II

152 17 0
                                    

- Zadowolony? - zwróciłam i spojrzałam się w stronę Casper'a. Chłopak uśmiechnięty od ucha do ucha właśnie w tej chwili właśnie nawet na mnie nie patrząc, olał mnie świeżym moczem i wysiadł z samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Patrzyłam tylko jak radośnie podbiega do swoich dawnych znajomych. Ja jak zawsze nie miałam ochoty nawet wstać.

- Tak... tak jasne, że tak Aris, jeździłaś wspaniale i tak bardzo bezpiecznie. Dziękuje Ci! - patrząc się tępo w przestrzeń, zaczęłam wymachiwać rękoma i piszczeć niczym mała dziewczynka, udając mojego przyjaciela.  

Parkując tu ledwo znalazłam miejsce, wszystkie możliwe były zajęte. Widać zjechała się naprawdę cała klasa. Zgasiłam moje Lamborghini i wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki. Z wielkim ociąganiem otworzyłam drzwi i wysiadłam z maszynki. 

Niestety uczucie z tyłu głowy powróciło.  Delikatnie trzasnęłam drzwiami i oparłam się plecami o samochód rozglądając się dookoła - wszędzie las, dosłownie. Posiadłość doskonale odcięta od  wścibskich zazdrosnych spojrzeń do tego cały teren ogrodzony był dość masywnym płotem. Pamiętam, że Thomas był typem człowieka, który  zawsze cenił sobie prywatność i nie znosił gdy ktoś wtryniał się w jego życie. Już jako 10-latek potrafił zajść głęboko za skórę, jeżeli sobie kogoś upatrzył, lub on sam się podstawił. Do tego jego żona - Amber, moja przyjaciółka, powiedzieć można, że siostra - taka bliźniacza. Byłyśmy  w szkole jak papużki nierozłączki. Niestety w połowie swojego nauczania, rodzice przepisali ją do innego uniwersytetu. Z dnia na dzień, pożegnała się i zniknęła, może przez jakiś dłuższy czas byłam smutna i miałam jej to za złe, ale teraz tego już nie ma, pozostał tylko wielki znak zapytania.

- Ari! - krzyk wybudził mnie z moich rozmyślań i wspomnień. Spojrzałam w stronę dość dużej grupy ludzi znajdujących się przed domem. Połowę z nich nie potrafiłam rozpoznać.

Plecami odbiłam się od maski auta i powolnymi krokami zmierzałam w nich stronę. Czy nie mówiłam, że oni tylko wiedzą o mojej wilczej postaci. To prawda, oprócz Casper'a nikt nic nie wiedział o assasynce. Myśleli, że zostałam obdarzona tylko Alfa i białą sierścią. Nie pozwolono mi tego nikomu zdradzić, strefy wyższe pilnowały mojego każdego odzewu w szkole, a ojciec w domu. Byłam pod całkowitą kontrolą, co czasami raczej często przeszkadzało.

- Jak zwykle mało chęci do życia. - z grupy wyłowił się przystojny mężczyzna o szelmowskim uśmiechu. Thomas. Na sam mój widok, moją buzie rozświetlił chyba najszerszy uśmiech w moim życiu. Przyśpieszyłam swoje kroki i wpadłam w rozpostarte ramiona szkolnego przyjaciela.

- Thomas. - szepnęłam przytulając się mocniej do jego torsu. Tęskniłam za tą włochatą, umięśnioną tyczką.

- Bo będę zazdrosna. - zza pleców Thomas'a wyjrzała ładniutka blondynka, trzymająca w ramionach małego chłopczyka - małą kopie jej samej.

- Amber? - moje ciało lekko zesztywniało delikatnie. Dziwnie widzieć swoją "siostrę" po tak długim czasie jej nieobecności w moim życiu. Widziałam i czułam, że strach nieco zawładnął jej umysłem. 

- Bała się, co zrobisz jak ją zobaczysz. - szepneła wilczyca radując się na jej widok.

Wilczyca odzywająca się w mojej głowie, jak zawsze miała racje.  

- Tęskniłam. - podeszłam stając przed nią, uśmiechnełam się z niemałą radością. Dobrze ją widzieć po tylu latach, już taką dorosłą i to z dwojgiem dzieci. 

Szczerze mówiąc nie wiedziałam nawet, że ona i Thomas są małżeństwem. Wszystkiego dowiedziałam się od Casper'a, który w drodze tutaj, opowiedział mi co nieco o wszystkich. Wiem również, że ich dzieci to mały 5-letni Xavier i 7-letnia Anabelle.

I chyba tylko tyle zapamiętałam.

Nim zauważyłam blondynka mocno przyciskała mnie do siebie. Opamiętałam się i również mocno owinełam swoje ramiona wokół jej ramion. Po dobrych pięciu minutach, gdy Thomas zaczął marudzić - oderwałyśmy się od siebie.  Uklękłam i spojrzałam prosto w duże, niebieskie oczka Xavier'a. Chłopczyk kołysał ciałem w tę i z powrotem uśmiechając się pod nosem.

- Jestem Aris. - odwzajemniłam uśmiech podając rękę chłopczykowi, ten z chęcią uchwycił ją i potrząsnął. 

- Jestem Xavier! - odkrzyknął entuzjastycznie i zabrał powoli swoją malutką rączkę.

- A gdzie Anabelle? - spojrzałam na Amber, która wraz z wypowiedzeniem przeze mnie imienia jej córki zesztywniała i odwróciła się szybko do męża.

- Thomas. - lekko szturchneła jego ramie zwracając na siebie jego uwagę, a odwracając od rozmowy z Casper'em i Tobias'em.- Nie było z tobą Anabelle? 

- Nie. - podszedł do swojej żony lekko zaniepokojony i chwycił ją za dłoń. - Nie została z tobą w domu?- szepnął delikatnie przekrzywiając brwi.

- Nie.- przerwała. - Przecież mówiła, że idzie z tobą powitać gości. 

Pomiędzy małżeństwem, coraz bardziej wzrastała panika. 

- Coś sie stało? - Casper razem z Tobias'em podszedł do naszej czwórki. Spojrzałam na Tobias'a lekko kiwając głową z uśmiechem na powitanie.

- Anabelle znikneła. - Amber zaczeła nerwowo obgryzać skórki wokół paznokci. - A co jeżeli poszła do lasu, nie może się to skończyć dobrze. - niemalże krzyczała prawie że płacząc.

Wszyscy wokół zgromadzeni zastanawiali się, gdzie może być. Ja nie słuchając ich, zatraciłam się w słuchaniu lasu.

- Ona tam jest. - wiatr zabrzmiał cicho w moich uszach. Wręcz natychmiastowo rzuciłam się w stronę ogrodzenia, zatrzymał mnie głos Casper'a.

- Aris, gdzie idziesz? 

- Bądźcie tu.- odwróciłam się do niego szybko. - Poszukajcie jej na terenie posiadłości, ja ide do lasu.- wyraźnie zaznaczyłam.

- Tam nie jest bezpiecznie. - odezwał się Thomas. Zignorowałam dalsze nawoływanie przez zgromadzonych i zwinnie przeskoczyłam ogrodzenie. Lądując cicho i miękko na runie lasu, wciągnełam głęboko powietrze, próbując namierzyć coś co może mi pomóc.

Nagle z wnętrza lasu zerwał się mocny wiatr, który delikatnie mną zachwiał.

- Tędy. 

 Zaczełam biec.

Lawirując pomiędzy drzewami i przeskakując korzenie, dalej przysłuchiwałam się każdemu szczegółowi. Wokół panowały wręcz egipskie ciemności, niekiedy przez liście promienie słońca rozświetlały las. 

- Szybciej.

Podmuch wiatru znowu dał o sobie znać, lecz teraz o wiele gwałtowniej. Wszystkie drzewa zakołysały się niebezpiecznie.

Przyśpieszyłam pozwalając by assasynka przejeła nade mną władzę. Czułam jak włosy, oraz oczy zmieniały kolor. Z sekundy na sekundę czułam się coraz potężniejsza, tym samym mój bieg osiągnął takie tempo, że ludzkie oko nie mogłoby zobaczyć jakiego kolwiek ruchu. 

Zatrzymałam się na górze dość stromej skarpy, spojrzałam w dół i nie czekając zjechałam po niej. Znów ruszyłam, czując w niedalekiej odległości obecność kilku wilków. Zwolniłam przed wielką polaną nieco ukrywając się za drzewami by mieć dobry widok na grupkę. Rozglądnełam się po miejscu, na końcu wpatrując się w dziecko opierające się o drzewo. Dziewczynka z długimi brązowymi loczkami, oraz z rozszarpanym brzuchem. Zmęczona istotka w tej chwili bardzo cierpiała.

- Anabelle...


Zamierzam zmienić wygląd Aris, w tej chwili jest jako Nina Dobrev, lecz stanie się coś co ją zmieni.

Pozdrawiam

Strzałka



Wolf Among UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz