W międzyczasie Filip zdążył dopłynąć do drugiego brzegu jeziora. Rozejrzał się nerwowo i skierował łódkę w gęsto rosnące trzciny. Gdy tylko wbiła się na tyle głęboko, że nie mogła sama odpłynąć, cicho zagwizdał. Z lądu została rzucona lina, która bezszelestnie wylądowała na środku pokładu. Filip dociągnął łódkę jeszcze kawałek, przywiązał ją i zeskoczył na brzeg. Ktoś zaświecił latarkę, kierując snop światła prosto w twarz chłopaka.
- To tylko ja, to tylko ja - zapewnił Filip osłaniając dłonią oczy przed rażącym światłem - Przepraszam za opóźnienia, miałem drobny wypadek.
- Jesteś sam? - padło pytanie, a latarka skierowała się na statek.
- Jestem, nie przesadzaj - dopiero po tym zapewnieniu spomiędzy drzew wychylił się rosły mężczyzna.
- Nie miałeś ze sobą wcześniej jakiejś panny? - zażartował, porzucając oficjalny ton.
- Miałem, ale ją rzuciłem. A potem ona mnie - Filip podszedł do swojego ojca. - Dosłownie nawet - zaśmiał się cicho.
- Przyniosłeś To? - mężczyzna spoważniał.
- Znowu przesadzasz. Oczywiście, że przyniosłem - Filip wskoczył z powrotem na łódkę i po chwili wrócił z bukietem róż. - Najpiękniejsze kwiaty w mieście, jak prosiłeś.
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - ojciec przesłał mu pełen dumy uśmiech, po czym spojrzał badawczo na kwiaty. - To z kwiaciarni "Tajemniczy ogród", tak?.
- Oczywiście. Tak, jak mi kazałeś. Mam nadzieję, że mama będzie zadowolona - syn podał bukiet ojcowi. - A tak poza tym, czy to wszystko naprawdę jest konieczne? - chłopak machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. - Do teraz mam mroczki przed oczami -poskarżył się.
- Gdyby nie było konieczne, to bym Cię tak nie ciągał - zapewnił mężczyzna - A teraz zmykaj już, bo niedługo świt.
- A czy nie mógłbym... No wiesz... - zająknął się Filip. - Um... Zobaczyć się....
- Nie ma mowy - padła ostra odpowiedź. - Zmykaj.
- Dobrze... - powiedział chłopak zrezygnowanym tonem i skierował kroki w stronę łódki. Mężczyzna poczekał, aż "Pozłacana Świnia" odpłynie, dopiero wtedy odwrócił się i zanurzył w gąszcz. Tymczasem Filip zatrzymał swój stateczek na środku jeziora. Starając się odsunąć myśli związane z rodzicami, przypomniał sobie o samolociku od Mary.
- "Napisz"... O co mogło jej chodzić, przecież ma mój numer... - zamyślił się chłopak, wyciągając go z kieszeni. Widniało na nim dziewięć cyfr i napis "tel.". - Dziwne... Może zgubiła karteczkę ode mnie? Albo chciała, żebyśmy oboje mieli swoje numery? Ale to bez sensu, po co wtedy biegłaby do portu o tej godzinie? - w jego głowie pojawiły się pytania. - Napisałbym do niej, ale jest strasznie późno, pewnie śpi i ją obudzę... Ale jeżeli tego nie zrobię... Nie, powinienem do niej napisać - rozmyślał. - Ale co właściwie jej wyślę? "Hej, to ja" brzmi jakoś banalnie... Zresztą niewykluczone, że wtedy mnie z kimś pomyli. "Witaj rusałko z portowej wody" zbyt wysublimowane... Zaczynam rozumieć, dlaczego ludzie nigdy nie chcieli ze mną pisać, woleli się spotykać na żywo. Ale z tym muszę na pewno poczekać do rana... Poza tym ona rano będzie mieć urwanie głowy, bo wyjeżdża... W takim razie teraz dam jej znać, że mam jej numer, a zadzwonię jutro wieczorem - postanowił.
Nagle telefon leżącej i bezmyślnie podziwiającej sufit Mary brzdąknął cicho, dziewczyna od razu poderwała się i przeczytała wiadomość "Hej, rusałko, to ja z wody". Dziewczynę zdziwił ten sposób sformułowania wiadomości, jednak zrzuciła to na karb późnej godziny. "Cześć, tu Mara" - wystukała, a jej palec zawisł nad ikonką "wyślij". Wypełniającą ją fala ulgi rozlała się przyjemnie po całym jej ciele, przez co dziewczyna zasnęła, zanim zdążyła nacisnąć przycisk. Opadająca bezwładnie dłoń wylądowała na zielonym symbolu słuchawki. Minęło kilka sekund, połączenie zostało odebrane.
- Halo? - Filip po drugiej stronie brzmiał, jakby był na skraju paniki. Odpowiedziało mu ciche chrapanie śpiącej dziewczyny. - Mara? To ty? - niepokój w głosie chłopaka nie znikał. Zapytana nawet nie zauważyła, że ktoś do niej mówi. Wybudziła się tylko na tyle, by odruchowo wymamrotać "zaraz wstanę, jeszcze tylko 5 minutek" i zakończyć połączenie. Filip chrząknął zaskoczony i odłożył telefon.
- Cóż... chyba zadzwonię wieczorem - westchnął i skierował swoją łódkę do portu.
![](https://img.wattpad.com/cover/256676906-288-k518559.jpg)
CZYTASZ
Letni flirt
RomanceHistoria stworzona przez dwie dziewczyny, zdanie po zdaniu - dosłownie. Wakacyjna miłość, niespodziewane spotkania, tajemnicze zagadki. Inspiracji dostarczył nam niezastąpiony Generator Słów, a oto ona: boja lunch świnia buntownik szukać sezon...