🔸11🔸

781 106 0
                                    

(wiem, wiem, rozdział krótki,
ale za to następne postaram się wstawiać trochę dłuższe~)


.

.

      Dazai, swój pierwszy epizod poważnej afazji miał zaledwie cztery dni później.

      Chuuya czytał przypadkową gazetę, popijając kawę, którą właśnie kupił w kawiarni na pierwszym piętrze, gdy do tego doszło. Dazai był znany z tego, że czerpał przyjemność z zastraszania swojego obecnego partnera teraz, gdy nie mógł mścić się na nim fizycznie.

      Mimo to krzyki były tak głośne, głośniejsze niż te rudowłosego. Chuuya zastanawiał się czy w głowie bruneta nie dzwoni, jak jemu samemu, od tego hałasu.

      To było słowo tak proste, słowo, z którym miał styczność niemalże każdego dnia.

      -„Och, Kunikida-kun! Wiesz, naprawdę jesteś uzależniony od swojego..." – urwał, mrugając, gdy słowo nie wydobyło się z jego ust. –„Twojego..." – spróbował, krzywiąc się ponownie, gdy nie przyniosło to żadnego rezultatu.

      Ideału. Chuuya nie musiał nawet zbyt dobrze znać Kunikidy, by to wiedzieć.

      Mafioso nie wysilał się nawet, by wyjrzeć po za strony gazety, żeby wiedzieć, że wszyscy mają ten sam cholernie smutny wyraz twarzy. A jeśli nie mógłby znieść tej myśli, byłoby to sto razy gorsze dla bruneta, który był w jej centrum.

      Więc jak najgłośniej wszedł do pomieszczenia, ściskając gazetę tak, by dźwięk pomarszczonego papieru wypełnił pokój. –„To wczorajsze wydanie, kretynie!" – krzyknął z grymasem. –„Poprosiłem o gazetę z dzisiaj prawda?"

      Lód pękł wraz z odpowiedzią Dazai'a.

𝖙𝖍𝖊 𝖈𝖎𝖙𝖞 𝖜𝖍𝖊𝖗𝖊 𝖜𝖎𝖓𝖉 𝖇𝖑𝖔𝖜𝖘 | tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz