rozdział 3

58 7 1
                                    

Od dziwnej lekcji z profesorem Hopsonem minęły prawie dwa tygodnie. Dziwne znaki na moich rękach trochę wyblakły, ale nie zniknęły. Próbowałem znaleźć w bibliotece jakieś informacje o tym, ale niestety mi się nie udało. Z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego przyjaciela:
- Teddy, słuchasz mnie?- spojrzałem na niego.
- Co mówiłeś?
- Zaraz mecz, a ty jeszcze nie gotowy. O czym tak myślisz?
-Nieistotne. - wstałem, poszedłem do dormitorium i przebrałem się w mój strój do Quidditch'a. Po dziesięciu minutach byłem już na boisku. Zaczął się mecz. Gdy tylko dostałem kafel od razu pomknąłem w stronę bramki. Rzuciłem i.. GOOOOL- usłyszałem krzyk publiczności. Uśmiechnąłem się. Mecz trwał gdzieś koło pół godziny. Zleciałem na ziemię rozluźniony. Tego potrzebowałem.
Dzień przed wyjazdem do domów poszedłem na grób rodziców, siedziałem tam prawie dwie godziny. Gdy zrobiło się ciemno i troszkę się ochłodziło postanowiłem już wracać. Spojrzałem na nagrobek strzepałem z niego trochę kurzu, ale stało się coś czego się nie spodziewałem. Już poraz drugi gdy dotknąłem płyty rozbłysło jasne, oślepiające światło. Gdy światło zgasło zobaczyłem średniej wielkości dziurę w ziemi. Pochyliłem się, straciłem równowagę i wpadłem tam.
Gdy wstałem rozejrzałem sie. To co zobaczyłem, sprawiło, że zaniemówiłem.
×××××××××××××××
Tak jak obiecywałam jest rozdział. Nie jestem z niego do końca zadowolona ale mam nadzieję że wam się podoba.
Miłego dnia/wieczoru!

LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz