Rozdział 10

410 10 0
                                    

8 lat temu...

- Podoba mi się coraz bardziej ten koleś. - po głosie Sofii wnioskuję, że jest zachwycona tym, co usłyszała. - Ma w sobie ten pazur! W końcu znalazł się jakiś facet, który się z tobą nie pierdoli... przynajmniej jeszcze! - śmieje się.

- Zamilcz! Bardzo cię proszę, zamilcz, jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia! - warczę przez zęby. - Przypominam ci, że niedawno jeszcze kazałaś trzymać mi się od niego z daleka.

- Owszem! Ale, jak teraz sobie o tym myślę, to koleś musi być albo głupi, albo szalony skoro proponuje ci coś takiego... Poza tym nie boi się Natashy, wręcz ma ją w dupie! A to mi się podoba! Dzięki niemu dowalisz w końcu tej rudej wiewiórce! Należy jej się! - przeraża mnie jej diaboliczny śmiech. - Boże, to chyba najcudowniejszy dzień w moim życiu!

- Co ty gadasz, Sofia?! Przez niego wylecę z roboty! - wściekam się.

- I tak chciałaś zmienić pracę, więc co za różnica...

- Ale chciałam z tej firmy odejść sama. Chciałam mieć tę satysfakcję z wyrazu jej twarzy, kiedy będę wręczać jej wypowiedzenie, a tymczasem to ona będzie czerpać radość z tego, że mnie zwolni.

- Właśnie, że dowalisz jej! I to w najlepszy sposób! Ona wierzy w to, że ten cały Deiver podpisze z nią umowę, ale dzięki tobie tego nie zrobi! To będzie dla niej jak cios prosto w twarz! - świetny humor jej nie opuszcza.

Ja nie pochwalam jej entuzjazmu. W porównaniu do Sofii, mam wyrzuty sumienia. Choć nie trawię Natashy i opcja z zemszczeniem się na niej w ten sposób (z wykorzystaniem Deivera) jest jak najbardziej kusząca, to jednak byłoby to ogromne świństwo z mojej strony, gdybym się na coś takiego zgodziła. Nie mogę! Po prostu nie mogę! Nie potrafię tak! Deiver musi podpisać tę umowę. Natasha i cała firma „Natasha and the company" na to liczą. Ja... owszem odejdę z firmy, ale nie w tak parszywy sposób. Nie! Nie mogę jej tego zrobić! Nie jestem aż tak podła!

- Pójdę z nim do tego kina! - wyznaję cicho.

- Oszalałaś?! - wrzeszczy do telefonu, który muszę aż odsunąć od ucha. - Miałaś tego nie robić! On ma zerwać umowę z Natashą! - kontynuuje piszczącym głosem.

- Nie zrobię jej tego! Nie mogę! - kręcę głową, czego ona nie może zobaczyć.

- Gabi! - wrzeszczy oburzona po raz kolejny do telefonu.

- Nie! I koniec tematu! Nie postąpię jak największa świnia. - mam nadzieję, że wyczuwa stanowczość i nieugiętość w moim głosie.

Nie zamierzam upaść do takiego poziomu. Wtedy będę jak ona, tak samo wredna i zła, a tego nie chcę. Nie chcę być do niej porównywana.

- A już myślałam, że to będzie mój najpiękniejszy dzień w życiu! - jej głos nie brzmi już tak radośnie, jak wcześniej.

- Przykro mi. Na ten dzień musisz jeszcze trochę poczekać. - spoglądam na zegarek. - Muszę kończyć, inaczej spóźnię się do pracy. - zauważam, że już późno. - Taksówka już pewnie na mnie czeka. - zaczynam się ubierać.

- Okej! Zadzwoń wieczorem i zdaj mi raport! Pa! - żegnam się z nią i kończę połączenie.

Wkładam pośpiesznie sandałki na obcasie i wychodzę. Dzisiejsza pogoda jest tak cudowna, że nie muszę zakładać niczego na wierzch. Termometry wskazują dwadzieścia cztery stopnie, co oznacza, że człowiek od razu jest szczęśliwszy. Zabieram torebkę oraz resztę potrzebnych rzeczy i opuszczam mieszkanie.

Schodzę po schodach na dół i zamieram na widok znajomego samochodu stojącego obok taksówki. Nie no, to chyba jakiś żart, krzyczę w myślach, patrząc jednocześnie na wysiadającego z auta mężczyznę.

ZOSTAWIŁAM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz