Życiowe wyzwania powinny pomóc Ci odkryć, kim naprawdę jesteś.

233 6 13
                                    

- To koniec na dziś. Dziękuję za dzisiejsze zajęcia. Przypominam, że na następnych zajęciach przerabiamy materiał z eocenu. Proszę się przygotować.

Wszyscy dziękują za zajęcia i zaczynają zbierać się do wyjścia. Studia rozpoczęłam trzy tygodnie temu, ale w dalszym ciągu jest to dla mnie nowość. Brak mi dzwonków, które zwiastują koniec zajęć. Cały mój rok liczy ponad osiemdziesiąt osób. Nawet części z nich nie kojarzę. Gdy uczęszczałam do szkoły, znałam większość. Byliśmy zgraną klasą, natomiast samo liceum nie należało do dużych. Raptem dwie klasy w roczniku. Spośród otaczających mnie studentów znam wyłącznie Nadię, z którą przyjaźnię się od przedszkola. Pozostałe osoby ciągle próbuję dopasowywać do zdjęć profilowych, które przewijają mi się na grupie na Facebooku. Jednak czasem bywa to wręcz niemożliwe.

Gruby skoroszyt z długopisem wkładam do plecaka. Zabieram komórkę z pulpitu, który opuszczam, by móc wydostać się z rzędu. Przede mną idzie Nadia. Wysoka szatynka zgrabnie pokonuje wąskie przejście między rzędami krzeseł. Wychodzimy z auli, dziewczyna bierze mnie pod rękę i szeptem zaczyna narzekać mi do ucha na wykładowcę.

- Mówię Ci! On nawet nie nadaje się na bohatera karykatury. Jak myślisz, czy on będzie prowadził nam jeszcze jakiś przedmiot w przyszłych semestrach, czy nas oszczędzą? - Pyta. Czuję, jak jej duże, piwne oczy wpatrują się we mnie z niejaką nadzieją.

- Przecież nie było tak źle. To nie jego wina, że prowadzi tak nudny przedmiot. - Staję w obronie prowadzącego.

Nadia prycha i drugą ręką odrzuca rozpuszczone włosy na plecy. Od zawsze była ekspresyjna. Jesteśmy przeciwieństwami. A przeciwieństwa wzajemnie się uzupełniają. Kroczymy zatłoczonym korytarzem. Wiem, że najbliższy wykład mamy z geografii regionalnej Polski. Niestety na tym moja wiedza się kończy. Pytam Nadię, czy pamięta, w której auli odbywają się zajęcia. Niestety dziewczyna kręci głową, a ja nie jestem w stanie rozpoznać nikogo, kto może z nami studiować. Zrezygnowana sięgam po telefon. Na wyświetlaczu pojawia się powiadomienie o nowej wiadomości na messengerze. Ignoruję je i wchodzę w plik z harmonogramem zajęć.

- Mamy na trzecim piętrze. Chodź, tam są schody. - Wskazuję przyjaciółce kierunek.

- Łucja, proszę Cię... Czy nie możemy skorzystać z windy? - Nadia ciągnie mnie w drugą stronę. Wiem, że perspektywa wchodzenia na trzecie piętro nie jest niczym przyjemnym, jednak staram się unikać korzystania z windy.

- To tylko trzecie piętro... Poza tym, spójrz ile ludzi tłoczy się przy windzie. Zanim dojedziemy na trzecie piętro to minie połowa wykładu.

Nadia tylko przewraca oczami w odpowiedzi. Wejście na trzecie piętro nie stanowi dla nas problemu. Liceum, a w szczególności zajęcia z wychowania fizycznego ukształtowały nam kondycję na najbliższe pół wieku. Przed salą wykładową gromadzi się już pokaźny tłum. Staramy się przedostać jak najbliżej wejścia, by móc zająć najlepsze miejsca - w rzędach bliżej końca sali, raczej na obrzeżach. Patrząc na otaczających nas ludzi, czeka nas nie lada wyzwanie.

Nadia wyciąga z torebki szkicownik niewielkich rozmiarów i zaczyna coś mruczeć pod nosem o genialnym miękkim świetle. Nie mam duszy artysty, tak jak Nadia i Kornelia, moja siostra. Spoglądam na zręczne ruchy nadgarstka przyjaciółki. Od zawsze byłam pełna podziwu do jej pewnych i subtelnych pociągnięć rysikiem. Gdybym posiadała chociaż połowę jej talentu... W chwilach natchnienia lepiej nie rozpraszać dziewczyny. Do zajęć pozostało kilka minut. Sięgam po telefon i moim oczom ukazuje się powiadomienie o nowej wiadomości. Odblokowuję telefon i wchodzę do aplikacji, by zobaczyć o co może chodzić.

Wiadomość nie pojawia się jednak na głównej stronie, muszę wejść do folderu „inne" co oznacza, że pisze do mnie ktoś, kogo nie mam w znajomych. Zdjęcie profilowe chłopaka kompletnie nic mi nie mówi. Nie kojarzę go z zajęć, jednak widzę, że pyta o możliwość wysłania, a raczej podzielenia się notatkami z wykładu z gleboznawstwa. Ponoć podczas sporządzania notatek na notebooku rozładował mu się sprzęt <yhm... już w to wierzę. Mógł wymyślić coś lepszego> i niestety ma tylko znikomą część wykładu. A z racji, że siedział za mną <naprawdę?> to dostrzegł, że notowałam treści z prezentacji oraz dopisywałam adnotacje z tego, co mówił prowadzący.

Pocket KnifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz