Wstęp!

1.2K 26 2
                                    

- Dupek z ciebie! - krzyczę w kierunku Chada, który przez przypadek oblał moją nowiusieńką koszulę swoją czarną kawą.

Elegancki stój, który był jeszcze kilka sekund temu nieskazitelny, nadawał się już tylko do wyrzucenia. Nie miałabym mu tego za złe, gdyby nie pewność, że zrobił to specjalnie. Co jak co, ale Chada przez te sześć lat wspólnej pracy poznałam już wystarczająco dobrze.

Odkąd tylko zaczęłam pracę w „Roger Publishing" i zaczęłam piąć się po szczeblach swojej kariery, dążąc tym samym do bycia zastępcą głównego dyrektora, Chad wziął sobie mnie na swój cel, albowiem on również od kilku ładnych lat walczył o ten stołek, niestety szef miał go tak samo w dupie, jak ja, z tym że on szefowi wchodził w nią z zadowoleniem i uśmiechem na twarzy, ja zaś patrzyłam na niego jak na wstrętnego karalucha, którego chciałam się za wszelką cenę pozbyć. Niestety tego dziadostwa nie szło wytępić za wszelką cenę. Chwila nieuwagi i wracał na pole bitwy jak bumerang. Parszywy, wstrętny karaluch!

- Przepraszam! - przywołuje sztuczną minę niewiniątka, po czym wybucha głośnym, histerycznym śmiechem.

- Wstrętny karaluch! - rzucam tylko pod nosem i wybiegam z sali konferencyjnej, w której na moje nieszczęście jesteśmy tylko my dwoje.

Rzucam się biegiem do najbliższej łazienki. Muszę jak najszybciej wyczyścić świeżą, mokrą plamę. W końcu za niecałe piętnaście minut mam przedstawić prezentację, od której ważą się losy mojej przyszłości.

Odkręcam kran z ciepłą wodą i zaczynam rozpinać swoją koszulę. Stojąc w samym białym, koronkowym biustonoszu i czarnej, ołówkowej spódnicy, zaczynam szorować pod strumieniem wody brązową plamę.

- Cholera! Nie chce zejść! - przeklinam wściekle pod nosem, pocierając o siebie materiał. Dodaje trochę mydła i ponownie zaczynam trzeć.

W tym momencie dobiega mnie odgłos spłukiwanej wody. Ktoś jest w łazience poza mną. Unoszę wzrok na lustro i widzę wychodzącego z jednej z kabin toaletowych ciemnowłosego, szczupłego mężczyznę ubranego w idealnie dopasowany, granatowy garnitur i białą koszulę oraz granatowy krawat.

- Aaa! - wrzeszczę na całe gardło, odwracam się przodem do niego i zakrywam się rękoma, w miejscu, gdzie jest mój biust. - Jared, co ty tu do cholery robisz?! - krzyczę w kierunku mężczyzny, który stoi przede mną.

- Gabi?! - spogląda na mnie, wyraźnie zaskoczony moim widokiem, po czym speszony półnagością, odwraca się do mnie plecami. W ostatniej chwili udaje mi się jednak dostrzec jego szeroko otwarte oczy. Z pewnością się mnie nie spodziewał zastać tutaj w takim wydaniu. - Co ja tu robię?! - zakrywa dłonią swoje oczy. - Raczej, co ty tu robisz?! To męska toaleta.

- Że co?! - wypalam i rozglądam się dookoła. Jak tylko mój wzrok spoczywa na pisuarach, dociera do mnie, że Jared miał rację. Cholera! Jak mogłam pomylić toaletę damską z męską?!

Czuję, jak moje policzki stają w ogniu. Nie wiem, co robić. Nagle zaczynam się obawiać, że ktoś może wejść niespodziewanie przez drzwi, właściwie nie ktoś, a jakiś mężczyzna, jakiś kolega z pracy i może zastać mnie stojącą przy umywalce w staniku. Cholera! Zaraz wszyscy będą wiedzieć, jakie Gabriella Monterez nosi staniki i jaki ma rozmiar biustu. Moje serce wali jak oszalałe. Czuję moc jego bicia przez gładką skórę lewej piersi.

- Możesz się ubrać?! - pyta Jared, wyraźnie się niecierpliwiąc.

- Nie do końca! - zdaję sobie sprawę, że moja górna część garderoby jest w całości mokra.

- A to dlaczego?! - spuszcza dłoń z oczu i podpiera swoje ręce na wąskich biodrach, mimo to w dalszym ciągu mam możliwość podziwiania jego męskich, szerokich ramion i kształtnej pupy, odzianej w garniturowe spodnie.

Jared dołączył do naszego zespołu niecałe pół roku temu. Co prawda jest on informatykiem, a ja  odpowiadam za wizerunek firmy, ale i tak przez ten czas udawało nam się niejednokrotnie minąć gdzieś na jednym z korytarzy.

ZOSTAWIŁAM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz