1. Marinette

824 57 27
                                    

Wciągnęłam na nogi czarne jeansy z wysokim stanem w które włożyłam czerwoną luźną koszulkę z dekoltem w serek. Na to narzuciłam również czarną, rozpinaną bluzę, a przeglądając się w lustrze, zaczęłam się głośno śmiać. Zapomniałam na noc rozpuścić kucyki przez co, teraz na mojej głowie znajdowało się prawdziwe gniazdo. Chwyciłam szczotkę z trudem rozczesując to "siano" po czym znów związałam je w dwa kucyki. Miałam swoją technikę, by wyglądało to w miarę ładnie, a wiązanie włosów na mój własny sposób stało się uzależnieniem. Zawsze brałam dwie, cienkie czerwone gumki, którymi wiązałam włosy, by później wziąć dwie czerwone sznurówki z których robiłam małe kokardki. Tak gotowa, chwyciłam morelową szminkę, którą przejechałam po ustach, po czym chwyciłam kremowy plecak, zaczynając pakować do niego rzeczy typu: kartka, długopis, szkicownik i kilka zakreślaczy.

- Tikki, wychodzimy! - krzyknęłam, a moja kwami wyleciała z domku dla lalek, który jej zbudowałam

- Już lecę! - odkrzyknęła i wleciała do plecaka, który zostawiłam otwarty. Chwyciłam czarne trampki z różą i wciągnęłam je na stopy, zbiegając na dół. Moja mama siedziała z chustą na głowie przy ladzie i z uśmiechem obserwowała jak tata rozrabiał ciasto na chleb.

- Hej mamo, hej tato! - uśmiechnęłam się co odwzajemnili

- Cześć córeczko... Zrobiłam ci śniadanie do szkoły. - oznajmiła Sabine podając mi pudrowe pudełeczko, z którego wydobywał się smakowity zapach

- Pachnie cudnie, dziękuję... Wezmę jeszcze kilka ciastek dla mnie i Aly, w końcu nie jadła ich całe wakacje. - zachichotałam wkładając okrągłe słodkości do uchylonego plecaka, spotykając się z rozbawionym uśmiechem Tikki, która z rozkoszną miną wepchnęła smakołyk do ust

- Jasne, i uważaj na siebie! - usłyszałam jeszcze krzyk taty gdy wychodziłam z piekarni na co mruknęłam coś niezrozumiałego nawet dla mnie, ale tata chyba zrozumiał aluzje, tego, że nie mam pięciu lat, bo usłyszałam jeszcze jego ciche westchnienie, a później dzwonek umocowany przy drzwiach piekarni informujący, że właśnie opuściłam budynek.

Wyszłam na ulicę i zaciągnęłam się zapachem świeżego powietrza. Tęskniłam za tym uczuciem. Pełno ludzi, motorynek, rowerów z koszami pełnymi kwiatów. Zapachem crroisantów z innych piekarni, widoków kolorowych rzeczy na wystawach sklepów... Witajcie w Paryżu. Przez prawie całe wakacje siedziałam w domu, pomagając mamie i ucząc się na pamięć rodzinnych przepisów, aby w przyszłości pomóc tacie. Tęskniłam za tymi ulicami, a przede wszystkim... Szmaragdowymi oczami Adriena. Wiem, jest teraz szczęśliwy z Kagami, ale ja nigdy nie przestałam czegoś do niego czuć... Nawet Chat znalazł sobie dziewczynę, o której bez przerwy opowiadał, że jest, wspaniała, waleczna, piękna i odważna... Tylko ja byłam sama. Lila też znalazła sobie drugą połowę w postaci... Maxa. Tak tego Maxa. Nie wiem, co jej się stało, ale raz zgodziła się z nim zagrać w napisaną przez niego grę, i od tamtej pory są nierozłączni... Marc był z Nathanielem, Rose z Juleką, Alya z Nino i długo by tak wymieniać. Ja jedyna rozpoczynam ostatnią klasę liceum ze statusem "wolna"... Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało, bo biorąc pod uwagę, że nie będę z Adrienem... Szkoda gadać.

Nawet nie zauważam, Kiedy stanęłam przed budynkiem szkoły, a dosłownie po sekundzie poczułam ciężar na plecach... To Alya. Uwiesiła się na mnie:

- Marii! Ale się stęskniłam! - uśmiechnęła się i objęła mnie ramieniem, a gdy spostrzegłyśmy Nino idącego po trawniku, między drzewami (jak zabrania regulamin, którego nikt nie przestrzega), pomachałyśmy do niego, a on podbiegł do nas z bananem na twarzy i cmoknął moją przyjaciółkę w usta:

- Cześć kochanie, cześć Mari.

- Hej Skarbie. - mruknęła Alya dając mu kuksańca w żebra

- Hejka Nino. - powiedziałam, uśmiechając się

- Jak minęły wam wakacje, dziewczęta? - wysilił się na szarmancki ton na co obie głośno się zaśmiałyśmy

- Wykwintne, Hrabio Lahiffe. - powiedziałyśmy w tym samym czasie przez co teraz on się śmiał

- Wykwintnie, to my chodźmy do klasy. Nie chcemy denerwować Madame Bustier, gdy spodziewa się dziecka...

- Racja, chodźmy! - pociągnęłam ich za sobą, a po dwóch minutach byliśmy w klasie. Rozejrzałam się po niej i spostrzegłam blondyna o ciemno-zielonych oczach siedzącego z tyłu sali... Czyli to prawda... Będzie chodził z nami do klasy... Postanowiłam zignorować Fèlixa i spostrzegłam Kagami i Adriena w pierwszej ławce. Tak, Pani Tsurugi puściła ją do szkoły w zeszłym roku, gdy dowiedziała się, że związek z młodym Agrestem jest na poważnie. Ławka za nimi była wolna, a reszta pozajmowana była przez "papuszki nirozłączki". Tylko Chloe i Sabrina nie były w związku, siedząc w jednej ławce. To nie tak, że nie miały drugich połówek, bo rudo włosa związała się z Amerykanem chodzącym do równoległej, a blondynka z Luką... Luką Couffainem... Ale to historia na inną chwilę, bo teraz próbuję rozgryźć jak będziemy siedzieć skoro wolne miejsca są tylko za Adrienem i jedno obok Grahama De Vanily...

- Mari... Mam prośbę... - wyszeptała okularnica

- Co się stało? Więcej odwagi Alya.

- Mogę usiąść z Nino? - chwilę analizowałam co powiedziała, aż w końcu dotarł do mnie fakt, że będę musiała siedzieć z zielonookim

- Jasne, nie ma problemu... - powiedziałam dość pewnie, chociaż w środku mnie panowała burza... Miałam usiąść obok chłopka, który chciał pocałować Ladybug... W sensie mnie... Ale on nie wie, że ja to ja, więc spokojnie, Marinette.

Dzielnym krokiem ruszyłam w stronę ławki i usiadłam wyciągając szkicownik i ołówek. W mojej głowie pojawiła się kolejna wizja... Piękna suknia w kremowym kolorze u dołu przechodząca w granatowy... Ściągane rękawy z falbanką, luźna góra i swobodnie spływający tiul. Tam gdzie kolor był granatowy można by dodać brokatu, żeby uzyskać efekt nocnego nieba... Idealna. Zabrałam się za szkicowanie konturów, później dokończyłam przerwane linię, a na końcu poprawiłam detale... Co jak co, ale szkicowanie z wizją przychodzi o wiele szybciej.

Już miałam cieszyć się, z sukcesu i kolejnej sukienki, której nigdy nie założę, gdy poczułam oddech na karku... Przeszedł mnie dziwny dreszcz, a gdy usłyszałam zachrypnięty głos Fèlixa przy uchu, poczułam jakby prąd przebiegł mi po kręgosłupie:

- Nie uważasz, że odkryte ramiona, wyglądałyby lepiej? Wtedy mogłabyś dać falbankę po całości... O tu. - wskazał miejsce na kratce, a ja wyobraziłam sobie tą wizję stwierdzając, że tak kreacja wyglądałaby jeszcze lepiej...

- To... Naprawdę dobry pomysł... Znasz się na projektowaniu? - spytałam odwracając głowę w jego stronę i posyłając mu szczery uśmiech

- U mnie w rodzinie, każdy umie projektować. - oznajmił i uważnie patrzył jak ścierałam górę sukienki, zastępując ją jego koncepcją

- Naprawdę? W takim razie miło poznać kogoś z podobnymi zainteresowaniami. Jestem Marinette Dupain-Cheng. - wyciągnęłam dłoń w jego stronę, a jego kącik ust na chwilę uniósł się ku górze w perfidnym uśmieszku

- Nie myśl sobie, że pomogłem ci z dobroci. Po prostu nie mogłem sobie wyobrazić jak marnujesz materiał na twój amatorski projekt. - posłał mi złośliwie spojrzenie, a ja wpatrywałam się w niego oniemiała... Przecież... Nie rozumiem... Może po prostu chciał mi dopiec... Niech sobie nie myśli, że się dam

- Dzięki, to miłe. - posłałam mu szeroki uśmiech i omal nie parsknęłam śmiechem gdy jego usta uchyliły się w zdziwieniu. W tym samym czasie do klasy weszła rudowłosa nauczycielka, a po przywitaniu się, założyłam nogę na nogę z cynicznym uśmieszkiem

1:0 dla mnie, Fèlix

❝ғᴏʀʙɪᴅᴅᴇɴ❞ ғᴇʟɪx x ᴍᴀʀɪɴᴇᴛᴛᴇ ᴍɪʀᴀᴄᴜʟᴏᴜsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz