4

33 3 0
                                    

Nawet jeśli chcesz być niezauważalna, nigdy nie będziesz niewidzialna, Eloise

Tego dnia Londyn nie wyróżniał się niczym charakterystycznym. Niemal każdy dzień jesieni wyglądał tak samo. Deszcz często kłócił się ze słońcem i w tej porze roku zazwyczaj wygrywał, pomimo braku kibiców. Po oknach domów spływały samotne krople, które po raz kolejny towarzyszyły mi w wędrówce do kawiarni. Okolica wydawała się szara, jednak ludzie urozmaicali ten smutny krajobraz, pomimo swoich zazwyczaj ciemnych ubiorów.

Dzisiaj maszerowałam sama, bez obecności Delilah, która nawet w wielkiej ulewie, mimo że jej nie znosiła, potrafiła znaleźć coś dobrego. Zazdrościłam jej tego wrodzonego optymizmu, którym zarażała innych na każdym kroku. Tego dnia jej towarzystwem nie rozkoszowałam się ja, a ciotka Stephanie, której osoba Delilah niezwykle przeszkadzała. Myślę, że po prostu wolała przebywać w gronie realistów, do których nie zaliczała mojej przyjaciółki.

Mimo że oprócz mnie ulicą Watta szło czy biegło wiele osób, czułam się w jakiś sposób samotna. Pogoda nigdy nie próbowała polepszyć mi nastroju, który dzisiaj również nie był wyjątkowy. Co chwila rozglądałam się na boki, omijając ludzi, by przez przypadek moja parasolka nie stała się narzędziem zbrodni. Starałam się podnieść na duchu, myśląc o cieple, które poczuję, wchodząc do kawiarni.
Kilka metrów dalej zauważyłam otwierające się do niej drzwi wejściowe. Podbiegłam więc szybko, chcąc wreszcie schronić się przed deszczem.
Pomieszczenie otoczyło mnie przyjemnym ciepłem. Szum rozmów je wypełniał, a zapach kawy jak zwykle unosił się w powietrzu. Zdjęłam szalik, zawieszając go w tym samym miejscu, co wczoraj. Lubiłam mieć swoje własne terytorium, nawet w publicznych miejscach. Stojąc przodem do ściany, starałam się wywołać na mojej twarzy choć lekki uśmiech. Jednak oprócz rozmów, słyszałam rozkoszną melodię fortepianu, która układała harmonijnie każdy pochodzący z wnętrza kawiarni dźwięk. Powoli odwróciłam głowę, analizując dzisiejszego właściciela instrumentu. W lśniącym fortepianie odbijały się włosy pochylającego się nad nim chłopaka. Odetchnęłam z ulgą, widząc go.

- O, witaj, kochana Eloise, Delilah wspominała, że będziesz sama. Mówiła coś o ciotce Stephanie i była bardzo sfrustrowana - miło przywitała się pani Hepburn, podchodząc do mnie.

- Tak, dzisiaj niestety moja wspólniczka musiała odbyć ważną podróż - zaśmiałam się, myśląc o Delilah, która pewnie wolałaby stać teraz tutaj w zaplamionych kawą spodniach, niż w czystej sukience w kolorze butelkowej zieleni u boku ciotki.

- No cóż, zdaje mi się, że nie była zachwycona tą wizytą - powiedziała, patrząc na mnie i lekko się uśmiechając - Ale dobrze, bierzemy się do pracy, chodźmy.

Ruszyłam za kobietą, skupiając wzrok jednak na chłopaku, który w tej chwili skradł moją całą uwagę. Miałam pewien plan, w którym on był głównym bohaterem, a ja uparcie chciałam go zrealizować.

Pani Hepburn chyba nadal nie zyskała do mnie zaufania, co wynikało z danego mi dzisiaj zajęcia. Miałam jedynie roznosić kawę, a przy tym niezbyt ciekawym zajęciu mogła pomóc jedynie wyobraźnia, przenosząca mnie do dawnych czasów, w których kawiarnia nosiła miano królewskiej.

Czasem przybierała też postać morza, a jej fale obijały się o brzeg fortepianu, tworząc piękną melodię.

Dzisiaj wśród zamówień gości na czele stała earl grey. Przewinęło się też kilku ludzi z dnia wczorajszego, a ich wybór nie różnił się niczym innym, pomijając dodatkowy cukier. Monotonia londyńskiej jesieni widocznie wpływała też na decyzje klientów. Gdybym była na ich miejscu, za każdym razem próbowałabym czegoś innego, by poznawać różne oblicza kawy czy herbaty. Oni jednak, przez cały ten czas, zajmowali się odkrywaniem jednej, którą upatrzyli sobie na początku, a ja nie mogłam na tę decyzję w żaden sposób wpłynąć.

Forget-me-notOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz