Lost.

249 26 0
                                    

- Syriuszu, opowiedz mi teraz coś o tobie i Remusie.

- Dobrze, Harry. Więc... - przerwał mu dzwonek do drzwi. - Kochanie, otworzysz? - mężczyzna zapytał swojego męża, który siedział w kuchni, jedząc czekoladę i czytając Proroka Codziennego.

- Tak, tak. Już idę!

Po tych słowach rzeczywiście odstawił czekoladę i gazetę. Wstał, udając się do drzwi. Syriusz odwrócił głowę w stronę swojego chrześniaka z zamiarem powrócenia do tematu, lecz gdy już miał zamiar zacząć mówić znów mu przerwano.

- Harry! Ktoś do ciebie!

- No, to co? Dokończymy innym razem, a teraz idź - szatyn uśmiechnął się do Syriusza, wstając z kanapy, na której chwile temu siedzieli razem i rozmawiali. Udał się do holu, a to, co tam zastał zamurowało go kompletnie.

- Draco! - chłopak podbiegł do niego mocno wtulając się w wyższego od siebie blondyna. - Tęskniłem.

Draco cicho zachichotał odrywając lekko szatyna od siebie, aby móc go pocałować.

- Też tęskniłem, skarbie. - blondyn uśmiechnął się czule.

Potter był w tym momencie jedną wielką kulką szczęścia. Cieszył się, jak dziecko. Wtulił się spowrotem w starszego, wdychając jego orzeźwiający zapach perfum.

Szatyna można by porównać w tym momencie do osoby, która dostała długo wyczekiwany awans w pracy, lub do dziecka, które dostało swoją wymarzoną zabawkę. Młodszy po chwili wtulania w końcu oderwał się od swojego chłopaka, ale tylko na tyle, by móc patrzeć w jego oczy.

- Tak właściwie, co tu robisz? - Harry był po prostu ciekawy.

- Porywam cię. Mogę, prawda? - pytanie zwrócił w kierunku Remusa, który wciąż tu stał i z wielkim uśmiechem na twarzy obserwował zaistniałą sytuację. Mężczyzna jedynie skinął głową na znak zgody, wciąż się uśmiechając. - To idziemy, Hazz.

Szatyn zgodził się od razu, lecz najpierw powiadomił chłopaka, że musi jeszcze zabrać coś z pokoju. Wbiegł, więc szybko na góre żeby nie musiał zbyt długo na niego czekać. Założył zieloną bluzę z wyszytą sylwetką węża na lewej piersi (obsesja blondyna na punkcie tego zwierzęcia odbiła się na Harry'm, stąd to ubranie). Wziął jeszcze różdżkę z biurka zauważając zdjęcie w ramce, które było na nim postawione. Była na nim Hermiona przytulająca się do Pansy, z boku stali Ron i Blaise próbujący powstrzymać śmiech, wyglądając przy tym, jak napchane jedzeniem chomiki. Z prawej zaś, stał Draco mający na plecach Harry'ego. Potter pamiętał ten dzień ze zdjęcia, jak gdyby wydarzyło się to wczoraj.

Otrząsnął się z rozmyślań przypominając sobie kto czeka na niego na dole. Nie wiele myśląc schował różdżkę do tylnej kieszeni spodni tak, że nie było jej widać, bo zasłoniła wszystko jego troszkę za duża bluza. Wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi i popędził szybko w dół, uważając żeby przez przypadek nie potknąć się o własną nogę i nie wylądować twarzą na podłodze. Będąc już prawie w holu zwolnił tempo. Gdy zobaczył rozmawiającego blondyna z Lupin'em uśmiechnął się. Nie przeszkadzając im w rozmowie założył swoje buty, poprawił okulary na nosie i odwrócił się w stronę rozmawiającej dwójki.

- Gotowy - oznajmił.

- Świetnie, chodźmy. Do widzenia!

***

Szczęście jest pojęciem obszernym. Według słownika szczęście to chwilowe odczucia bezgranicznej radości, przyjemności, euforii, zadowolenia, upojenia.

Dla Draco szczęściem było oglądanie tego uroczego szatyna radosnego, śmiejącego się. Szczęściem było po prostu go widzieć, móc oglądać. Móc wpatrywać się w przepiękne jasnozielone tęczówki, móc przytulać drobną sylwetkę. Po prostu być przy nim. Był szczęśliwy gdy mógł mieć chłopaka przy sobie, przytulać go, wdychać zapach jego perfum, przypominających świąteczny ranek, gdy po całym domu roznosi się zapach pierniczków.

Dla Pansy definicją szczęścia był uśmiech jej dziewczyny. Śmiech, radość, zadowolenie Hermiony. Gdy po każdym sukcesie chodziła taka dumna z siebie z wielkim uśmiechem saatysfakcji wymalowanym na twarzy, Pansy mogła przysiąc, że oddałaby za to wszystko co ma, aby móc oglądać nieprzerwanie ten uśmiech.

Dla Harry'ego był to widok jego przyjaciół i chłopaka, którzy byli po prostu szczęśliwi.

Dla Hermiony szczęściem było patrzenie, jak jej ukochany przyjaciel znów otwiera się na świat, jak spowrotem zaczyna się uśmiechać, jak rozkwita na nowo. Szczęściem również było widzenie swojej partnerki, bycie z nią. Oglądanie jak się śmieje, jak jest rozradowana.

Mimo, że nie byli w pełnym składzie, byli w pełni szczęśliwi. Choć żałowali, że nie było z nimi Blaise'a i Ron'a, ale w końcu Zabini musiał poznać rodziców swojego chłopaka, a że tak się złożyło to trudno.

- Okej, Harry twoja kolej, kręć. - Pansy podała szklaną butelkę szatynowi.

Chłopak zakręcił i wypadło na blondyna obok.

- Pytanie. - Draco wyprzedził chłopaka.

- Okej, to może gdzie się ostatnio zgubiłeś? Nie wiem, nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. - uśmiechnął się uroczo, żeby tym podbudować swoje idiotyczne pytanie.

- Już dawno zgubiłem się w twoich oczach.

***

Hej, kochani. To w sumie moje pierwsze takie krótsze opowiadania. Mam nadzieję, że się spodobało i jest znośne.

No nie wiem, jakoś końcówka mi nie pasuje, ale nie mam lepszego pomysłu na nią.

Aktualnie mam w planach dłuższe fanfiction (również w tematyce Drarry i Pansmione) oraz kolejny one shot, więc skupie się teraz na nich.

Miłego dnia/wieczoru! xx

Lost. [Drarry/Pansmione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz