Rozdział 18

19 1 0
                                    

Profesor zapukał.

- Proszę wejść.- Usłyszeli głos dyrektora Attershama.

Gdy otworzyły się drzwi, Clara spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. Nie wiedziała, czy zrobiła coś złego, i czy nie wyda się jej kłamstwo.

- Dyrektorze- profesor kiwnął głową na przywitanie.

- Słucham.- Attersham nie krył zdziwienia na ich widok.

-Anastorze...- zaczął niepewnie nauczyciel.- mamy problem. Clara zaczęła się zastanawiać, co zrobiła i ile ją to będzie kosztowało...

-Czy panna Scott znowu coś zmalowała?- zapytał z rozbawieniem. Jej jednak nie było do śmiechu. Przez głowę przemknęło jej tysiąc myśli, ale żadna nie została z nią na dłużej.

- Wydaje mi się, że panna Synthia jest magiem.- Stwierdził nauczyciel, gdy już wszyscy usiedli.

- Magiem?- rozdziawiła usta ze zdziwienia- Przecież to niemożliwe. Jestem czarodziejem. Czy można być jednym i drugim?-

- Jak widać jednak można.- odrzekł.
- Wygląda na to, że nie powiedziałaś nam wszystkiego, panno Scott.- Attersham spojrzał prosto w jej oczy. Nie wiedziała, gdzie podziać oczy. Spojrzała na jego książki, leżące tuż przed nim. Pokój był dość mały, gdyż sporą jego część zabierały książki, ale nie były porozrzucane. Były w stosach i stosikach, małe i duże, jedne poukładane kolorystycznie, drugie od największej na dole, do najmniejszej na górze. Biurko stało prawie na środku pokoju, lekko na prawo od drzwi. Z tyłu biurka stały regały na książki. Naprzeciwko biurka, po lewej stronie postawiono kominek. Przed nim stały szklany stół, dwa drewniane krzesła z siedziskami z wełny, a na podłodze, leżał piękny, okrągły, zielony dywan. Profesor Attersham urządził się bardzo przytulnie. Lekko bordowe biurko i czerwony fotel dopełniały jakoś uroku pokoju. Było tam tylko okno, przez które było widać gwiazdy. Pewnie niezły punkt widokowy, gdyż byli na ósmym piętrze. Zamek był przecież ogromny.
- Skąd ta pewność, profesorze?
Profesor Moskin opowiedział, co się wydarzyło w klasie. Bardzo chaotycznie, ale zawsze coś.
- To doprawdy niezwykłe. Tacy ludzie zdarzają się raz na tysiąc, może dziesięć tysięcy lat. Naprawdę jesteś  tym, za kogo się podajesz?
Clara się bała, ale wiedziała, że musi coś wyjawić.
- Nie. Nazywam się Clara i pochodzę z nie wiadomo skąd, bo nie mam rodziny i nie mam bladego pojęcia, skąd we mnie te dwie moce. Moc z gobelinu i mag? Jakoś w to nie wierzę. Może po prostu to pomyłka...
- To czemu skłamałaś?
- Bo nie lubię nie mieć nazwiska, tożsamości i rodziców. Poza tym nikt kto ma rodziców tego nie zrozumie. Mnie rodzice pozbyli się, gdy miałam dwa tygodnie.- wypaliła.- No, może miesiąc.
- Przykro mi, że cię to spotkało.- profesor Attersham mówił szczerze.- Ale to nie wyjaśnia, skąd masz moc. Jeżeli mamy ci pomóc okiełznać tę magię, musimy się o tobie wszystkiego dowiedzieć.- Clara zrobiła wielkie oczy.
- Lepiej nie.- wyparowała.
- Nie? Nie chcesz wiedzieć, kim byli rodzice?
- Moi rodzice mnie porzucili na pastwę losu.  Nie mam ochoty o nich nawet myśleć.
- Profesorze, jak ona się zachowuje wobec profesora? Ona powinna...
- Proszę się tym nie martwić i zostawić nas samych- Attersham przerwał bezceremonialnie nauczycielowi. Ten dość zszokowany, obrócił się na pięcie, po czym wściekły, że potraktowano go jak dziecko, wyszedł.
- Dobrze, a teraz opowiadaj, co wiesz o sobie.
- Nic. Tyle, że miałam karteczkę z napisem. Ma na imię Clara. I...- Wyciągnęła wisiorek. Miał białe oczko i  kolorowe kamyki dookoła. Był najcenniejszą rzeczą, jaką miała.

- Rozumiem. Ale ten wisior... jest bezcenny.

-Ja... Powiedziano mi, że to tylko kolorowe szkło. Bez większej wartości.

- Tak, to szkło. Szkło, które zostało wykute w krasnoludzkich, kuźniach z piasku magicznego, zdobytego na  innym, wschodnim kontynencie. W grotach kilka tysięcy metrów pod ziemią, w podziemnych morzach. A ten kamień... To elficki kamień, wzmacnia moc dziesięciokroć. Wyszlifowano  ich tylko dwadzieścia na całym świecie. Po cztery na kontynent. Jeden dla czarodziejów, jeden dla ludzi, jeden dla elfów i jeden dla krasnoludów. Dostano jeszcze za czasów, gdy Brion był pod panowaniem Pierwszych Władców, gdy udało im się zjednoczyć kontynent. Ta magia to pradawna moc. Tylko cztery osoby na kontynencie posiadają te kamienie. Najczęściej rodzina królewska je posiada. Lub ich rodzina. Więc musisz być z jednej z rodzin królewskich. Albo...- wiedziała, co zaraz powie.

The Ashes of Rainbow Flames, Popioły Tęczowych Płomieni. Część Pierwsza. 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz