Niespodziewane nowiny

599 24 3
                                    

Draco nie spieszył się w drodze do salonu. Zaproszenie na rozmowę z rodzicami nigdy nie wróżyło nic dobrego. Najczęściej powodem były słabsze wyniki w szkole czy przegrane mecze quidditcha, aż do ostatniego razu, gdy ojciec oznajmił mu, że Czarny Pan wrócił. Od tego momentu wszystko miało się zmienić. Nasze życie nie będzie takie samo, mówiła matka, trudno określić, czy z pozytywnym, czy negatywnym stosunkiem. Prawdę mówiąc, Draco bał się, co czeka na niego w salonie. Przez chwilę nawet pomyślał, że ujrzy tam samego Voldemorta, szybko jednak odrzucił tę myśl. Czarny Pan nie przyszedłby do niego osobiście. Przed otwarciem mahoniowych drzwi wziął głęboki oddech.

Narcyza siedziała w fotelu. Odwróciła wzrok w stronę syna, gdy usłyszała otwierające się drzwi. Lucjusz stał przed marmurowym kominkiem, wpatrując się w płomienie. Draco zrobił parę kroków, ale postanowił nie siadać.

- Chcieliście mnie widzieć – oznajmił, gdy żadne z rodziców nie kwapiło się, aby zacząć rozmowę.

- Tak, Draco. Chcieliśmy z tobą porozmawiać na bardzo ważny temat – zaczęła Narcyza – oboje z ojcem myślimy o twojej przyszłości. Dobrze się uczysz, jesteś mądry i sprytny, osiągasz dobre wyniki w sporcie...

- Do rzeczy, Narcyzo – Lucjusz rzucił przez zęby, nie odwracając się do żony.

- Myśleliśmy z ojcem o twojej wybrance.

- Ale ja nie mam dziewczyny – rzucił skonsternowany chłopak. W głowie pojawiła mu się Pansy Parkinson i przeszły go dreszcze – nawet nie mam nikogo na oku.

- Ale wiesz, że w czystokrwistych rodzinach czarodziejów małżeństwa aranżowane są częste.

- Małżeństwa?

- Tak, synu – Lucjusz w końcu zwrócił się do Dracona – czas dorosnąć. Partnerkę wybiera się raz na całe życie, dlatego tak ważne jest, żeby wybrać mądrze.

- Dlaczego mówisz, jakby to była czysta kalkulacja?

- Ja i twoja matka również zostaliśmy zeswatani. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie lepszej żony – Lucjusz ujął i pocałował wierzch dłoni Narcyzy.

- Ale... ja chciałem... myślałem...

Narcyza wyczuła uczucia Dracona.

- Synu, miłość to bardzo silne uczucie. Nie jest chwilowe ani ulotne, choć często sprawia takie wrażenie. To przede wszystkim zaufanie. Niemożliwe jest zakochanie się w pięć minut. Takie relacje buduje się długo.

- Dobrze, to znaczy... chciałbym wiedzieć kto...

- Giselle Ollivander.

- Nie znam takiej w Slytherinie.

- Bo jest Krukonką, w twoim wieku. Garrick Ollivander, ten wytwórca różdżek, to jej dziadek. To dobra rodzina, wpisana do Skorowidza Czystości Krwi.

- Ona też wie? – niepewnie spytał Draco.

- Tak. Nie spieszymy się, Draco – zaczęła łagodnie Narcyza – chcemy, żebyście się poznali, zaczęli spędzać ze sobą więcej czasu.

- Liczę na ciebie, synu.

Chłopak powoli skierował się do drzwi, nadal oszołomiony.

- Draco – Lucjusz zawołał go, gdy ten był już przy wyjściu. – Czarny Pan aprobuje naszą decyzję.

Aprobuje, zaśmiał się w duchu, czyli to jego pomysł.

Let the show begin! | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz