Tommy spędził tą niespokojną noc na ćwiczeniu szermierki. Czasem pomagał mu Eret, czasem wykonywał trening sam. Jedno było pewne – nie był w stanie usiedzieć w jednym miejscu na dłużej niż 10 minut.
Nadal siedząc na podłodze, Wilbur, Tubbo i Fundy kreślili najróżniejsze wersje ich kolejnych poczynań. Niestety nie potrafili zdecydować, który opcja pomoże im uniknąć śmierci z rąk ludzi Dreama. Każda wersja niestety kończyła się szybką, acz krwawą porażką. A na to przecież nie mogli sobie pozwolić.
Tommy oddychając głęboko zaczął rozciągać nogi, a po wykonanych ćwiczeniach spojrzał na Ereta. Mężczyzna, widząc, że chłopiec jest gotów do ponowienia treningu, rzucił mu miecz.
Złapał go trochę niezdarnie, w dwie ręce. Był stanowczo za ciężki, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo Eret już nacierał z stalowym orężem w dłoniach.
- Chyba już radzę sobie lepiej! – stwierdził, odbijając jego cięcie. Od impetu uderzenia zawibrowały mu całe ramiona
- Ale czy wystarczająco dobrze, aby przeżyć pojedynek z Dreamem?
Skrzywił się i sparował następny cios, próbując sobie coś przypomnieć z dawnych treningów, które odbywał z ojcem i braćmi. Używali tam noży, rapierów, kusz... Uwielbiał te zajęcia, zwłaszcza walkę wręcz, ale od tamtej pory nie miał aż tak wielu okazji do solidnych ćwiczeń.
- Nieźle – skwitował Eret jeden z jego uników – Pamiętaj, że kiedy walczysz mieczem, musisz bez reszty skupić się na przetrwaniu, zamiast myśleć o czymkolwiek innym. Nie ma czasu na martwienie się o przeszłość i przyszłość, o to co straciłeś, a co mógłbyś zyskać. Liczy się tylko chwila obecna.
- Jakie korzyści mogłyby z tego płynąć? Nie lepiej przewidywać przyszłe wydarzenia?
- Właśnie widziałem jak przewidywałeś podczas „walki" z Nicholasem. Ciesz się, że w tamtej chwili nie miałem innych zmartwień i ruszyłem ci na odsiecz.
Tommy zrobił zwód w prawo i skrócił dystans, żeby zniwelować przewagę dłuższego zasięgu ramion Ereta.
- Obiecuję, że to już się nie powtórzy – odparł. Pierwsze krople potu skapnęły mu z czoła – Przy kolejnej konfrontacji, Nicholasa własna matka nie pozna!
- Czyżby? – jeszcze raz ciął z góry na dół. Trzask metalu zabrzmiał ogłuszająco – Musisz jeszcze nauczyć się walczyć instynktem; bez niego nie przetrwasz. Wpuść burzę, Tommy. Nie przywołuj jej. Niech sama do ciebie przyjdzie. Niech pokieruje twoimi ruchami. Walcz, jak należy.
Stęknął, gdy klingi znów się zderzyły. Zaczynało mu brakować tchu, ręce bolały go od ciężaru miecza.
Tommy przypomniał sobie swoją własną bezsilność podczas starcia z towarzyszem Dreama. Zacisnął zęby, gdy w jego kościach zaczął krążyć ogień. Nie może ponowić swojego błędu! Kolejnym razem będzie go to kosztować życie.
Natarł.
Poddał się wirowi walki, dał się ponieść wyzwaniu, przestał zauważać ból, który przy każdym uderzeniu mieczy przeszywał mu ramiona. Był niższy i drobniejszy od Ereta, więc balansując na palcach, trzymał się w półdystansie, żeby nie mógł postawić zasłony.
Ostrze mężczyzny zasyczało na skórze ręki; ból był jak oparzenie. Wiedział, że krwawi, ale nic sobie z tego nie robił. Ważna była wygrana i pokazanie Eretowi, że przy kolejnym starciu nie będzie potrzebował żadnej pomocy.
Wypad. Blok. Natarcie. Reakcja. Reakcja. Reakcja.
Serce waliło mu jak burzowe grzmoty, słyszał huk eksplozji we krwi, czuł, jak jego ciało porusza się zanim zdąży mu wydać polecenie. Powietrze świszczało mu w uszach i przeszywało na wskroś. Kiedy ciął mieczem, czuł w uderzeniu siłę, jakiej nigdy wcześniej nie udało mu się przywołać.
CZYTASZ
Not a Dream | Dream SMP story
AventuraYes, there was a special place where men could go and emancipate.... Is it still there? No. I don't think so.