Ćwiczenia z chemii rolnej na szczęście były dziś ostatnimi zajęciami. Oczyściłam zeszyt z ziemi, jednak tusz zdążył już się rozlać. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że do wyrzucenia są tylko notatki z tych jednych zajęć. W domu będę musiała poszukać informacji na tematy poruszane podczas dzisiejszej części teoretycznej. Udało mi się również całkiem sprawnie spławić Krystiana.
Końcówka października jest w tym roku wyjątkowo ciepła. Jesienną kurtkę mam przewieszoną przez rękę. Promienie słoneczne przyjemnie łaskoczą moją twarz. W taką pogodę aż chce się żyć, nawet mając za sobą perspektywę ciężkiego dnia. Spokojnym krokiem zmierzam w kierunku błękitnej strzały Nadii. Dziewczyna już na mnie czeka w samochodzie. Niestety jesteśmy w różnych grupach laboratoryjnych, jednak plan ułożył się w ten sposób, że zawsze możemy wracać wspólnie. Nadia ma własny samochód, co jest dużym udogodnieniem - nie musimy dojeżdżać pociągiem i możemy chwilę dłużej pospać.
- Hejka, jak Ci minął dzień? - Wsiadam od strony pasażera i ostrożnie zamykam za sobą drzwi. Nadia kończy pisać wiadomość i odkłada telefon.
- A całkiem dobrze. - Odpowiada i sięga po pas.
- Bardzo szybko napisałaś kolokwium. Mam nadzieję, że dobrze Ci poszło.
Powoli ruszamy z parkingu. Szatynka uważa, by nie zahaczyć o inne samochody. Nie naciskam na odpowiedź. Wiem, że w momencie, gdy stara się skupić na danej czynności, poświęca na to całą uwagę, jaką ma. Dopiero gdy wyjeżdżamy z parkingu, dziewczyna wraca do wątku z kolosem.
- Myślę, że zdałam. Dobrze, że Krystian wczoraj podesłał te pytania. Myślę, że bez nich mogłoby być ze mną kiepsko.
- Tak, to miłe z jego strony.
Odwracam wzrok od jezdni, by przyglądać się drzewom spowitym w złoto. Uwielbiam taką jesień. Jest cudowna w swojej prostocie. Niewielka gama kolorystyczna, która rozciąga się od żółci, przez czerwień do brązu zawsze sprawiała, że czułam wewnętrzne ciepło i radość. Poza tym, odwrócenie wzroku pozwoliło mi w pewien sposób zakończyć wątek, który mógłby się rozpocząć. Kocham Nadię jak rodzoną siostrę, jednak czasem wolę milczeć. Zna mnie najlepiej. To właśnie ona zajęła się mną i nie odtrąciła mnie w tak trudnym dla mnie czasie. Nie chcę się jej narzucać z moimi myślami. Często mam wyrzuty sumienia, że dźwiga ze mną cały mój ciężar. Wzięła na siebie wszystko, całe to bagno, w które wpadłam. Z nią łatwiej mi się idzie przez świat, ale wiem, że przeze mnie zrezygnowała z marzeń. I to mnie boli. Nie mogę obarczać jej jeszcze bardziej, nawet zwykłymi błahostkami.
- Wiem, że nawet jeśli spytam, to nie odpowiesz, bo widzę ten kokon, w który właśnie się owinęłaś. Chciałabym tylko Ci przypomnieć, że jutrzejszy wieczór spędzamy razem i integrujemy się z ludźmi z roku. - Nadia przerywa ciszę. Integracja. Kompletnie o tym zapomniałam.
- Dzięki za przypomnienie. Wiesz może, kto będzie na tej integracji? Przychodzi, kto chce z naszego roku, czy raczej jakaś grupka? - Muszę wiedzieć, na co się nastawić. Nie lubię dużych zbiorowisk obcych ludzi.
- Przecież ty i tak nikogo nie znasz, więc czy coś to zmienia? - Nie odpowiadam. Wpatruję się w przyjaciółkę wzrokiem, który mówi, że jednak coś to zmienia. Dziewczyna spogląda na mnie z ukosa i po chwili daje za wygraną. - Nie wiem dokładnie, kto będzie. Spotkanie organizuje Magda, którą ostatnio poznałaś. To ona wybrała grupkę osób. Wiem, że na pewno pojawią się Julia i Agata. Mam z nimi kilka zajęć laboratoryjnych.
- A ile osób ma być? Tak mniej więcej oczywiście.
- Wiesz, na moje oko będzie nas do dziesięciu osób, bo jednak łatwiej w tak małym gronie się poznać i zintegrować. Jednak nie wiem, czy Madzia jest tego samego zdania, co ja.
CZYTASZ
Pocket Knife
ContoWspomnienia niczym nóż przeszywają moje serce. Gdy już myślę, że się z nimi uporałam, że w końcu mam nad nimi jakąś władzę... one wchodzą z brudnymi butami w moje życie. Czy istnieje jakikolwiek sposób, by pogodzić się z przeszłością i zacząć żyć te...