Rozdział 1

854 19 2
                                    

W uszach mi dzwoni, a przez moją głowę przewija się bez przerwy jego gruby ton głosu. „Gabi otwórz! Musimy porozmawiać". Tak długo już nie słyszałam jego głosu, tak dawno nie słyszałam, jak jego usta wymawiają moje imię. Tyle lat go nie widziałam. Sześć lat. Sporo czasu. Co on tu robi? Czego chce? Co takiego się stało, że zdecydował się pofatygować i osobiście przyszedł po tylu latach pod drzwi mojego mieszkania? W ogóle skąd on wie, gdzie mieszkam?! Denerwuje mnie ilość pytań, pozostawianych bez odpowiedzi.

- Gabi! - słyszę jego zniecierpliwiony głos. Mniej spokojnie niż wcześniej zaczyna walić z mocą w drzwi.

- Odwal się! Nic tu po tobie! - wykrzykuję.

- Otwórz do cholery! - z pewnością ma dość tych gierek. - To ważne! Musisz mi pomóc!

- Nie sądzę! Przez ostatnie lata dawałeś sobie jakoś beze mnie radę, teraz też sobie poradzisz! - nie zamierzam otworzyć tych przeklętych drzwi, które są jego jedyną przeszkodą, a moją jedyną szansą na ukrycie się przed nim.

- Otwórz! Inaczej wyważę te jebane drzwi!

- Wątpię! Są antywłamaniowe! - mimo to zaczynam wątpić w ich wytrzymałość i zapewnienia producenta, że to jedne z najlepszych i najbardziej wytrzymałych drzwi. Dla kogoś takiego jak Deiver Escolar nie istnieje przecież słowo „przeszkoda".

Słyszę mieszaninę różnych głosów. Przez drzwi nie rozumiem, o czym rozmawiają, ale sądząc po podniesionych i zniecierpliwionych tonach, z pewnością zastanawiają się, co robić dalej. Nie obchodzi mnie to, nie obchodzą mnie oni! Chcę, by sobie poszli, by zniknęli znów z mojego życia, a właściwie by ON z niego zniknął.

W końcu się po nim pozbierałam. W końcu doszłam do siebie po tylu latach i ułożyłam swoje życie bez niego. W końcu zaczęłam na nowo cieszyć się życiem. Dlaczego znów chce wejść ze swoimi buciorami do mojego życia?! Dlaczego znów chce mnie zniszczyć, skrzywdzić?! Czy nie może zostawić mnie w spokoju?! Przecież to on chciał tego! To on nie chciał, bym była blisko niego! Nie zamierzam po raz kolejny mu zaufać i wpuścić go do swojego życia, a tym bardziej do swojego serca. W nim nie ma już dla niego miejsca.

Zamykam oczy i opieram głowę o brązowe, lakierowane, ciemne drewno, starając się uspokoić oddech i walące serce. Proszę cię, idź sobie! Idź i nie wracaj! Błagam cię, zniknij znów z mojego życia!

- Vittorio zniknął! - słyszę smutny głos swojego byłego narzeczonego.

Tak! Narzeczonego! Sześć lat temu miałam wziąć ślub z Deiverem. Niestety z jakiegoś nieznanego mi powodu, on zrezygnował ze ślubu i zerwał ze mną, uciekając przy okazji sprzed ołtarza, niczym uciekający pan młody. To nie on powinien uciekać! Mężczyźni tego nie robią, oni nie uciekają! Zazwyczaj kobiety tak postępują! Zazwyczaj to właśnie kobiety uciekają sprzed ołtarza, kiedy zdają sobie sprawę, że nie kochają stojącego obok nich mężczyzny. Przeważnie jest tak w filmach, nie w prawdziwym życiu. To kobiety uciekają! One! Tylko one! 

Po tym bolesnym dla mnie przeżyciu przeprowadziłam się do Nowego Jorku. Udało mi się znaleźć pracę, kupić mieszkanie i... jak do tej pory myślałam, udało mi się zapomnieć o Deiverze.

- Twój brat! - docierają do mnie jego słowa. Poważnieję, rozumiejąc powagę sytuacji.

- Tak! - wiem, że musi bardzo cierpieć, a zniknięcie jego starszego brata z pewnością mocno go dotknęło. Wyczułam ten ból i smutek w jego głosie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak wielki ten ból jest i co konkretnie poczuł, gdy dowiedział się o zniknięciu swojego jedynego brata, który po śmierci rodziców zastąpił mu ojca i matkę.

Ogarnia mnie poczucie wstydu, a wszelki upór natychmiast topnieje. Kurwa! Będę tego żałować! Przeklinam w myślach i kładę dłoń na klamce. Naciskam na nią i otwieram drzwi. Mój wzrok automatycznie spoczywa na Deiverze, krzyżując się przy okazji z jego.

Stoi pośrodku swoich towarzyszy ubrany w szarą koszulę i ciemne jeansy. Maluma! To pierwsza myśl, jaka pojawia mi się w głowie, kiedy spoglądam w jego brązowe oczy. Zawsze, kiedy na niego patrzę, widzę w nim tego kolumbijskiego wokalistę. Od pierwszego spotkania widzę w nim jego, choć on uparcie twierdzi, że nie łączy go z Malumą nic poza płcią i pochodzeniem.

Ciemnobrązowe włosy, wręcz prawie czarne, które ostatnim razem, gdy go widziałam, były krótko przystrzyżone, teraz są dłuższe i starannie zaczesane. Grube, ciemne brwi oraz ciemny zarost nadal zdobią jego piękną twarz i podkreślają pełne usta. W jego lewym uchu błyszczy malutki diamencik.

Przesuwam wzrok niżej po jego klatce piersiowej na skrzyżowane ręce i zauważam wychodzący spod złotego zegarka i mankietu koszuli czarny tatuaż. Z pewnością dokończył swój tatuażowy rękaw, który rozpoczął na początku naszego związku. Przenoszę wzrok z powrotem na jego twarz, jego spojrzenie łagodnieje.

ZOSTAWIŁAM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz