Mężczyzna obserwujący zachodzące słońce był prawdziwą enigmą. Nikt nie wiedział skąd przyszedł, ani dokąd w przyszłości ujdzie.
Mówiono, że nie pochodził z zamieszkanych terenów. Twierdzono, że urodził się gdzieś daleko, na północy lub na południu. Miał bowiem coś niezrozumiałego i dzikiego w spojrzeniu swych oczu. Posiadał coś niepojętego w uśmiechu, który groźnie rozświetlał jego twarz niezwykłym blaskiem. Tacy ludzie jak on sami tylko wiedzą jakie wiatry i jakie fale przyniosły ich na miejsce, gdzie tymczasowo znaleźli bezpieczny port.
Miał on coś w swoim wyglądzie czego nie dało się zapomnieć. Nie mógł, lub nie chciał, się ukrywać, lecz nawet gdyby wmieszał się w tłum, kroczyłby w nim jak król. On był inny, wyjątkowy, i za to go się kochało lub nienawidziło.
Jednak każdy musiał przyznać, że wyglądał spektakularnie z rozwianą burzą blond loków, powiewającą w rytm delikatnego wiatru. Jego jasna skóra dodatkowo była podświetlana przez ostatnie promienie zachodzącego słońca, co dodawało mu tajemniczości; ten blask upodabniał go do baśniowego bohatera, mitycznego herosa.
Dream westchnął ciężko, przypatrując się niepokojąco prędko rosnącym murom, które wznosiły się na soczyście zielonych trawach polnej ziemi, jego ziemi. To on założył metropolię nazwaną chwalebnie od jego miana, to on pozwolił zadomowić się nieznajomym na swoim terenie.
Lecz nawet pomimo tych wszystkich osiągnięć, nigdy nie był "prawdziwym władcą" Dream SMP. On był kimś znacznie potężniejszym, rządzącym po cichu z tylnego siedzenia. Był mężczyzną pociągającym za wszystkie sznurki władzy, posiadał setki swoich małych marionetek, które dla niego były tylko nędzną parodią ludzi.
Jednak ostatnio poczuł lekką zmianę, która najpierw wcale go nie zmartwiła, ale teraz zmieniła się w coś znacznie poważniejszego. Coś co mogło mu sprawić nieprzyjemny i niepotrzebny kłopot....
Dream usłyszał ciche kroki, zbliżającego się towarzysza. Po raz kolejny delikatnie się zdziwił, że George potrafi zachować tak idealną dyskrecję, gdy mają spotkać się prywatnie. Zwykle był raczej energiczną osobą, dlatego ta zdolność przyjaciela nieustannie zaskakiwała mężczyznę.
George przysiadł obok Dream'a, uważając, aby nie spaść z klifu, na którego skraju przycupnęli.
Tak jak zawsze jego oczy były zasłonięte przez okulary przeciwsłoneczne; naprawdę mało osób wiedziało jakiego koloru naprawdę są oczy szatyna. Założyciel SMP do tych osób akurat należał, w końcu współpracowali od dłuższego czasu.
- Cześć - mruknął George, rozciągając się leniwie - Dlaczego chciałeś się spotkać? Stało się coś ważnego?
Dream zapatrzył się na przepiękny widok kraju, który stworzył. Był naprawdę dumny z siebie i dwójki towarzyszy, którzy tak lojalnie mu pomagali. Szkoda, gdyby coś miało zaburzyć spokój tej nowo stworzonej nacji...
- Popatrz, George - zaczął, zasłoniwszy wcześniej dłonią oczy, aby blask nie zaburzył mu wizji - Wszystko, czego dotyka światło jest naszym królestwem. Czas króla, jako przywódcy, wschodzi i zachodzi niczym słońce. Pewnego dnia, George, słońce zajdzie wraz z moim czasem i wzejdzie razem z tobą jako nowym królem Dream SMP.
Młody mężczyzna milczał, nie do końca nawet wiedział co powiedzieć. Nie rozumiał, dlaczego to akurat on ma założyć koronę na głowę, nie wiedział czemu chwyci berło do ręki. Był zaskoczony wiadomością kolegi, ale nie miał zamiaru oponować. Przecież takiej szansy się nie odrzuca!
Wrócił myślami do czasu, kiedy to on i przyjaciele przemierzali te niezamieszkałe równiny, szukając miejsca, które można by nazwać domem. Uśmiechnął się leciutko, pozwalając pochłonąć się tym melancholijnym wspomnieniom. Uznał, że z honorem zaopiekowałby się tym cudnym rajem na ziemi.
CZYTASZ
Not a Dream | Dream SMP story
AdventureYes, there was a special place where men could go and emancipate.... Is it still there? No. I don't think so.