5

29 1 0
                                    

To było jedno z tych miejsc w kinie, które były zarezerwowane dla tych samych osób na każdy seans.

Czasami lubię, gdy coś zaburza monotonię codzienności. Wraz z deszczem tworzy ona jednolitą substancję, do której chemik nie chciał dodać odrobiny składnika, który choć na chwilę zaburzyłby ten ład i harmonię. Z możliwych sposobów najbardziej lubię, gdy jest ona zakłócana przez słońce. Niekiedy potrzebuję naładować energię, którą właśnie ono mi daje.
Chociaż nie wszyscy są z tego powodu zadowoleni.

— Ciocia Stephanie pewnie teraz jak wampir zasuwa wszystkie żaluzje w domu — zaśmiała się Delilah, wystawiając twarz ku słońcu, które wpadało do ciemnej biblioteki przez większe okno.

Od zawsze lubiłam po lekcjach chodzić z przyjaciółką w to miejsce i szukać ukrytych przed nami historii. Pomimo że w szkole również miałyśmy bibliotekę, wolałyśmy korzystać z tej miejskiej. Szkolna biblioteka była dużo mniejsza, otoczona większym hałasem i bywałam tam tylko wtedy, gdy musiałam wykonać jakiś projekt lub w innych sytuacjach, gdy po prostu dostałam taki nakaz.
Ta biblioteka była natomiast ogromnym pomieszczeniem, którego pustą przestrzeń zaburzały jedynie olbrzymie regały z książkami. Beżowe ściany idealnie współgrały z pięknym freskiem, znajdującym się na suficie. Otaczała nas tu cisza, w którą wdzierały się jedynie ciche dźwięki stron, przekręcanych przez ludzi, siedzących w aksamitnych fotelach. Każdy człowiek był w innym świecie, co dało się wyczytać z ich twarzy. Mimo tego, że starali się zachować powagę, ich oczy błyszczały coraz bardziej, gdy przechodzili na następną stronę.

— Co piszesz? — zapytała Delilah, wychylając się znad swojej książki.

— Nic ciekawego — uśmiechnęłam się, przyciągając notatnik do siebie — Esej, który ostatnio zadała pani Rollings — przewróciłam oczami, unikając prawdy. Nie przepadałam za kłamstwem, w dodatku przyjaciółce naprawdę ufałam. Wołałam jednak, by słowa, które zapisuję na kartce, znalazły miejsce tylko w szafeczce pod biurkiem, zamykanej na klucz. Czułam, że to, co robię, nie jest zbyt dobre i zwyczajnie bałam się wyśmiania.

Kochałam światło, ale wolałam, by moje prace nigdy go nie ujrzały, co było niewątpliwie złe. Najwięcej człowiek uczy się na błędach, a sam ich czasami nie dostrzega.

— Kompletnie o tym zapomniałam, okropnie mi się nie chce — odpowiedziała przyjaciółka, krzywiąc się, kładąc książkę na twarz i osuwając się na miękki fotel — Jaki był temat?

— Łatwy, na spokojnie dasz radę, w razie co zawsze służę pomocą — okrążyłam jej pytanie, nie mogąc sobie przypomnieć konkretnego tematu — Pogranicze myśli - którą drogą powinniśmy podążać? Tą wybraną przez innych czy wyznaczoną przez nas? — przeczytałam z listy znajdującej się w moim notatniku, którą sama stworzyłam. Były na niej nagłówki, które zamierzałam sama rozważyć, naprawdę lubiłam pisać eseje.

— O, dużo można na ten temat powiedzieć — uśmiechnęła się Delilah, a ja już wiedziałam, że zaczyna zatapiać się w swoich myślach. Była umysłem humanistycznym, ale odtrącała od siebie te myśli, biorąc pod uwagę jedynie matematykę — Zawsze jest tak, że ktoś z naszego środowiska próbuje narzucić nam swój tok myślenia. I teraz nasuwa się pytanie: jesteśmy ulegli czy mamy swoje zdanie? Jednak czasami niektórzy ludzie mają na nas bardzo duży wpływ, dajmy na to rodzice i ciężko im się przeciwstawić...

— Proszę o ciszę — usłyszałyśmy nagle niski głos siedzącej za dużym biurkiem kobiety, mierzącej nas teraz wzrokiem. Nie wyglądała na nastawioną przyjaźnie, a jestem pewna, że jej rozkaz był znacznie głośniejszy niż pytanie Delilah. Niektórzy ludzie lubią wydawać komendy nawet wtedy, gdy nie potrafią stosować się do swoich.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Forget-me-notOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz