Day five - 『fav. AU』

81 9 3
                                    

Stick Of Truth au:

•••

Okolica pokryta była ciemnością, jedynie latarnie oddalone od siebie o kilkanaście metrów dawały jakiekolwiek słabe blaski na ulicę. W domach nie było żadnego zapalonego światła, znaczyło to, że wszyscy dawno już śpią. Stanley powolnym krokiem w lewej dłoni trzymając latarenkę kroczył cichymi ulicami miasteczka. Miał przeczucie, że było już dawno po północy, chodził po mieście w kółko od kilku godzin starając się nie zasnąć mimo ciągłego zmęczenia i ziewania.

Nocne patrole to było coś czego Stan nie znosił z całego serca. Miał wrażenie, że wszechświat robi mu na złość i za każdym razem, gdy położy się spać dostaje nakaz ubrania się i pilnowania ulic w środku miasta. W dodatku w środku nocy. Nie rozumiał sensu tego wszystkiego, żaden normalny człowiek nie wyszedł by o tak późnej porze z domu, nie mówiąc już o tym, że złodzieje musieli być naprawdę głupi, by o takiej godzinie kraść i panoszyć się po ulicach. Ale nakaz to nakaz, a raczej rozkaz to rozkaz, nie mógł się sprzeciwić nikomu, że uważa to za bezsens. Poza tym nie patrolował okolicy sam, Butters szedł krok za krokiem razem z nim umilając mu czas rozmową. W pewnym momencie jednak musieli się oboje rozdzielić i iść w dwa osobne kierunki.

Tak teraz Stan samotnie spacerował, a jedyne mocne światło, które oświetlało mu chodnik to był blask z latarenki trzymanej przez niego w dłoni. Kruczowłosy chłopak powstrzymywał się przed zamknięciem oczu i zaśnięciem na bruku. Tak bardzo chciał spać, że był zdolny do oparcia pleców o ścianę jednego z budynku i okrycia się cienką warstwą peleryny ze swojego stroju, by służyła mu jako koc, ale głośny stukot o śmietnik po jego lewej stronie sprawił, że Stanley w jednej chwili wystarczająco się obudził i oprzytomniał. Wyprostował lewą dłoń na wprost, by nieco oświetlić ciasny i ciemny zaułek ulicy. Gdy przez pół minuty nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek lub cokolwiek wyjdzie zza śmietnika postanowił podejść nieco bliżej. Prawą dłonią sięgnął po swoją broń przy pasie jaką był miecz, a lewa ręka cały czas rzucała światło na wprost.
- Kto tam jest?- Stan starał się zabrzmieć poważnie i stanowczo jednocześnie.- Wiem, że ktoś tam siedzi, po prostu się pokaż i-
Mały czarny puchaty cień przemknął pod jego nogami robiąc wcześniej jeszcze nieco hałasu o śmietnik i sycząc na niskiego chłopaka. Stanley ledwo powstrzymał się od upadku i przewrócenia na chodnik wrzeszcząc z zaskoczenia. Podążył oczami za uciekającym kotem z daleka od niego, a gdy zwierzę zniknęło ponownie zwrócił swoją uwagę na przód.
- Stan, to ty?

Niebieskookiemu chwilę zajęło, by rozszyfrować głos z ciemności, ale po paru sekundach poczuł wewnętrzny spokój, że to nie żaden morderca, czy zabójca. Próbując się uspokoić wziął on głęboki oddech i opuścił latarenkę w dół.
- Tak, to ja Craig...- wyszeptał cicho.
Od razu po wypowiedzeniu tego zdania drugi kruczowłosy chłopak wyszedł zza rogu i podszedł bliżej niższego. Opuścił kaptur w dół tak, by Stan dokładnie zobaczył, że to ta właściwa osoba.
- Co ty tu robisz...?!- w jednej chwili Marsh zmarszczył brwi denerwując się.- Nie wolno ci tu być!- krzyknął szeptem.
- Masz patrol, prawda?- omijając odpowiedź na to pytanie Craig schował dłonie w kieszeń ubrania.
- Jasne, że mam w dodatku co dwa dni od dawna, powinieneś był o tym wiedzieć...!
- Zdaje sobie z tego sprawę.- znużonym głosem odpowiedział.
- Craig, nie możesz się po tym mieście panoszyć kiedy ci się podoba. Ostatnio zwiększyli ilość strażników i rozstawili ich praktycznie wszędzie, to zbyt ryzykowne...!- ostrzegł go.
- Kilku strażnikom zdążyłem uciec dosłownie przed paroma minutami, jak widzisz daje sobie radę.
- Co zrobiłeś?!

Wyższy z chłopców uciszył Stanley'a palcem na ustach dając mu do zrozumienia, by był cicho, bo wywołał wystarczająco dużo hałasu.
- Stan w porządku?- dało się słyszeć z daleka głos Butters'a.
- T-Tak! Nic mi nie jest!- obrócił się w stronę dochodzącego głosu Stan.- Po prostu upuściłem broń, ale wszystko w porządku!
Gdy obaj chłopcy nie usłyszeli już odgłosu odpowiadającego Stanley odetchnął z ulgą na spokojnie. Za chwilę jednak poczuł parę ramion za nim, które owinęły się wokół jego torsu i wyższe, chude ciało przylegające do jego pleców.
- Stęskniłem się za tobą, wiesz...?- wyszeptał cicho Craig.
- Ja za tobą też...- odpowiedział z mocno bijącym sercem prawie niesłyszalnie drugi.- Ale nie możesz tu być, dobrze o tym wiesz...- Stan wskazał na ścianę latarenką na której widniał plakat przedstawiający niechlujną karykaturę Craig'a i wysoko postawioną nagrodę pieniężną.- Jeśli cię znajdą to nigdy cię już nie zobaczę...
- Nie zadręczaj się takimi rzeczami.- próbował go nieco pocieszyć Craig.- Nigdy im się to nie uda. Są za głupi, by mnie w ogóle złapać.
Po cichu Stan się zaśmiał, bo częściowo złodziej miał rację. Rzeczywiście jego znajomi ze straży nie należeli do tych najmądrzejszych, co go nieco uspokoiło w tym, że Craig uciekając z miasta ponownie wyjdzie z tego cało.

 Staig Week 2021 『✓』Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz