Był pewien, że najgorsze miał już za sobą. Wyznał przyjaciołom prawdę. Powiedział swojemu chłopakowi co mu leżało na sercu. Zaakceptowali go. Myślał, ze już nic nie może pójść źle.
Tak bardzo się mylił.
Najgorsze dopiero miało nadejść i poczuł to gdy zbliżał się do swojego domu. Nagle ogarnął go strach. Zaczął robić coraz wolniejsze kroki odwlekając w czasie spotkanie z rodzicami, lecz to nic nie zmieniało. Z każdym ruchem czuł narastający niepokój. Choć w głębi duszy miał nadzieję, że rodzice zareagują pozytywnie, bał się odrzucenia. Bał się, że wyrzucą go z domu. W jego głowie zaczął pojawiać się obraz obelg rzucanych przez jego matkę, w stronę chłopaka i choć był to częsty widok, to wiedział, że dopiero teraz naprawdę by go uderzyły. Kochał swoich rodziców i miał świadomość, że oni kochali go, jednak jak wiele mogła przeżyć ta miłość wynikająca z przywiązania?
Bo czy naprawdę uczucie pomiędzy nimi można było nazwać miłością? Czy uczucie pomiędzy jakimikolwiek rodzicami, a dziećmi można nazwać czymś innym niż przywiązaniem? W końcu potomkowie starszych znali swoją rodzinę od dnia narodzenia. Była ona z nimi zawsze, więc było to czymś w rodzaju przyzwyczajenia, a człowiek po latach przywiązuje się do tych z którymi jest. Nie jest to już czysta miłość, nieprawdaż? Tak samo było w tym wypadku.
W takim razie: czy to przywiązanie było wstanie zostać nienaruszone po wyznaniu Bakugou?
Nie wiedział tego. Właśnie to go przerażało najbardziej. Myśl o odrzuceniu przez własnych opiekunów była wręcz na swój sposób przerażająca. Jednak nie powinien od razu zakładać najgorszego, prawda? Stanął na środku chodnika, zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Chwile stał tak uporządkowując swoje myśli, a gdy już choć odrobinę się uspokoił ruszył pewniejszym krokiem w stronę domu rodzinnego.
Otworzył metalowym kluczem furtkę, a następnie zapukał do drzwi wejściowych. Już po chwili przed oczami ukazał się mu brązowowłosy mężczyzna uśmiechający się delikatnie do syna. Wpuścił go do środka, ówcześnie się z nim witając. Zaczął rozmowę, na temat tego, jak bardzo byli zaskoczeni wiadomością Kasumi, że przyjdzie do nich na obiad. W głowię Masaru zabrzmiało to jak zażalenie, że czerwonooki w ogóle do nich przyszedł, więc przeprosił go szybko, na co blondyn machnął tylko ręką. Przywitał się również z rodzicielką, która nakładała niedawno przygotowane dania na talerz. Zasiedli do stołu i jedli w ciszy, którą starał się od czasu do czasu przerwać ciemnooki.
— O czym chciałaś z nami porozmawiać? — Blondyn uniósł brew. — Kasumi, nie wmówisz mi, że chciałaś sobie po prostu zjeść sobotni obiadek z rodzicami. — Mitsuki przewróciła oczami. — Co masz zamiar nam powiedzieć?
— Jesteś w ciąży? — Mężczyzna przeraził się, a Kasumi zakrztusił się ryżem, który właśnie spożywał.
— Co? — To było wszystko co potrafił z siebie wykrztusić. Patrzył się raz zszokowany to na matkę, to na ojca nie rozumiejąc skąd coś tak głupiego mogło im przyjść do głowy.
— To jedyne co nam przychodzi do głowy. Jesteś taka poważna, Kasumi. Nawet nie krzyczysz dzisiaj! Co cię martwi? — Mitsuki popatrzyła się na chłopaka zmartwiona. Westchnął cicho patrząc się w talerz makaronu.
Tak naprawdę nie chciał zaczynać tej konwersacji. Bał się. Ostatnie dni nie były wypełnione niczym innym jak strachem. Choć początkowo był on niewielki z dnia na dzień zwiększał się, a Bakugou próbował oszukać samego siebie, że wszystko jest w porządku. Dopiero gdy musiał się zmierzyć twarzą w twarz z potworem, pod postacią jego rodziców, zrozumiał jak wielki i przytłaczający był strach, który się w nim zrodził. Wiedział, ze nie pozbędzie się go póki nie powie co mu leży na duszy. To właśnie w tym wszystkim było najgorsze. Nie potrafił okazywać uczuć. Nie ustnie. Dlatego wyciągnął z kieszeni, małą pogniecioną kopertę i wręczył ją im, nakazując aby natychmiast przeczytali jej zawartość.
CZYTASZ
A boy || trans!bakugou
Fanfic~° Niepewność, pomoc, akceptacja - czyli historia o tym, jak Bakugou odkrywa, że bycie chłopcem w damskim ciele wcale nie jest proste.