Rozdział 4 | Acting on your best behaviour

21 4 0
                                    

           Wilbur rozglądał się wokół swojego pięknego L'manbergu, przerażenie gościło na jego twarzy, gdy spoglądał na pokonanych przyjaciół. Tubbo siedział na plaży przy jeziorze, chowając głowę w kolanach, a Tommy w ciszy klęczał tuż obok. Oby dwoje wyglądali jakby zapadli w trans.

Fundy przechadzał się po terenie bez większego celu, chyba chciał rozchodzić obolałe kości.

Wilbur spojrzał do góry na oślepiająco jasne latarnie i westchnął ciężko.

- To nie twoja wina Wilbur – usłyszał głos Tommy'ego, który nie postrzeżenie pojawił się u jego boku

- A właśnie, że jest. To ja mu zaufałem.

- Nie możesz winić tylko siebie.

- Nie widzisz Tubbo!? Jest całkowicie złamany!

Mężczyzna schował twarz w dłoniach, po czym oparł się o twardy mur siedziby. Zamknął oczy i pozwolił się ponieść Morfeuszowi głęboko do krainy snów.

***

Wilbur obudził się na polu walki.

Zaczął chłonąć z przestrachem płonące szczątki swego narodu. Z przerażeniem wodził palcami po kraterach, niszczących ład wszystkiego co piękne. Mury upadły, a ich siedziba była już tylko żarzącą się ruiną. Przywódca wstał z klęczek i ruszył biegiem przed siebie, obserwując te wielkie zniszczenie.

- TOMMY! TUBBO? – krzyknął w panice – FUNDY!!?

Jego oddech przyśpieszył, gdy zauważył ramię ledwo widoczne spod sterty gruzu. Przyśpieszył, tylko aby zobaczyć błękitne, niewidzące oczy Tommy'ego. Upadł na kolana i zaczął naciskać na klatkę piersiową chłopaka.

- Tommy... Tom, obudź się! Obudź się, Tom!

Ale oczy młodzieńca pozostały zimne i nieruchomo wpatrzone w niebo. Leżał w absolutnym bezruchu, trzymając za rękę Tubbo. Wilbur zawył, gdy zobaczył plamę czerwieni rozprzestrzeniającą się po zielonej koszuli chłopaka. Z jego brzucha sterczała strzała.

- Tubbo – Tubs - wstawaj, proszę, proszę wstawaj!!

Wilbur desperacko próbował odnaleźć puls; nic jednak nie pompowało krwi w zimnym ciele chłopca. Mężczyzna uchwycił wolną rękę Tubbo, po czym zaczął szlochać, patrząc na dwójkę najlepszych przyjaciół, których nie rozdzieliła nawet śmierć. Łzy Wilbura zmieszały się z krwią, spływającą z rany młodzieńca.

- Wilbur?

Lider odwrócił się gwałtownie, zauważając Fundy'ego pogrzebanego w kamieniach kilkanaście metrów dalej.

- Wilbur? – zakaszlał słabo

Mężczyzna rzucił się w jego stronę i uchwycił w ramiona, wyciągając spod ruin.

- Jestem tutaj, Fundy... Wszystko będzie dobrze, jestem tutaj...

- Wilbur – chłopiec spojrzał na ojca czarnymi, przerażonymi oczami – ja nie chcę umierać...

- Nie, nie umrzesz Fundy! Nie umrzesz, jeśli pozostaniesz ze mną jeszcze chwilkę!

Fundy uczepił się koszuli płaczącego taty, stawał się słabszy z każdą sekundą.

- Mogłeś nas uratować. – jego ręce stały się wiotkie, gdy zaczął się odprężać – Jestem zmęczony, tato – jego oczy się zamknęły, a oddech był już prawie niewyczuwalny

- NIE, FUNDY, NIE!!! PO PROSTU ZOSTAŃ ZE MNĄ! ZOSTAŃ ZE MNĄ, PROSZĘ!! – z oczu Wilbura wypływał potok słonych łez, przytrzymywał czule w dłoniach twarz i nie mogąc nic zrobić, patrzał jak oczy syna tracą blask i stają się matowe i zimne

Not a Dream | Dream SMP storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz