśmy do łazienki i z powrotem.Udało się nam wślizgnąć niepostrzeżenie mimo,że było po czasie.Kiedy odbyła się kontrola pozwolono nam iść na śniadanie do stołówki.Podczas kiedy ja i Clarissa jadłyśmy w odosobnionym od innych dzieci i młodzieży stole pani Butter jedząca przy "stole dla dorosłych" wybiegła szybko ze stołówki,wiedziałam co się święci.Szturchnęłam Clariss zajętą jedzeniem i dystkretnie wskazałam głową na wybiegającą panią Butter.Spojżałyśmy na siebie porozumiewawczo.To mogło znaczyć tylko jedno...albo dwie,możliwości: 1.Niezapowiedzianie przyjechał ktoś nowy do sierocińca 2.Niezapowiedzianie przyjechał ktoś do sierocińca,po to by kogoś z nas zaadoptować.Nie byłyśmy przygotowane na taki obrót sytuacji i wpadłyśmy w panikę.Na całe szczęście,tylko jakieś nowy chłopak przyjechał do sierocińca.Zaraz po jedzeniu odbyło się w świetlicy krótkie spotkanie na którym pani Butter wszystkim go przedstawiła.Nazywał się Cole ,miał 16 lat (tyle ile ja i Clarissa),włosy kolory blond z domieszką rudego które opadały mu na czoło i złote oczy które bystrze penetrowały wszystkich dookoła,był wysoki i ubrany cały na pomarańczowo-czerwony kolor.Pani Butter przejżała swoją listę osób w pokojach.W naszym było ich najmniej bo tylko ja i Clarissa w nim mieszkałyśmy.Nasza pseudo-wspaniałomyślna pani zarządziła,że będzie on z nami od teraz mieszkał.TO NIENORMALNE!Powinien iść do jakichś chłopaków i mam to gdzieś,że już nie ma tam miejsca!Nie panowałam nad tym co robię i krzyknęłam na całą świetlicę-NIE!ON NIE MOŻE Z NAMI MIESZKAĆ!NIECH IDZIE GDZIEŚ INDZIEJ!-wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem i ze strachem a pani Butter podeszła do mnie zła i popchnęła mnie tak,że podczas upadku otarłam się o ostry kant stołu do zabawy i zrobiłam sobie 3 krwawiące rysy-Będzie z wami mieszkał!Nie ty o tym zdecydujesz,dziecko!I za karę masz go dzisiaj oprowadzić po naszym sierocińcu i mieście!-krzyczała pani Butter.W końcu odwróciła się do mnie plecami i obwieściła-Możecie się rozejść,dzieci-i poszła do swojego gabinetu.Nadal leżałam z krwawiącą ręką na ziemi i wszyscy zebrali się dookoła mnie;jedni się śmiali,inni byli wystraszeni,jeszcze inni sobie poszli a Clarissa przebiła się przez ten tłum i pomogła mi wstać.Miałam dostyć tego sierocińca-Nic ci nie jest?-spytała moja współlokatorka-Nie,ale nie nawidzę tu być-odpowiedziałam z gniewem-Choć,pójdziemy do kucharki,ona ma bandaż i wodę utlenioną-opwiedziała Clarissa i zaprowadziła mnie do kuchni.Kiedy przechodziłyśmy obok Cole'a Clarissa powiedziała-poczekaj tu na nas-na co on tylko skinął głową a ja rzuciłam mu gniewne spojżenie.Ja mam go oprowadzać?!Grrr...wkurza mnie życie tutaj,naprawdę!Kiedy doszłyśmy do kuchni,zobaczyłyśmy kucharkę,ta bez słowa odkaziła mi rękę i podała bandaż,następnie wróciła do swoich obowiązków czyli do gotowania "zupy".Clarissa obandażowała mi rękę za co jej podziękowałam i wróciłyśmy do świetlicy.Cole stał oparty o ścianę i wyglądał na zamyślonego.Clariss i ja podeszłyśmy do niego-Jesteśmy już-Clarissa widząc moją niechęć powiedziała to za mnie-Dobrze...to od czego zaczynamy?-spytał Cole patrząc kolejno na mnie i na Clarissę-Em...zobaczysz najpierw nasz pokój-ledwo co z siebie wydobyłam te słowa-Teraz pokój jest także mój-powiedział Cole śmiejąc się.No ja napewno za nim nie będę przepadała ładnie mówiąc.Już nie chciało mi się z nim gadać więc powiedziałam tylko-Choć za mną-i pokazałam mu pokój do którego już wstawiano nowe łóżko.Co za koszmar?!Już nie mogli tego łóżka postawić gdzieś indziej?!Tak je postawili,że jest na środku czyli pomiędzy mną i moją przyjaciółką!Pokazałam mu też resztę sierocińca i posesję przypominającą ogród połączony z sadem.Przez ten cały czas już więcej się do siebie nie odzywaliśmy.Wkurzało mnie to,że Cole pytał o wszystko dotyczące posesji oraz sierocińca a nawet o których godzinach są pobódki itd.Potem około 19:50 kiedy kładłam się do łóżka Cole i Clarissa zaczęli rozmawiać.Rozmowa dotyczyła sierocińca w którym przebywał wcześniej Cole (i było tam dużo lepiej) ale mniejsza z tym.Ona z nim rozmawia?!Woli porozmawiać z tym obcym chłopakiem niż z zaufaną przyjaciółką w tych trudnych dla mnie chwilach.No co się ze mną dzieje?Czy ja jestem...zazdrosna?!Nie dokońca,po prostu czuję się rzucona w kąt i zastąpiona inną osobą.To (uwierzcie mi) nie jest wcale przyjemne uczucie.Dzisiaj to na tyle,pamiętniczku.Dobranoc. :<
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hue,hue...zmieniam tu i teraz ich wiek na 16 lat ponieważ uznałam że "może się więcej zdarzyć" xD
A co do tego rozdziału (tak jak Wam obiecałam) dodałam go dosyć szybko i w wolnej chwili,czyli teraz.Mam nadzieję,że będziecie czytać dalej bo zaczynam się w tym rozkręcać. ^^ Pozdrowienia ode mnie! :)
CZYTASZ
Pamiętnik Wilkołaczki
WerewolfNazywam się Laura Spring,mam 14 lat i od teraz będę prowadziła pamiętnik.Jestem wysoka,mam długie,kasztanowe włosy,trochę opaloną karnację i zielone oczy które (gdy się denerwuję) stają się ciemno-brązowe.Jestem raczej nieśmiała i nie umiem okazywać...