Rozdział 5

785 11 1
                                    

Aktualnie...

- Jak się czujesz z faktem, że wracasz na stare śmieci po tylu latach? - wypala niespodziewanie Dante, a po jego ustach błąka się zdradziecki uśmiech.

Mimo iż pytanie skierowane było do mnie, wzrok utkwiony ma w swoim przyjacielu, siedzącym dokładnie na wprost niego, wyczekując zapewne jakiejkolwiek jego reakcji, ale ten ma w głębokim poważaniu to, co mówił jego przyjaciel, i w dalszym ciągu skupia się na swoim smartphone.

O tak! Cały Dante! Z pewnością nie mógł sobie darować tego pytania. Ciekawość zapewne zżera go od środka. Zablokowałam swój tablet, na którym przez ostatnie dwie godziny przeglądałam przeróżne strony internetowe, poszukując kolejnych nowych ciuszków do swojej kolekcji. Zważywszy na to, że zostałam zmuszona do tymczasowej zmiany zamieszkania i bądź co bądź wzięcia ze sobą jednej walizki, musiałam zakupić sobie trochę ubrań. W dalszym ciągu nie mam przecież pojęcia, ile czasu tak naprawdę spędzę w Kolumbii.

Kolumbia! Eh Kolumbia! Kiedyś na samą myśl o tym miejscu czułam motylki w brzuchu, radość i ekscytację, teraz nie czuję absolutnie niczego poza obojętnością. No może nie do końca. Choć nie chcę się do tego przyznać, obawiam się powrotu, na jak to ujął Dante „stare śmieci". W końcu jeszcze sześć lat temu traktowałam ten kraj jak swój dom, swoją ojczyznę, planowałam spędzić tam resztę swojego życia u boku mężczyzny, którego... Zerkam spod rzęs na Deivera. Czy on również się stresuje tak jak ja? Czy faktycznie jest tak zimny i obojętny, jak przedstawia się z zewnątrz jego twarz? Przecież jego też powinno to w jakimś stopniu poruszyć. Przecież to były nasze wspólne wspomnienia. Nie tylko moje, ale i jego również. Wspólne. Nasze! A może on już o nich zapomniał, tak szybko, jak zapomniał o mnie i o uczuciu, które... Nie! Stop! Nie ma sensu tego na nowo rozgrzebywać. Było minęło. Między nami nic już nie ma i już nigdy nie będzie. Koniec kropka. Postanowione! Amen! Jak powiedziałyby to siostry zakonne z domu dziecka, w który się wychowywałam.

- A co ci do tego Dante? - zdziwił mnie mój oschły ton. Dlaczego jestem zła?

- Och daj spokój! - uśmiech na jego twarzy robi się szerszy. - Zwyczajnie chcę porozmawiać. Tak to się robi! Ludzie ze sobą rozmawiają!

- To sobie znajdź innego kompana do rozmowy! - warczę i ponownie skupiam wzrok w swoim tablecie i na wyświetlanych w nim sukienkach.

- No faktycznie mam tu z kim porozmawiać. - chcąc nie chcąc śmieję się pod nosem. Co jak co, ale Dante ma rację. Odkąd wsiedliśmy do samolotu, a było to ponad cztery godziny temu, praktycznie nikt z nikim nie rozmawiał.

Sergio, jak tylko samolot wystartował, zamknął oczy i odleciał w głęboki sen, odcinając się tym samym, od jak to powiedział „mało rozrywkowego towarzystwa", Deiver początkowo oglądał jakiś film na swoim tablecie, później z kimś nagminnie SMS-ował, następnie zrobił sobie krótką drzemkę, a teraz przegląda coś zawzięcie w swoim telefonie. Ja zaś jak tylko samolot wzbił się w powietrze, odcięłam się kompletnie od swoich towarzyszy podróży, zakładając słuchawki i włączając swoją ulubioną playlistę, której przeważnie słuchałam na siłowni podczas ćwiczeń, ale jak tylko dobiegła ona końca, wyłączyłam telefon i próbowałam skupić się na jakieś książce, jednak poddałam się, jak tylko zobaczyłam, że w swoim internetowym schowku miałam same romanse. Niestety, ale dawno już nie czytałam żadnej książki, zwyczajnie nie miałam na to czasu, więc nic dziwnego, że przeżyłam szok, rozczarowanie i niedowierzanie jednocześnie, kiedy po sześciu latach zdecydowałam się włączyć swojego e-booka i coś poczytać. Powinnam zmienić biblioteczkę i przerzucić się na dramaty. Ostatnio w moim życiu ich pełno. Na szczęście znalazłam sobie ciekawe zajęcie, jakim było kupno ciuszków. I do tej pory siedziałam sobie szczęśliwa, że miałam jakiekolwiek zajęcie, jednak oczywiście musiał znaleźć się ktoś, kto to szczęście zechciał mi odebrać swoim zbędnym gadaniem i próbą podtrzymania rozmowy.

- Nie mój problem! - rzucam tylko w jego kierunki i wchodzę na dział z bielizną. Bielizna też w sumie mi się przyda. Nie mam zamiaru przecież co kilka dni robić prania.

- A ty co tam tak właściwie przeglądasz? - nie zdążam nawet zareagować, gdy tablet niespodziewanie zostaje wyrwany mi z ręki.

- Oddawaj go! - warczę, próbując dosięgnąć swoją prywatną rzecz.

- Spójrzmy, co my tutaj mamy! - odwraca się do mnie plecami, jednocześnie odsuwając sprzęt sprzed moich rąk, które za wszelką cenę chcą odzyskać swoją własność.

- Oddawaj go Dante!

- No proszę, proszę! - gwiżdże wesoło, po czym tylko widzę ponad jego ramieniem, jak jego palec przesuwa się po szklanym ekranie, a on sam ogląda kolejne majteczki, figi, stringi, biustonosze, body i różne koronkowe kompleciki. Po kolejnej nieudanej próbie odzyskania tabletu odpuszczam dalszą szamotaninę i postanawiam cierpliwie poczekać na właściwy moment. Na szczęście nie trwa to długo. Jak tylko przedramię Dantego, którym odgradzał mnie od siebie, opada, robię zamach i wyrywam swój sprzęt z jego ręki. - Ej! Jeszcze nie skończyłem! - burzy się.

- A właśnie, że tak! - pośpiesznie przechodzę do składania zamówienia, obawiając się lada moment powtórki z rozrywki.

- No to pochwal się, dla kogo robisz te zakupy, bo chyba nie dla tego lamusa... - zaciskam ze złości szczękę, a moje ręce o mały włos nie łamią w pół tabletu. Specjalnie użył tego słowa, specjalnie posłużył się określeniem, którego użył Deiver do określenia Jareda, podczas naszego ostatniego spotkania w moim mieszkaniu.

ZOSTAWIŁAM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz