Rozdział 24

8 1 0
                                    

Czuła to. Czuła w sobie mrok. Ciemność. Zło. Zobaczyła postać w kapturze, bez twarzy. Zobaczyła najczystsze zło. Ale zaraz... To nie był obraz. To było lustro. To była ona. Widziała całe morze krwi. Jakby w kącie jej pokoju, który był komnata królewską. Jej komnatą. Spojrzała w otwór bez twarzy. Ziała od niego pustka. Przerażająca, wciągająca wszystko, co spotka na swojej drodze pustka. Ciemność nie do okiełznania. Pochłaniająca wszystkie uniwersa, jakie istnieją. Ostatni raz kiedy to się stało... Dziesięć tysięcy lat temu ostatni Nimueris podzielił krainy. I tak bardzo zapragnął władać nimi wszystkimi, że kiedy stworzył bariery, by podzielić narody, zapragnął więcej. I więcej. Odwróciła się w stronę ludzkiej stolicy. Wszystko płonęło, zgliszcza były wszędzie. Po sam horyzont. Słychać było wrzask. Tu i ówdzie walały się trupy. Nic to dla niej nie znaczyło. Posłała tylko fale tej ciemności, którą w sobie posiadała, by poszła jeszcze dalej. I zabiła resztkę ocalałych. Krew było czuć wszędzie. Czuła, że każdy kontynent, każde uniwersum należy do niej. Taka potęga, taka nieskończona ciemność. Zajęło jej to całe eony, ale to... To był jej świat. Teraz stworzy go tak, jak chce. Zniszczy wszystkich swoich wrogów. Władała najpotężniejszą mocą. Mogła zniszczyć każdego i nikt jej nie pokona. Dziesięć tysięcy lat temu było tak samo. Ale on był ostatni, a ona pierwsza. Z nią będzie inaczej. Wszyscy w tym uniwersum zginęli. Jeśli stworzy własne istoty ,będą jej podległe. Będą ślepo wykonywać jej rozkazy. Zostało ostatnie kilka stworzeń w ostatnim uniwersum, ostatnim bastionie żywych istot, które były w stanie się jej przeciwstawić. Dziesięć tysięcy lat temu też tak było. Ale te kilka istot zabiło w końcu ostatniego. Zabiło i wysłało to tego Przeklętego Więzienia. Tam dławił się w tej pustce, jakby nigdy nie istniał. Wydostał się tylko dlatego, że wyrwa pojawiła się tuż obok niego. Ale i tak ratując się musiał poddać kawałek mocy. Nie szczególnie duży, ale na tyle, by zajęło mu całe eony, by odbudować nowa potęgę. Odzyskanie mocy zakrawało na cud. Ale udało mu się. Najpotężniejsze istoty tego świata nie powstrzymały go, gdy z nimi skończył. Był jednak tak zajęty w ucztowaniu i kąpaniu się w tym morzu krwi, że nie zobaczył, jak siedem istnień oddaje swe życia, by się go pozbyć. Jak przez te kilka stuleci Nimueris, którzy byli mu przeciwni, knują z bogami za jego plecami. Jak wlewają esencje swoich krótkich, jak dla niego żyć, by stworzyć potężny artefakt, o olbrzymiej mocy. Z pomocą magii niewidzialności siódmy z nich podkradł się do niego i ściął mu głowę. Ale z nią tak nie będzie. Zdobędzie je i zniszczy. Miała już jeden. Zamienił się w tatuaż. Zobaczyła jedną wielką rzekę krwi. Błoto, zgliszcza i wszędzie ludzie, czarodzieje, elfy, krasnoludy. Zobaczyła twarze. Te kilka znajomych twarzy. Zamordowanych. Znała ich, ale nie pamiętała ich imion. Ostatnie resztki człowieczeństwa... Ulotniły sie. W końcu nie bez przyczyny nazwali ją Rzeźniczką Uniwersów. Lubiła ten przydomek. Sprawiał, że jej potęga, czającą się pod skórą, niemal krzyczała. Spojrzała jeszcze raz na twarze, próbując przypomnieć sobie ich i imiona. Pamiętała. Kordilian, Rakkiri, Rihannon, Denis, Ronin, Jenny, Sylva, Onim, Roland.
Pamiętała. A ona? Jak ona się nazywała?
Clara. Miała na imię Clara.

--------------------------------------------------------------

- Claro! Claro!- krzyczała Jenny. Wszystkie dziewczyny słyszały jej wrzaski. Wrzasnęła ostatni raz, po czym zerwała się do pozycji siedzącej, już z otwartymi oczami.
- Och, na bogów, jak dobrze, że się obudziłaś.- Wyszeptała  błogosławieństwo Jenny. Clara była kompletnie zdezorientowana.
- Ech... C... Co się dzieje? Ja ich zabiłam... Ty...- przeraziła się, że widzi ducha.- Przecież ty nie żyjesz... Co się dzieje- zaczęła panikować.- Nie, ja nie chcę, to nie moja wina. Nie!- skupiała się, chowając głowę w kolanach. Słyszała dziewczęce śmiechy. Jenny chwyciła ją za ręce, zmuszając, by spojrzała na nią. Przypomniała sobie. Wszystko.
- Jenny... Matko moja, to ty?- spytała, a łzy leciały jej po policzkach.
- Tak.- odparła cicho Jenny. Zobaczyła Ronina, wbiegającego do pokoju. Potem wpadła całą zgraja jej przyjaciół. Włącznie z Rakkiri i Kordilianem.
- Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczna. A wy- wrzasnęła do ludzi na korytarzu- wynocha, to są nasze sprawy- głosy jakby ucichły. Usłyszała trzask zamykanych drzwi.
- Zamknijcie drzwi- poleciła Jenny. Kordilian nawet się nie zająknął, tylko spełnił polecenie.
- Claro, wszystko w porządku?- zapytał przerażony Ronin.
- Ja...- zajaknęła się Clara.- ja przepraszam...- wyszeptała tylko. Nie wiedziała do końca za co. Czy za to, że cała szkoła przez nią nie śpi, za to że ich przeraziła, i to nie na żarty, czy za to, że zabiła ich w tym koszmarze.
- Miałaś koszmar?- zapytał Ronin.
- Nie przypominaj jej.- upomniała go Rihannon.- Trzeba ją zabrać do Attershama. Albo do skrzydła szpitalnego.
- Nie.- odparła Clara.- Nie.- nic więcej nie mogła wykrztusić.
Przez tę wizję... Nawet nie miała pojęcia, czy to była wizja, czy sen.
- Mowy nie ma.- Warknęła Jenny.- ona ma dość szlajania się po nocach, wystarczy. Musi odpocząć. Zamiast spać, całowała wczoraj z tobą do rana.- Ronin chciał już coś powiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa.- Nie obchodzi mnie, co wy tam robiliście, ale jest skrajnie wycieńczona. Musi jak najszybciej zasnąć.
- Nie zaśnie tu, Jenn... Już dziś nie zaśnie, nie po takim koszmarze.- odparł Ronin.
- Nie wiesz jaki miała koszmar, chyba że to ty go wywołałeś.
- Jenny, co ty mówisz... Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił. Ale po tym, jakie krzyki z siebie wydawała i po tym, w jakim jest stanie... Trzeba ją zabrać do Attershama. Natychmiast. I nie ma co czekać.- stwierdził.
- Ale ona go nie znosi...- słyszała ich. Słyszała, a nawet widziała ich zmartwione miny. Rihannon, która przytuliła ja do siebie. Rikki, która chwyciła ja nawet za rękę. I Kordilian z Dennisem, którzy wpatrywali się w nią. Jeden z przerażona mina, a drugi z twarzą kamienną jak głaz. Jednak Dennis był niemal zielony. A Kordilian biały jak papier. Reszta też nie wyglądała dobrze.
- Dobra.- warknela po dłuższej chwili Jenn.- ale pamiętaj, że jeśli on jej coś zrobi... Ty za to odpowiadasz.- Niechęć do Attershama i chęć ochrony zrobiły z Jenny prawdziwą wojowniczkę. Wręcz okrutną bestię. Prowadzili ja korytarzami aż do gabinetu. Wpadli do środka niczym ogromny piorun.
Ronin posadził ja na krześle na przeciwko biurka, sam stanął z tyłu, kładąc jej dłoń na ramieniu, reszta wpadła jak burza, Kordilian, jak zwykle ostatni, zamknął drzwi. Wszystkiemu przyglądał się Attersham. Jenny natomiast, gdy pomogła Roninowi posadzić Clare na miejsce, zaczęła szybko wyjaśniać, co się wydarzyło.
- Dyrektorze Attersham, mamy Problem. Clara obudziła nas swoimi wrzaskami, zbudziła się cała szkoła, prawie dosłownie, próbowałam ją obudzić, ale nic nie pomagało, nawet oblanie wodą - nawet nie zarejestrowała, że jest mokra-  wrzaski na nią, nawet walnęłam ją raz w twarz. Przepraszam, Claro- zwróciła się do niej. Clara wymruczała, że wybacza, ale cały czas wpatrywała się w jeden punkt. Starała się nie zwymiotować.  I w miarę szybko otrząsnąć. Jenny kontynuowała na jednym wdechu- Kiedy zaczęłam nią potrząsać, bredziła, więc potrząsałam nią dalej, aż wreszcie obudziła się z wrzaskiem. Nie mogła się otrząsnąć, więc oczywiście wynikła kłótnia, co robimy, a w międzyczasie wrzasnęłam, bo ludzie nie chcieli się odczepić i przyszliśmy tutaj. Musi pan jej pomóc.- zakończyła istą tyradę. Dyrektor tylko spojrzał na Jenny i spokojnym głosem zapytał Clarę:
- Koszmar czy wizja?- zarejestrowała, jak Jenny aż wzdycha z wściekłości. Wkurzało ja, dlaczego on jest taki spokojny kiedy ona omal zawału nie dostała. Wstał z krzesła i pospiesznie zaczął szukać jakichś rzeczy.
- Co pan robi!?- wrzasnęła Jenny. Ten odwrócił się do niej i powiedział spokojnie.
- Ziółka na uspokojenie.- Było to tak spokojne, że Jenny zacisnęła palce w pięści i chyba chciała się na niego rzucić, ale Rihannnon, widząc co się dzieje, chwyciła ja za rękę. Rikki zrobiła to samo. Attersham, widząc ich zachowanie zaczął wyjaśniać.
- Wybaczcie, ale trzeba przede wszystkim poczekać, aż się otrząśnie z szoku i uspokoi. Te zioła pomogą nieco spowolnić akcje serca i w ten sposób też uspokoją umysł. To najlepszy pomysł, na jaki można wpaść, zwłaszcza,  że na szybko nic nie wymyślimy. Dostanie herbatkę z ziół, to pomoże na początek. Potem zastanowimy się nad hipnozą. Tylko, że w takim stanie może być zabójcza. Więc przeczekamy do rana z herbatką.- w tym czasie zdążył już zaparzyć herbatkę i podgrzać wodę. Podał jej napar, po czym zrobił też dla reszty. Zapach naparu sprawił, że się ocknęła.
- Nic mi nie jest- stwierdziła cicho. Wszyscy spojrzeli na nią jak wryci. Widziała, że niektórzy dostali aż gęsiej skórki na ton jej głosu.- Jest w porządku.- Spojrzała każdemu z nich w oczy. Spuszczali wzrok jeden po drugim. Chyba nie chcieli jej dodatkowo niepokoić własnym strachem.
- Claro, nie jest dobrze.- powiedział Kordilian. Takiego słowotoku u niego nie słyszała.- jest źle - kontynuował.- Widzieliśmy tylko końcówkę z tego, co widziała Jenny. I to wyglądało... Jakbyś była opętana. Rzucałaś się na wszystkie strony, krzyczałaś... Tak jakbyś miała co najmniej potworny koszmar. Lub, co gorsza potworną wizję...- spojrzeli na nią w oczekiwaniu.
- Nie...- Zaczęła- Nie chce o tym mówić.- powiedziała. Widziała, jak wypuszczają z frustracji powietrze. Wszyscy.
- Panna Clara ma rację. Jak będzie chciała to wam powie. Możecie iść do łóżek.- odparł. Jednak oni spojrzeli na nią w oczekiwaniu.
- Claro, chcemy z tobą zostać.- powiedział Ronin. Nie zrozumiała ich spojrzeń. Była zbyt skołowana.
- Słuchajcie, nic mi nie jest, naprawdę. Idźcie spać. Nie wyrzucę was, ale lepiej, żebyście wypoczęli.... Jutro szkoła. Ale nie wyrzucam was. Martwicie się o mnie, więc jeśli chcecie zostać, a profesor się zgodzi- ten kiwnął głową na znak, że się zgadza- to będę zaszczycona.- odparła.
Siedzieli do rana. Zostali wszyscy. Co do jednego. Rozmawiali przy herbacie o wszystkim i o niczym. Wiedziała, że musi im powiedzieć o tym, co jej się przyśniło. Zrobi to potem. Wiedziała również, że oni nie będą naciskać. Zrobi to, kiedy będzie chciała. Musiała to zrobić.
Nawet udało jej się zdrzemnąć, gdy rozmawiali o metodach wytwarzania eliksirów. Ale tylko na chwilę, bo zobaczyła pod powiekami obrazy. I nie spodobały jej się. Musiała to z siebie wyrzucić. Ale najpierw musiała to powiedzieć.
- Wiecie, nie musicie tego robić.- przerwała tyradę Ronina. Wszyscy, jak na komendę, zerknęli na nią.
- W sensie?- zapytał Dennis. Swoją prostotą przypomniał jej Onima.
- Nie musicie tu ze mną siedzieć. Nie jestem chora, żeby tak się o mnie martwić.- powiedziała. Jenny i Ronin niemal zesztywnieli.
- Ale Claro... Wyglądałaś...- Ronin nie mógł skończyć.
- Koszmarnie.- Skończył za niego Kordilian. Powiedział to tak zbolałym głosem, jakby to on miał koszmar. Spojrzała mu prosto w oczy. Zobaczyła taki strach i ból... Aż zaparło jej dech w piersi. Zdała sobie sprawę, że i on, i Ronin czuli do niej to samo. Chciała do niego podejść i go uściskać. Powiedzieć, że jest jej bliski, ale nie będą razem. Wiedziała, że zrozumie.
- Kord...- zdołała wykrztusić.- Słuchajcie...- wypuściła powietrze z płuc.
- Naprawdę nie musicie tu być. Poza tym mamy szkołę. Musimy się szykować.- Wstała i już chciała podejść do drzwi, kiedy Attersham ja zatrzymał.
- Claro. Macie dziś wolne od szkoły. Dobrze wam zrobi.- nawet jeszcze nie zaczęli szkoły, a już robiła problemy.
- Dyrektorze Attersham, nie chcę robić problemów. Bardzo chętnie pójdę  do szkoły. Moi koledzy powinni odpocząć, ale ja chętnie zajmę czymś głowę. Poza tym nie mogę tak ot, opuszczać lekcji. Przez taką głupotę.
- To nie była głupota- odparła Jenny, która prawie się nie odzywała.- Byłaś w szoku, nie wiedziałaś gdzie jesteś. Nie musisz nam wszystkiego mówić, ale pozwól sobie pomóc. Poza tym nie powinnaś iść do szkoły. Jesteś przemęczona i nie sypiasz za dobrze. Nie dość, że masz za dużo na głowie, to jeszcze sobie dokładasz. Dodatkowe lekcje z Panem dyrektorem- dobrze. Opisywanie Starego- w porządku. Ale ty przyjmujesz na siebie coraz więcej obowiązków, śpisz po kilka godzin dziennie, a w dodatku od kilku tygodni prawie nie sypiasz.- wypowiedziała te słowa na jednym tchu.
- Nie sądziłam, że aż tak to widać.- Burknęła pod nosem.
- Ale widać.- odparła Jenn.
- Jenn... Nie musisz się aż tak martwić. Serio, dam sobie radę.
- Tak, Claro.- powiedziała Rakkiri.- przestań się nad sobą użalać i wracaj do nauki. A nam zostaw to, o kogo się martwimy, a o kogo nie.- warknęł jak zwierzę, które ściga ofiarę i nie dopuszcza watahy do zdobyczy.
- Rakkiri.- syknęła Jenny.
- Claro. Nie możesz się tak zaniedbywać. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie, zrób to dla nas.
- A poza tym- stwierdził Attersham.- twoja moc może być dzisiaj bardzo... niespokojna.
- Ech...- westchnęła tylko- w porządku. W takim razie co mam robić?- zapytała. Przyjaciele spojrzeli na nią z dezaprobatą.
- Claro.- jęknął Ronin.- To, co się robi, kiedy ma się wolne.- wyrzekł.
- Tak.- zaczął Attersham.- większość osób, które uczęszczają do tej szkoły mają problem z chęciami do pracy. Pani, panno Claro ma zgoła odwrotny problem.- Wszyscy się roześmiali, włącznie z nią.
- W takim razie, chyba czas opowiedzieć wam o koszmarze.- Odparła, poważniejąc. Oni również mieli morowe miny.
- Opowiadaj.- odrzekł Ronin.
Kiedy już im wszystko opowiedziała, byli biali. Kredowobiali.
- Na bogów...- wyszeptał Ronin.- Jenny zakleiła cicho. Reszta nawet nie pisnęła.
- Cóż, do przewidzenia było, że te wizje kiedyś się pojawią.- odparł spokojnie, jak gdyby nigdy nic.

The Ashes of Rainbow Flames, Popioły Tęczowych Płomieni. Część Pierwsza. 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz