21

4.5K 205 16
                                    

Ferro od pewnego czasu zmagał się z bezsennością. Zwykle po tym jak ułożył Alice w łóżku, przez długi czas czytał książkę w swojej sypialni z nadzieją, że  w końcu zmoży go sen.
Przeważnie dopadał go koło północy, ale już po dwóch godzinach budził się i znów nie mógł zasnąć.

Tak było i tej nocy. Przez chwilę leżał z nadzieją, że jednak zdoła zmusić się do odpoczynku, ale w końcu zachciało mu się pić, a że nie miał już nic przy łóżku, był zmuszony wstać.

Poszedł do kuchni, nalał sobie wody do szklanki, a następnie postanowił zajrzeć do Alice. Robił to w zasadzie... każdej nocy. Chciał być pewien, że naprawdę przy nim była; że to wszystko nie było jedynie cudownym snem, tylko rzeczywiście ją odzyskał.

Tym razem kiedy tylko zajrzał do środka, od razu się zmartwił, ponieważ policzki dziewczyny świeciły się od łez, a dodatkowo szamotała się w łóżku. Podszedł bliżej, żeby ją obudzić oraz uspokoić, ale nim zdążył do niej podejść, usłyszał ciche:

- Ale... Tatusiu...

Zamarł, czując jak jego serce kołatało z bólu. Czy... śniła koszmar... i... sprawcą jej cierpienia... był właśnie on.

Ta myśl sprawiła, że miał ochotę coś sobie zrobić. Świadomość, że podświadomie dalej się go bała, po prostu go niszczyła.

Przykucnął przed nią z zatroskaną miną i zaczął ją delikatnie głaskać po policzku, aby się obudziła.

Kiedy tylko otworzyła oczka, natychmiast odsuneła się wystraszona.

- Ciii. Już dobrze. To był tylko sen - powiedział spokojnie, ale wiedział, że wcale jej tym nie przekonał, a taka reakcja tylko potwierdziła jego obawy.
Posmutniał jeszcze bardziej.

- Napij się - powiedział, sięgając po butelkę z wodą, która stała na stoliku nocnym.

Chciał w ten sposób odwrócić jej uwagę od snu oraz pokazać, że nie ma zamiaru zrobić jej krzywdy.

Przyjęła butelkę bardzo niepewnie i z nieufnością.

- Połóż się, Aliś. Jest środek nocy. Rano musisz wstać - powiedział z troską, próbując zmusić się do serdecznego uśmiechu.

Alice jeszcze przez kilka chwil patrzyła na niego ze strachem, ale w końcu położyła się.
Pozwolił sobie zatem, aby ją pogłaskać, ale kiedy tylko drgnęła, od razu się cofnął.
Ten widok łamał mu serce, bo przecież... była jego maleństwem. Nie mogła się go bać.

- Ciii. To był tylko sen. Zamknij oczka i zdrzemnij się jeszcze troszkę - powiedział miękko, żeby tylko dłużej nie katować się widokiem jej smutnych oczu.

Dopiero, gdy zasnęła, pogładził lekko policzek Alice i przez kilkanaście minut obserwował ją, upewniając się, czy spała już spokojnie.

***
Na następny dzień Alice obudziła się bardzo zmęczona, a humor zdecydowanie jej nie dopisywał. Ten koszmar... wydawał się tak realistyczny, że nawet teraz miała wrażenie, jakby zdarzył się naprawdę.

Mimo to William przywitał ją z uśmiechem, podał śniadanie i zaraz musiał wyjść, ponieważ czekał go jeszcze kawałek drogi na uczelnię.

Choć wszystko na pierwszy rzut oka wyglądało w porzątku, to Alice czuła nutkę niezręczności, przez to co stało się w nocy. Wciąż miała w pamięci zmartwioną twarz Tatusia.
Chyba to, że rozstawali się na prawie cały dzień było dla nich zbawieniem w tej sytuacji, ponieważ wytrzymanie takiej atmosfery w innym wypadku byłoby naprawdę trudne.

***
Alice czas w pracy mijał szybko, a to dlatego, że wyjątkowo miała pełne ręce roboty. Ledwie ktoś wyszedł, a zaraz ktoś przyszedł. Biegała zatem między stolikami, przyjmowała zamówienia oraz nawet pomagała w kuchni. Wszystko szło dobrze, dopóki w restauracji nie pojawił się Mark.

Naucz mnie być dobrą littleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz